Kawiarnia "La Cafe" zachęcała klientów do "konsumpcji na miejscu". Jak to możliwe, skoro gastronomia musiała zostać zamknięta? Lokal wyjaśnił, że chce zawierać z klientami umowy o dzieło. Przedmiotem umowy miało być... napisanie opinii na temat produktów.
Firma zamierzała płacić za opinie 1 zł, a ta kwota byłaby odliczana od rachunku za kawę czy ciastka. Wszystko miało ruszyć w poniedziałek.
Tak się jednak nie stało - kawiarnia wyjaśnia, że pomysł "musi być jeszcze dopracowany". W innym przypadku kawiarnia mogłaby być nawet zamknięta przez "instytucje państwowe", sugerują jej właściciele. Pomysł, choć miał być konsultowany z adwokatem, trzeba więc przemyśleć jeszcze raz. Kawiarnia z Chełma jednak zapewnia, że "z niczego nie rezygnuje".
Jak słyszymy w "La Cafe", odzew po upublicznieniu pomysłu był gigantyczny. Odzywali się nie tylko klienci, ale też inni właściciele lokali gastronomicznych. Dopytywali o szczegóły i mówili, że chcieliby wprowadzić coś podobnego u siebie. - Co najmniej kilka takich telefonów już było - mówią nam pracownicy lokalu.
Pełne ręce roboty mają też prawnicy, którzy specjalizują się w obsłudze gastronomii. Na przykład Piotr Jankowski z Olsztyna. Jak mówi w rozmowie z money.pl, "czasy wymagają inwencji" od przedsiębiorców.
Radca prawny dodaje jednak w takich rozmowach, że nie jest w stanie dać zielonego światła dla takich pomysłów. - Mówię im, że można to robić na własne ryzyko - opowiada. I zaznacza, że ryzyko kar ze strony państwowych instytucji jest bardzo duże.
Policja na siłowniach
Przed gastronomią zamykane musiały być siłownie czy kluby fitness. I ich właściciele próbowali się jednak przed tym bronić. Krakowski Atlatnic chciał na przykład prowadzić zajęcia "w formie spotkań związku wyznaniowego" i prowadzić "sklep ze sprzętem do testowania".
Szybko jednak się z tego wycofano. "Zrezygnowaliśmy po pierwszej wizycie policji" - nie ukrywają właściciele lokalu. Klub jednak wciąż działa - "na zasadzie zorganizowanych zajęć i zawodów sportowych". "Policja nas bardzo często odwiedza i przepraszamy wszystkie osoby w tym klientów, którzy przez to mają nieprzyjemności w postaci spisania i wypytywania przez policję" - nie ukrywają jednak menedżerowie siłowni.
Prawnicy, z którymi rozmawialiśmy, są przekonani, że podobnych pomysłów będzie przybywać. - Nikt nie wie, ile potrwa lockdown. Dla mniejszych firm często wybór jest prosty: albo kombinujemy w ten sposób, albo się zamykamy - mówi jeden z nich.
Większość z nich nie wierzy jednak, że mała kawiarnia czy nieduża siłownia może wygrać z instytucjami państwowymi.
- Zawsze znajdzie się jakiś kruczek, który instytucja wykorzysta. Weźmy tę kawiarnię z Chełma. Ona mówiła o zatrudnianiu ludzi na umowę o dzieło. To problematyczne w kawiarni. Wiem, że w gastronomii to często praktykowane, ale to jednak może mieć konsekwencje. I służby mogą to wykorzystać. A co innego może zrobić kawiarnia? Zatrudniać na umowę o pracę za złotówkę? To już kompletnie nie wchodzi w grę - mówi nam warszawski adwokat.