W poniedziałek TSUE nałożył na nasz kraj gigantyczną karę. Każdego dnia będzie naliczane po 500 tys. euro, czyli około 2,3 mln zł. Jak uzasadnił Trybunał, decyzję podjęto "ze względu na niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów."
Kara będzie naliczana od dnia doręczenia Polsce postanowienia. Licznik będzie bił do chwili, w której zastosowane zostaną postanowienia trybunału.
Każdy tydzień pozostawania polskiej strony przy swoich racjach będzie kosztować podatników 3,5 mln euro. Każdy kolejny miesiąc to około 15 mln euro strat.
"Decyzja polityczna"
Adam Olejnik, przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Grupy Kapitałowej PGE, do której należy kopalnia, nie kryje oburzenia w związku z orzeczeniem TSUE.
- Jest to absurdalna decyzja, podjęta na kolanie. Polski rząd zawalił negocjacje, ale nie wydaje mi się, by to była przemyślana decyzja TSUE - mówi Olejnik. Związkowiec uważa, że Unii musiało zależeć na uderzeniu w Polskę.
- To, że Turów nie może być zamknięty, jest przecież oczywiste. To zagroziłoby naszemu bezpieczeństwu energetycznemu. Nie mamy czym zastąpić energii tam produkowanej. To przecież aż 7 proc. naszego zapotrzebowania. A co z zatrudnionymi tam ludźmi? Nie mówię tylko o pracownikach kopalni i elektrowni, ale również o pracownikach wielu firm, które są bezpośrednio z jej działalnością powiązane - przekonuje Adam Olejnik.
Niebezpieczny spór
Jak już wcześniej informowaliśmy, związkowcy wyliczają, że od dalszego działania zespołu energetycznego w Bogatyni uzależniony jest los kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Ponadto, w przypadku zamknięcia cała Bogatynia zostanie bez ciepłej wody i ogrzewania, bo właśnie zaopatrywana przez kopalnię elektrownia Turów zaopatruje to miasto.
- Dlatego ta decyzja jest antyspołeczna. Jako związki podejmiemy odpowiednie działania. Może nawet będziemy protestować w Luksemburgu. Dla mnie jako górnika i związkowca to jest niedopuszczalne, by ta elektrownia przestała działać. To jest po prostu niemożliwe, dlatego myślałem, że dojdzie do porozumienia. Jednak nasz rząd zawalił negocjacje - mówi Olejnik.
Jak ocenia, rządzący nie poradzili sobie z tą sytuacją. Jak przypuszcza, nie dopuszczali do siebie też tego, jak niebezpieczny jest spór z Czechami.
- 14 lutego tego roku w Bogatyni był ówczesny wiceminister aktywów państwowych Janusz Kowalski. Rozmawialiśmy z nim o problemach z Czechami, a 19 lutego wiceminister stracił stanowisko. Kompetentnych ludzi się odsuwało od władzy i dlatego pełna odpowiedzialność za obecną sytuację jest po stronie rządu - podsumowuje Adam Olejnik.
Sporna koncesja
Przypomnijmy. Spór z Czechami o Turów toczy się od wielu miesięcy. Czesi zaskarżyli Polskę do Trybunału Sprawiedliwości UE - ich zdaniem polska koncesja dla kopalni narusza unijne przepisy.
TSUE nakazał Polsce wstrzymanie prac w kopalni do momentu wydania decyzji, lecz tak się nie stało - kopalnia pracuje dalej.
Zarówno kopalnia, jak i elektrownia Turów należą do spółki PGE Górnictwo i Energetyka Konwencjonalna, będącej częścią PGE Polskiej Grupy Energetycznej. W 2020 roku polski minister klimatu i środowiska Michał Kurtyka przedłużył koncesję na wydobywanie w Turowie węgla brunatnego na kolejne sześć lat, do 2026 roku.
Pod koniec lutego Czechy wniosły skargę przeciwko Polsce ws. rozbudowy kopalni węgla brunatnego Turów do TSUE wraz z wnioskiem o zastosowanie tzw. środków tymczasowych, czyli o nakaz wstrzymania wydobycia.
Zamknięcia nie będzie
Po poniedziałkowej decyzji TSUE nasz rząd raz jeszcze przypomniał swoje stanowisko w tej sprawie.
"Polski rząd nie zamknie kopalni KWB Turów. Od początku stoimy na stanowisku, że wstrzymanie prac kopalni w Turowie zagrozi stabilności polskiego systemu elektroenergetycznego" - pisze rzecznik prasowy rządu Piotr Müller w odpowiedzi na poniedziałkową decyzję TSUE.
Jak tłumaczy rzecznik rządu w komunikacie zamieszczonym na rządowym serwisie, zamknięcie Turowa miałoby "negatywne skutki dla bezpieczeństwa energetycznego dla milionów Polaków oraz w szerszym zakresie - dla całej Unii Europejskiej. Jej zamknięcie oznaczałoby też ogromne problemy dla życia codziennego".
"Polski rząd dąży do polubownego zakończenia sporu z Republiką Czeską i respektuje interesy lokalnej społeczności. Dzisiejszy wyrok stoi w kontrze do polubownego załatwienia sprawy" - zapewnia Müller.