Boeing 737 należący do ukraińskich linii lotniczych rozbił się tuż po starcie z lotniska w Teheranie. Zginęło 176 osób, w tym 82 Irańczyków i 94 osoby innej narodowości. Wśród ofiar nie ma Polaków. Tyle na razie wiadomo. Pojawiają się wprawdzie spekulacje, że maszyna mogła zostać zestrzelona - szczególnie, że Iran jest obecnie bodaj najbardziej zapalnym punktem na mapie świata - ale na razie nie ma na to dowodów.
Wręcz przeciwnie, ukraińskie MSZ zapewnia, że wina leży po stronie maszyny. - Katastrofa ukraińskiego samolotu pasażerskiego, do której doszło w środę w Teheranie, nie była aktem terroru - oświadczyła ambasada Ukrainy w Iranie. Jako przyczynę wskazano awarię silnika. Po kilku godzinach informacja o awarii silnika zniknęła z oświadczenia ambasady. Wskazano jedynie, że przyczyny katastrofy bada specjalna komisja.
Tak czy owak, to poważny problem dla producenta, czyli amerykańskiego koncernu Boeing. Szczególnie, że firma ma już poważne problemy po dwóch katastrofach samolotów 737 Max. W Indonezji w październiku 2018 roku i w Etiopii w marcu 2019 roku zginęło łącznie 346 osób. Wszystkie maszyny tego typu zostały uziemione, a niecały miesiąc temu produkcja tego modelu została wstrzymana.
- Teraz mamy wprawdzie do czynienia z innym modelem, ale dla ludzi nie ma to aż takiego znaczenia. Boeing to boeing, te cyferki i literki w nazwie modelu mało komu cokolwiek mówią. Pasażerowie wiedzą natomiast, że rozbił się kolejny Boeing i znów zginęli ludzie - mówi w rozmowie z money.pl ekspert rynku transportowego Adrian Furgalski.
Jego zdaniem producent ma poważny problem, ponieważ zaufanie pasażerów gwałtownie spada. - Są badania przeprowadzone na rynku amerykańskim z których wynika, że połowa pasażerów za nic na świecie nie wsiądzie do Boeinga 737 Max. Za bardzo się boją - wyjaśnia. Dodaje, że teraz ta nieufność wrośnie jeszcze bardziej.
- Gdyby okazało się ostatecznie, że przyczyną katastrofy są problemy techniczne w kolejnym modelu samolotów, to nie można wykluczyć nawet upadłości Boeinga - przewiduje.
Pytamy, czy Boeing nie jest "za duży, by upaść". Koncern istnieje ponad sto lat, zatrudnia ponad 160 tysięcy ludzi i jest ważnym elementem amerykańskiego przemysłu. - Owszem, ale kiedyś nikt sobie nie wyobrażał, że Pan Am może upaść. A upadł, a świat kręci się dalej - mówi ekspert. Warto przypomnieć, że Pan Am zbankrutował właśnie z powodu katastrofy lotniczej - nad Lockerbie.
- Oczywiście to jest czarny scenariusz. Ale myślę, że trzeba brać go pod uwagę - dodaje Furgalski i sypie liczbami: - Boeing ma 50 mld dolarów zamrożonych w 400 uziemionych samolotach 737 Max. 5-6 mld dolarów zabezpiecza na roszczenia przewoźników, ale już wiadomo, że linie lotnicze będą domagać się raczej około 12 mld dolarów - wylicza.
Jego zdaniem ewentualny upadek Boeinga byłby ogromnym problemem nie tylko dla amerykańskiego przemysłu, ale dla całego światowego rynku lotniczego. Zresztą już teraz kłopoty producenta odbijają się na jego kontrahentach. Przykładem jest LOT, który płaci fortunę za uziemione boeingi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl