- Jak ujawnia w rozmowie z money.pl Aleksandra Gajewska, wiceszefowa Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS), pierwsze wypłaty tzw. babciowego trafią na konta wnioskujących pod koniec listopada. Jeśli wniosek zostanie złożony do końca tego roku, będzie wyrównanie za październik i listopad.
- Rząd spodziewa się dużego zainteresowania programem. - Na dziś szacujemy, że ok. 90 proc. rodziców złoży wniosek, czyli ok. 530 tysięcy, ale jesteśmy przygotowani na 100 proc., gdyby taka sytuacja miała miejsce - zapewnia wiceminister Gajewska.
- Osoby, które pracują na umowę o dzieło, nie są przewidziane w katalogu potencjalnych beneficjentów programu "Aktywny Rodzic". - Rodzaj i wymiar umowy o dzieło powoduje, że nie jesteśmy w stanie uznać tego za aktywność zawodową w rozumieniu ustawy - stwierdza nasza rozmówczyni.
- "Babciowe" będzie przysługiwało także za ten miesiąc, w którym nastąpiło rozwiązanie stosunku pracy. W kolejnym miesiącu można skorzystać z innego świadczenia, np. "Aktywnie w domu" i w ten sposób pozostać w systemie świadczeń do momentu ustabilizowania swojej sytuacji zawodowej.
- MRPiPS zastanawia się nad reformą świadczeń rodzinnych, scaleniem części zasiłków, choć nadal podstawą wsparcia rodzin z dziećmi w Polsce ma być świadczenie 800 plus.
Grzegorz Osiecki, Tomasz Żółciak, money.pl: Od kiedy będzie można wnioskować o babciowe i jak szybko będą te pieniądze wpływać na konta tych, którzy to zrobią?
Aleksandra Gajewska, sekretarz stanu w Ministerstwie Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej: O babciowe będzie można wnioskować od 1 października, gdy ruszy program "Aktywny Rodzic". Natomiast wypłata świadczenia nastąpi do końca roku. Po rozmowach z ZUS-em zakładamy, że najprawdopodobniej będzie ono wypłacane pod koniec listopada.
Skąd takie założenie?
Wypłata świadczenia "Aktywni rodzice w pracy", czyli tego klasycznego "babciowego", na opiekę przez babcię, dziadka, inną bliską osobę czy nianię, jest uzależniona od aktywności zawodowej rodziców. Dlatego musimy mieć poświadczenie, że rodzice byli aktywni zawodowo w danym miesiącu oraz w jakim wymiarze. Sama sprawozdawczość składkowa odbywa się po miesiącu, którego dotyczy, dlatego praktycznie możliwy termin zakończenia tego procesu to 23. dzień następujący po danym miesiącu rozliczeniowym. Tak wygląda ten system i my naszym programem się w niego wypisujemy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To będzie weryfikowane z automatu czy trzeba będzie przesłać jakieś zaświadczenie od pracodawcy?
System jest w tej chwili przygotowywany i będzie prowadzony przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, który będzie pobierał dane dotyczące wysokości opłaconych składek, co oznacza, że proces będzie co do zasady zautomatyzowany. Zakładamy jednak, że jakaś część rodziców może spóźnić się z wnioskowaniem o te świadczenia lub będzie wymagała indywidualnych decyzji.
Ale nie będą na tym stratni? Dostaną wyrównanie?
Nie będą stratni. Nawet jeżeli złożą wniosek w grudniu, to dostaną wyrównanie także za październik i listopad. Tak jest jednak tylko na starcie programu, w tym okresie trzech pierwszych miesięcy jego funkcjonowania.
Do kiedy trzeba będzie złożyć wniosek, żeby dostać te pieniądze w pierwszym możliwym terminie?
Nabór będzie ciągły, a wszystko zależy od wieku dziecka. Świadczenie przeznaczone jest dla rodziców dzieci od pierwszego do trzeciego roku życia, czyli w wieku żłobkowym, kiedy rodzice wracają do pracy z urlopu rodzicielskiego. Zakładamy, że jesienią, kiedy program ruszy, może dojść do kumulacji liczby składanych wniosków, bo jest dużo dzieci w tym wieku. Na dziś szacujemy, że ok. 90 proc. rodziców złoży wniosek, czyli ok. 530 tysięcy, ale jesteśmy przygotowani na 100 proc., gdyby taka sytuacja miała miejsce.
Zakładacie, że wszyscy rodzice zawnioskują?
Jesteśmy na to przygotowani, jeżeli chodzi o możliwości operacyjne. Warto pamiętać, że ZUS obsługuje także program 800 plus, gdzie tych wniosków jest znacznie więcej. Natomiast tutaj będziemy mieli do czynienia z bardziej skomplikowaną platformą, która musi być lepiej dopracowana. Choćby dlatego, że "Aktywny Rodzic" składa się z trzech świadczeń i platforma, z której będą korzystali rodzice, musi być bardzo intuicyjna, prosta i przyjazna - tak, żeby rodzic mógł zapoznać się z różnymi możliwościami wyboru i dostosować konkretne świadczenie do swoich potrzeb. Dodatkowo rodzice będą mogli zmieniać rodzaje świadczeń w zależności od zmiany ich sytuacji zawodowej czy rodzinnej.
Mówi pani, że ZUS będzie sam sobie wszystko weryfikował, jeśli chodzi o aktywność zawodową rodziców. A co jeśli pojawią się jakieś wątpliwości? Trzeba będzie złożyć wyjaśnienia, przedłożyć jakiś dokument od pracodawcy?
Nie możemy wykluczyć, że pojawią się jakieś indywidualne przypadki, w których ZUS będzie dopytywał czy prosił o wyjaśnienia. I wtedy będzie prowadził takie postępowanie bezpośrednio z beneficjentami tego świadczenia. Tak jak dzieje się to teraz w przypadku pozostałych świadczeń.
Jaki jest najniższy możliwy wymiar pracy, który pozwoli na otrzymanie tego świadczenia?
Najpierw uporządkujmy sobie pewne rzeczy. W programie mamy trzy świadczenia: "Aktywni rodzice w pracy" ze świadczeniem 1500 zł miesięcznie, "Aktywnie w żłobku" ze świadczeniem do 1500 zł miesięcznie oraz "Aktywnie w domu", gdzie świadczenie wynosi 500 zł. Przy czym aktywność zawodowa rodziców badana jest tylko w przypadku pierwszego z tych świadczeń. Jeśli rodzice są czynni zawodowo, to z tego tytułu podlegają ubezpieczeniu emerytalnemu i rentowemu od podstawy.
Dla obojga rodziców minimalna wysokość wyniesie nie mniej niż 100 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę, czyli ona nie może być niższa niż 50 proc. dla jednego rodzica lub 30 proc. w przypadku osób prowadzących pozarolniczą działalność gospodarczą. Zależało nam na tym, aby tworząc te rozwiązania, nie stworzyć jednocześnie mechanizmu, który zdezaktywizuje rodziców, bo uznają, że ten system nie jest dla nich, że to jeszcze nie jest moment, aby wrócić z urlopu rodzicielskiego na pełny etat. Chodzi o to, aby rodzice mogli dostosować rodzaj świadczenia do swoich potrzeb.
Czyli niezależnie od tego, czy rodzic wróci do pracy na pełen etat, czy jego część, świadczenie jest w każdym przypadku w pełnej wysokości?
Tak. Aktywność zawodowa kobiet maleje wraz ze wzrostem liczby dzieci w rodzinie, w tym tych w wieku do sześciu lat. W przypadku mężczyzn nie widzimy tej tendencji. Dlatego głównie liczymy na możliwość zwiększenia aktywności zawodowej kobiet, wśród których poziom tej aktywności wynosi ok. 64 proc. Dla porównania wśród mężczyzn to ok. 84 proc.
64 proc. w przypadku kobiet to i tak wysoko w skali unijnej.
