Zamiast informacji o postępach prac, jak pewnie wyobrażali sobie to rządzący, słyszymy w ostatnich dniach tylko o zatrzymaniach osób zaangażowanych w budowę węglowego bloku C w elektrowni Ostrołęka.
Nie tak miało jednak być. Inwestycję wstrzymał rząd PO-PSL. Jak uzasadniano jest ona ekonomicznie nieopłacalna.Jednak PiS chciał udowodnić, że da się i inwestycje w technologie węglowe ciągle mają rację bytu.
Dlatego, jak przypomina "Gazeta Wyborcza", podczas kampanii w 2015 r. budowę elektrowni obiecał Andrzej Duda. Pomysł kandydata na prezydenta poparł premier Morawiecki, który jesienią 2018 r., zapewniał, że budując tę elektrownie węglową "przeciwstawiamy Polskę mocy Polsce niemocy”.
Obecnie jednak na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Białymstoku we wtorek zatrzymano cztery osoby. Wśród nich jest były prezes elektrowni Ostrołęka Edward S., jego syn Bartosz S. i jeden z dyrektorów PGE Dystrybucja.
Dochodzenie ma się skupiać na zleceniach i przetargach na rzecz elektrowni. Na portalu moja-ostroleka.pl. pojawiła się również informacja o przeszukaniu u posła PiS Arkadiusza Czartoryskiego w Ostrołęce.
Jednak w TVN 24 poseł mówił, że wydał tylko dokumenty, o które wnioskowało CBA. Czartoryski jako burmistrz miał przez lata obsadzać ważne stanowiska w elektrowni - przekonują informatorzy "Gazety Wyborczej".
Finansowaniem budowy elektrowni Ostrołęka zajmowały się dwie grupy energetyczne, z większościowym udziałem skarbu państwa: Energa i Enea. W lutym, kiedy przerwano budowę Energa i Enea przyznały, że ich straty z tego tytułu to łącznie 954 mln zł.
Potem jeszcze okazało się, że straciły również łącznie 350 mln zł, które pożyczyły spółce budującej elektrownie w Ostrołęce.