Niemiecki kanclerz Olaf Scholz powiedział, że nadal zdecydowanie odrzuca możliwość dostaw broni przez Niemcy na Ukrainę. W poniedziałek szef rządu RFN ma spotkać się w Waszyngtonie z prezydentem USA Joe Bidenem.
Olaf Scholz powołuje się na Angelę Merkel
- Kurs rządu federalnego od wielu lat jest jasny: nie dostarczamy broni na obszary objęte konfliktami i z tego powodu nie wyślemy na Ukrainę śmiercionośnej broni – powiedział w ARD niemiecki kanclerz, który na tym stanowisku zastąpił Angelę Merkel.
Scholz dodał też, że większość Niemców postrzega tę sprawę w taki sami sposób. Przyznał też, że w przestrzeni publicznej słychać także przeciwne oświadczenia.
- Ale moim obowiązkiem jest robić to, co jest w interesie narodu niemieckiego, oraz to, co w tym przypadku uważają obywatele naszego kraju – dodał.
Kanclerz Niemiec odniósł się także do kwestii rozmieszczenia dodatkowych sił Bundeswehry w krajach bałtyckich.
- Jesteśmy gotowi zrobić wszystko, co trzeba, aby te siły wzmocnić. Ważne jest, aby przeciwstawić się Rosji za sprawą klarownej strategii sojuszników – powiedział, mając na myśli niemieckich żołnierzy już stacjonujących na Litwie.
Olaf Scholz zapowiedział, że wkrótce będzie rozmawiał o tej sprawie z szefami rządów państw bałtyckich.
- Ważne jest, aby przeciwstawić się Rosji za sprawą klarownej strategii sojuszników – powiedział niemiecki polityk.
Niemiecki dziennik "Die Welt" informuje, że Scholz jest oskarżany przez sojuszników w NATO z Europy Wschodniej, a także przez USA, o "niewystarczającą presję na Rosję podczas trwającego kryzysu na Ukrainie".
Kanclerz Scholz ma spotkać się z prezydentem Joe Bidenem w poniedziałek i głównym tematem rozmów ma być konflikt rosyjsko-ukraiński.