To prawda i nieprawda. Zależy od tego, jakie ma się ambicje. Na pewno jest to wskaźnik poniżej średniej Unii Europejskiej. Ponadto zauważyliśmy, że w przypadku aktywności zawodowej mężczyzn liczba dzieci nie ma znaczenia. Natomiast jeśli kobieta posiada dzieci, to im one są mniejsze, tym jej aktywność zawodowa jest niższa. Dlatego pracowaliśmy nad mechanizmami, które mogą wspierać kobiety w tym, aby mogły być aktywne zawodowo i łączyć pracę z życiem rodzinnym. Jednocześnie chcieliśmy zabezpieczyć się przed różnymi nadużyciami jak np. zawieraniem fikcyjnych umów.
Do tego wątku zaraz wrócimy, natomiast chcieliśmy jeszcze dopytać, jak to będzie w przypadku umów o dzieło. To stosunkowo niewielka grupa, bo ok. 300 tys. osób, ale tam nie ma opłacanych składek na ubezpieczenie społeczne.
Dlatego osoby, które pracują na umowę o dzieło, nie są przewidziane w katalogu potencjalnych beneficjentów programu "Aktywny Rodzic". Rodzaj i wymiar umowy o dzieło powoduje, że nie jesteśmy w stanie uznać tego za aktywność zawodową w rozumieniu ustawy.
Resort pracy rozważa możliwość oskładkowania umów o dzieło. Czy gdyby to nastąpiło, to wtedy tacy pracownicy mogliby uzyskać dostęp do "babciowego"?
Jeśli w ten sposób zakończy się proces pracy nad tymi zmianami i te osoby zaczną odprowadzać składki, to nie widzę przeszkód. Natomiast na ten moment tej decyzji nie ma, a system dostosowujemy do obecnego stanu.
A co jeśli ktoś pobierający" babciowe" nagle straci pracę? Albo zmieni ją i będzie miał przerwę w aktywności zawodowej? Wtedy czasowo straci to świadczenie?
Oczywiście rozumiemy, że sytuacja życiowa beneficjentów może się zmieniać i to niejednokrotnie w trakcie tych dwóch lat. Zasada jest prosta: jedno świadczenie na jedno dziecko w danym miesiącu. Natomiast rodzice będą mogli swobodnie zmieniać rodzaj świadczenia. Sytuacja zawodowa rodziców może się zmienić z ich inicjatywy, ale też niezależnie od nich. Świadczenie będzie przysługiwało także za ten miesiąc, w którym nastąpiło rozwiązanie stosunku pracy. W kolejnym miesiącu można skorzystać z innego świadczenia, np. "Aktywnie w domu" i w ten sposób pozostać w systemie świadczeń do momentu ustabilizowania swojej sytuacji zawodowej.
A jeśli ktoś zapomni zgłosić chęci przejścia z "Aktywnego rodzica w pracy" do "Aktywnie w domu" w sytuacji utraty pracy? To stresująca sytuacja, ktoś może o tym zwyczajnie zapomnieć.
Rodzic ma obowiązek poinformowania o tym, że jego sytuacja zawodowa się zmienia. Oczywiście będziemy starali się informować o tym rodziców w jak najbardziej przejrzysty sposób. Zastanawiamy się nad wprowadzeniem do systemu pewnego mechanizmu powiadamiania rodziców, co i kiedy należy zrobić. Pamiętajmy, że rodzic może maksymalnie dwa lata korzystać z "babciowego", bo dotyczy ono dzieci w wieku 1-3. Jestem przekonana, że rodzice są świadomi tego, w jaki sposób korzystają z wszelkich świadczeń.
Nie ma ryzyka, że te umowy aktywizujące z umowną babcią czy dziadkiem, stanowiące podstawę do wypłaty świadczenia w ramach "Aktywni rodzice w pracy", nie będą fikcyjne? Co, jeśli rodzice będą pobierać świadczenie i nie korzystać z pomocy osoby bliskiej, bo np. mają telepracę czy elastyczne godziny pracy i poradzą sobie bez dodatkowej opieki?
Niezależnie od pobieranych świadczeń, obowiązują konkretne przepisy prawa i my w tym porządku prawnym funkcjonujemy. Jeżeli ktoś zatrudni kogoś fikcyjnie, to mamy mechanizmy, żeby to monitorować i odpowiednio reagować. W toku prac nad programem analizowaliśmy, czy umowa uaktywniająca miałaby być obowiązkowa. Jedna z partii wchodzących w skład koalicji miała obawy wobec takiej formy współpracy z bliskimi dla siebie osobami, zwłaszcza z osobami, które są na emeryturze.
Musimy jednak pamiętać, że w momencie, w którym rodzice podpiszą umowę uaktywniającą, jest to korzystne dla obydwu stron. Z jednej strony państwo opłaci składki z tytułu tej umowy, a osoba, która jest na takiej umowie, dolicza sobie to do stażu pracy, co korzystnie wpływa na wysokość jej emerytury. Z drugiej strony taka umowa odciąża rodzica dziecka, który może wrócić do pracy po przerwie rodzicielskiej. Na pewno nie będziemy chodzić po domach i kontrolować rodzin. Byłoby to równoznaczne z przeskalowaniem całego projektu.
Jak zabezpieczyliście się na wypadek, gdyby podmioty prowadzące żłobki podwyższyły opłaty, wiedząc, że rodzice właśnie dostali zastrzyk gotówki?
Mieliśmy już jako państwo do czynienia z taką sytuacją, gdy ruszył Rodzinny Kapitał Opiekuńczy i dofinansowanie żłobków w wysokości 400 złotych. Dlatego uznaliśmy, że trzeba wprowadzić górny limit 2200 zł, jeżeli chodzi o wysokość opłat ponoszoną przez rodziców, powyżej której dany żłobek nie będzie kwalifikował się do otrzymywania świadczenia. Wszystko po to, aby opłaty rodziców za żłobek nie wzrosły nagle w nienaturalny sposób. Limit ten będzie corocznie waloryzowany tak, aby nadążać za zmianami cen.
Mówiąc inaczej - żłobki mogą sobie podwyższać opłaty, o ile chcą, tylko wówczas muszą się liczyć z tym, że nie przyjdą do nich rodzice objęci "Aktywnym rodzicem"?
Dokładnie. Warto dodać, że poszczególne gminy mają już swoje systemy wsparcia dla opieki żłobkowej. One przybierają różne formy. Natomiast mogą być gminy, które chciałyby dodatkowo, ponad ten nasz górny limit, dopłacić rodzicom, bo np. uważają, że mają na swoim terenie na tyle świetne żłobki, z na tyle wykwalifikowaną kadrę, że warto jeszcze do tego dopłacić z lokalnego budżetu. W takiej sytuacji gmina będzie mogła podjąć uchwałę, która pozwoli rodzicowi korzystać i z rządowego świadczenia, i gminnego.
My nie mamy nic przeciwko temu, natomiast nie pozwolimy na to, żeby opłata, którą ponoszą rodzice, była wyższa niż zakładany przez nas limit. Rozmawialiśmy też z przedstawicielami przedsiębiorców, tych największych, którzy świadczą usługi opieki żłobkowej na terenie Polski. Przedsiębiorcy z dużych miast zgłaszali wątpliwości, bo ich usługi w niektórych miejscach są droższe. Dlatego jeździmy po Polsce, rozmawiamy z prezydentami z dużych miast i zachęcamy do analiz, do odważnych decyzji tak, aby opieka żłobkowa była bardzo tania i dostępna.
Na jakie efekty liczycie?
Sam fakt, że zaprojektowaliśmy kompleksowy system, w którym gwarantujemy właściwie utrzymanie miejsc opieki w żłobkach, jest ogromną zmianą systemową i rynek bardzo szybko dostosuje się do tego. Mam nadzieję, że za rok będę mogła potwierdzić, jaki to jest "game changer".
