- Muszę przyznać, że jesteśmy u kresu tzw. dialogu z Polską. Próbowaliśmy go nawiązać, wysyłaliśmy listy i dokumenty, próbowaliśmy przed Trybunałem. Ale Polska nie ma zamiaru działać w pełni zgodnie z orzeczeniami TSUE. Kolejnym krokiem są więc kwestie finansowe - stwierdził Didier Reynders w rozmowie z "Financial Times", cytowany przez portal next.gazeta.pl.
We wtorek Komisja Europejska wystąpiła do TSUE o ukaranie Polski za to, że ta nie chce zastosować środka zabezpieczającego, jakim jest wstrzymanie działalności Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego.
KE wezwała również polskie władze do usunięcia uchybień w związku z faktem, że nasz kraj nie dostosował się do wyroku TSUE z 15 lipca. Trybunał uznał wtedy, że część zmian w systemie sądownictwa dyscyplinarnego sędziów są niezgodne z prawem unijnym. Następnym krokiem w tym wypadku również może być kara finansowa.
Jaka kara od TSUE?
O jaką karę zatem wystąpiła KE? W rozmowie z "Financial Times" Didier Reynders zdradził, że ta kwota to 1 milion euro dziennie.
Jak wylicza portal next.gazeta.pl, miesięcznie zatem dałoby to 136 milionów złotych (uwzględniwszy aktualne kursy). Rocznie - aż 7,7 miliardów złotych.
Dotychczas karę za niezastosowanie się do środków tymczasowych TSUE nałożył tylko raz. Otrzymała ją w 2017 roku Polska za dalszą wycinkę Puszczy Białowieskiej, choć Trybunał nakazał jej wstrzymanie działań.
- W przypadku Puszczy Białowieskiej wynosiła 100 tysięcy euro za każdy dzień, ale w tym przypadku może być znacznie wyższa. Dlaczego? Ponieważ tym razem mamy do czynienia nie z lokalnym czy mniej znaczącym zagadnieniem, tylko z łamaniem fundamentalnych zasad Unii Europejskiej - wyjaśniał w rozmowie z money.pl mecenas Michał Wawrykiewicz z inicjatywy Wolne Sądy.
Polska będzie ukarana również za Turów?
Nadmienić w tym przypadku trzeba, że Polska nie dostosowuje się do środków tymczasowych nie tylko w przypadku sądownictwa. Rządzący zdecydowali także, że będziemy kontynuować wydobycie w kopalni odkrywkowej w Turowie, choć TSUE nakazał wstrzymanie wydobycia.