Sprawa od początku budziła kontrowersje, a liczni polscy klienci próbowali interweniować - zarówno u kierownictwa sklepu, jak i w centrali firmy w Hamburgu. Reakcji jednak nie było. Po naszym artykule interweniowała jednak polska ambasada w Berlinie. Edeka ostatecznie przeprosiła i usunęła wydzieloną "polską kasę".
Dziennikarz popularnego dziennika "Die Welt" Philipp Fritz zauważa jednak, że wielu Niemców ciągle nie bardzo rozumie emocje, które wywołała nad Wisłą ta sprawa.
Niemiecka gazeta pisze o "nieporozumieniu". Bo w założeniu na "polskiej kasie" mieli pracować Polacy - aby po prostu usprawnić komunikację.
Bywalcy hurtowni, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, przedstawiali jednak sprawę inaczej. Z ich relacji wynikało, że polscy klienci po prostu robili większe zakupy. - Po prostu do tej Edeki przejeżdża naprawdę mnóstwo Polaków, którzy robią wielkie domowe zakupy. Z kolei Niemcy robią tam raczej drobniejsze zakupy. I denerwowali się, że muszą stać w kolejkach z Polakami - opowiadali nam ci, którzy często bywali w Edece w Cottbus.
"Die Welt" jednak podkreśla, że Polakom wszystko to tak źle się kojarzy ze względu na historię. "Bo zdanie Tylko dla Niemców przypomina Polakom czasy nazistowskiej okupacji. Zdanie widniało wtedy na ławkach w parku, tramwajach, lampionach i ścianach budynków. To zdanie, które każdy Polak zna do dziś - po niemiecku. Oznacza upokorzenie i odczłowieczanie" - podkreśla Fritz.
Dziennikarz zwraca uwagę, że wiele innych słów może mieć dla Polaków zupełnie inne znaczenie niż dla Niemców. Na przykład "Achtung!", czyli "uwaga!". Dla Niemca to zwykłe ostrzeżenie. "Ale dla Polaka to ostrzeżenie brzmi złowieszczo" - uważa dziennikarz.
"Władze federalne regularnie podkreślają wagę II wojny światowej - i to, kto ją rozpoczął. Jednak wielu Polaków ma wrażenie, że zwykli Niemcy nie do końca zdają sobie sprawę z rozmiaru krzywd, za które odpowiada III Rzesza" - czytamy w dzienniku.
"Pamiętajmy, że szef marketu z Cottbus nie jest żadnym niemieckim dyplomatą. Polska, a zwłaszcza jej historia, jest niedoceniana. Mało się uczy o niej w szkołach, niewiele jest informacji o niej w mediach" - mówi dla "Die Welt" Peter Oliver Loew, dyrektor Instytutu Polsko-Niemieckiego w Darmstadt. Loew przyznaje, że efektem tego "niedocenienia" są właśnie takie sytuacje, jak kasa w Cottbus.
Loew dodaje, że brak poszanowania dla polskiej wrażliwości wynika często po prostu z braku wiedzy.
"Wielu Niemców nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, jak olbrzymie straty wywołała tam II wojna. Dla nich ten kraj był po prostu areną działań wojennych. Niemcy też nie zawsze wiedzą, że w Polsce pamięć o ofiarach wojny czci się na każdym kroku - a ból spowodowany wojną odczuwa się do dziś" - dodaje dyrektor instytutu z Darmstadt.
Czytaj też: Podliczyliśmy zarobki w różnych zawodach. Wszędzie zarabiamy kilka razy mniej niż Niemcy
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl