500 zł kary grozi za wyrzucanie śmieci na dzikie wysypiska. Od kilkunastu lat wysokość grzywny w maksymalnym wymiarze nie wzrosła, więc nie powinno dziwić, że nasz kraj nie umie poradzić sobie z dzikimi wysypiskami. Właśnie symboliczne 500 zł kary zapłacił mężczyzna z Pomorza, który zadał sobie trud, by pojechać do innego powiatu, by pozbyć się śmieci. Policjanci nie mogli nic więcej zrobić, więc w ramach kary opublikowali nagranie, które uchwyciła zamontowana w lesie kamera.
A jednak czasem udaje się ukarać śmiecących w lasach w bardziej dokuczliwy sposób. Nadleśnictwo Niepołomice (woj. małopolskie) chwali się, że sprawę śmieciarza udało się doprowadzić do sądu rejonowego, który nałożył grzywnę w wysokości 4 tys. zł.
Ale po kolei. Michał G. zawodowo zajmuje się sprzątaniem strychów, piwnic, składaniem mebli i wywozem śmieci. Otrzymał zlecenie od jednej z firm remontowych, która prowadziła prace w mieszkaniu w centrum Krakowa. Miał od niej odebrać odpady i przetransportować w wyznaczone miejsce ich składowania i recyklingu.
Zamiast dowieźć je na wysypisko, wyrzucił je w pięknej i historycznej Puszczy Niepołomickiej. Czego tam nie było: karton po telewizorze, pudła, kartony, folie, styropian. O sprawie została poinformowana straż leśna, która mimo że wśród wyrzuconych rzeczy nie było nazwiska ani adresu, dotarła do miejsca, skąd odpady te pochodziły.
Michał G. zaprzeczył na początku, że to on je wyrzucił. W trakcie przesłuchań przyznał się jednak do winy i zobowiązał do uprzątnięcia lasu.
Skrucha to jednak za mało. Leśnicy doprowadzili sprawę do sądowego rozstrzygnięcia. Wyrok: kara grzywny 4000zł, opłata od kary 400zł i 70zł kosztów. Łącznie daje to 4720zł,
"Sprawcy wykroczeń tego typu niech już nie liczą na mandaty po 200-300zł. To nie te czasy..." – kończy wpis nadleśnictwo.