- Z miesiąca na miesiąc dostałam podwyżkę prądu o 40 procent. W tym roku za energię elektryczną i gaz płacę dwa razy tyle, co w poprzednim - wylicza pani Ania w rozmowie z money.pl. Inni przedsiębiorcy z branży, z którymi rozmawialiśmy, też mówią o potężnej fali podwyżek.
- Podwyżek wszystkiego. Ludzie wiedzą, że prąd drożeje, ale w tzw. gospodarstwach domowych i tak jest o wiele tańszy niż dla firm. A on jest droższy niemal z dnia na dzień - mówi z kolei pan Marcin, który prowadzi pizzerię.
Dziś gospodarstwa domowe płacą za energię ok. 300 zł za 1 MWh. Jeśli firmie uda się teraz kupić prąd za 450 złotych, właściciel czuje się, jakby złapał pana Boga za nogi - twierdzą nasi rozmówcy.
Podwyżek nie odczuli ci przedsiębiorcy, którzy kupili energię w kontrakcie ze stałą ceną. Płaci się nieco więcej niż początkowa cena rynkowa, ale ma się za to pewność utrzymania tej ceny przez określony czas.
- Zgłosił się do mnie handlowiec z firmy energetycznej, skorzystałem z tej okazji i dobrze na tym wyszedłem - przyznaje money.pl Piotr, właściciel niewielkiej piekarni ze słodkościami. Ale dodaje, że rok 2022, kiedy nie będzie już obowiązywać dotychczasowa umowa, może być dla niego niemiłą niespodzianką.
Jeśli ceny prądu pójdą w górę o 40-50 proc. (a tak przewidują analitycy), wymusi to wzrost cen. Dziś jest to czwarty punkt na liście jego największych wydatków - po pensjach, ZUS-ie i czynszu.
Ceny prądu najbardziej uderzają w te biznesy, które potrzebują go sporo, choćby w pizzerie. Do tej pory uważane za biznes ze stosunkowo niskim kosztem wytworzenia posiłku, dziś jednak podnoszą ceny.
Nie tylko prąd drożeje
Przedsiębiorcy z branży gastronomicznej narzekają też na inne podwyżki cen. Choćby sprzętów gastronomicznych (bo podrożała stal nierdzewna), chemii czy produktów spożywczych.
- Zastanawiamy się, kiedy i o ile będziemy musieli podnieść ceny. Problem w tym, że przez to stracimy klientów, którzy już teraz narzekają, że jest drogo. Zresztą klientów po pandemii wcale nie jest jakoś dużo. Błędne koło - mówi pan Marcin.
- Wśród klientów panuje przekonanie, że u nas kawa jest bardzo droga, a np. we Włoszech kosztuje 1 euro. Otóż tam kawy już od dawna nie kupi się za 1 euro. W dużych miastach kosztuje przynajmniej 1,5-2 euro. I mowa o espresso, które w Polsce też nie jest przesadnie drogie, to podobna cena - przekonuje pani Ania.
Brakuje rąk do pracy
Inni przedsiębiorcy z branży zwracają też uwagę na kolejne problemy. To choćby trudności ze znalezieniem pracowników. A szczególnie za proponowane w branży stawki.
- My naprawdę nie mamy więcej pieniędzy, ale kandydaci podnoszą swoje oczekiwania. A jak znajdzie się pracownika za niską stawkę, to jego kompetencje i zaangażowanie również są niskie. Musimy płacić więcej, ale to będzie miało przełożenie na ceny - podkreśla pan Piotr.
Dodaje, że obecnie wiele osób z branży zastanawia się, kiedy podnieść ceny i o ile. I czy "za jednym zamachem", czy przyzwyczajać klientów stopniowymi podwyżkami.
Bo kolejne nastąpią - pewną datą jest początek przyszłego roku. Wtedy obowiązywać zaczną jeszcze wyższe ceny prądu i wyższa pensja minimalna. To dla wielu przedsiębiorców może oznaczać gwóźdź do trumny. A na razie nieznany jest jeszcze wpływ spodziewanej 4 fali pandemii na biznes.
Już dziś wiele osób stara się obniżać koszty przez zmniejszanie gramatury produktów. Jeśli więc w restauracji dostaniecie mniejszego schabowego, a surówki będzie znacząco mniej - nie ma się czemu dziwić. Pan Marcin już rozważa zmniejszenie swojej pizzy o kilka centymetrów. Dzięki temu zmniejszy koszty i nie podniesie cen - przynajmniej na razie.