Samorządowcy do tej pory nie mieli gwarancji finansowych, jeżeli chodzi o utrzymanie miejsc w żłobkach, bo to zadanie własne samorządu o charakterze fakultatywnym, a nie obowiązek. Dlatego w kolejce priorytetów, ten temat był zawsze spychany. Zrobię wszystko, abyśmy pod koniec 2026 r. żyli w kraju, w którym mamy o 100 tys. miejsc w żłobkach więcej niż dziś, przeszło połowa dzieci chodzi do żłobków, a standardy opieki i zajęć edukacyjnych były jednymi z najwyższych w Europie.
Ile pieniędzy na ten rok jest przeznaczone na "Aktywnego rodzica"? I ile program będzie kosztował finalnie?
W przyszłym roku koszt tego programu to niecałe 9 mld zł, a w tym roku jest to odpowiednio blisko 3 mld zł. Dużą zaletą tego programu jest to, że skonsolidowaliśmy różne świadczenia i połączyliśmy to w jeden program, aby dać rodzicom poczucie bezpieczeństwa. Według naszych wyliczeń będą to wystarczające środki.
Bardzo ważną częścią uzupełniającą program "Aktywny Rodzic" jest program "Aktywny Maluch". Tym pierwszym programem zapewniamy środki na utrzymanie miejsc opieki, a drugi umożliwia ich tworzenie. Dzisiaj mamy 1046 gmin w Polsce, tj. 42 proc. gmin w skali kraju, gdzie nie ma dostępu do żadnej formy opieki dla najmłodszych. Tam rodzice sami muszą zorganizować opiekę nad dziećmi.
Tylko czy to nie jest już przejaw zmian cywilizacyjno-demograficznych? Bo jak się rozmawia z samorządowcami, to są takie miejsca, gdzie ludzie wyjechali i nie ma komu chodzić do tych szkół. Czy zagęszczanie sieci żłobków nie sprawi, że za kilka lat będzie kłopot z ich utrzymaniem?
Jak widać, na razie w niemal połowie gmin w Polsce nie ma takich miejsc. Docelowo dla rozwoju samorządów ważne jest konkurowanie na usługi społeczne. Jeżeli ktoś chce, żeby mieszkańcy zostali w jego gminie, to właśnie kwestie opieki nad małym dzieckiem, kwestie senioralne czy edukacyjne mogą być decydujące. Poza tym mamy dokładne dane, jak wygląda sytuacja demograficzna w poszczególnych gminach, ile rodzi się tam dzieci i gdzie powinny pojawić się miejsca opieki.
Mamy też świadomość tych problemów demograficznych. Jeden z samorządowców powiedział nam, że jego gmina wyludnia się i ma dużą szkołę, którą musi utrzymać. Usiadłyśmy z panią minister Barbarą Nowacką i zaczęłyśmy o tym rozmawiać. Roboczo nasze departamenty wypracowały rozwiązania, abyśmy mogli jedną z form opieki wczesnodziecięcej wprowadzić także właśnie w takich szkołach. Szkoła lub przedszkole udostępni miejsce, a w ramach programu "Aktywny Maluch" gmina dostosuje przestrzeń do potrzeb małych dzieci.
Tylko to są inne dzieci. Rozumiemy, że to będzie musiała być wydzielona część.
W ramach "Aktywnego Malucha" dofinansujemy różne formy opieki. Najmniej skomplikowaną formą jest dzienny opiekun. To najprostsza forma o charakterze rodzinnym, która może być prowadzona nawet w mieszkaniu. I właśnie małe grupy, do ośmiorga dzieci, mogą być lokowane w takich miejscach. To może być też inny lokal niż szkoła czy przedszkole w danej gminie.
Właśnie w porozumieniu z ministrem finansów Andrzejem Domańskim uruchomiliśmy program "Pierwszy dzienny opiekun w gminie". Na ten cel przeznaczyliśmy 60 mln zł. W ramach dofinansowania można otrzymać 8 tys. zł miesięcznie na zatrudnienie opiekuna i do 300 tys. na dostosowanie budynku do utworzenia placówki. To jest program dla "białych plam", czyli gmin, które obecnie nie oferują żadnej formy opieki. Zaletą dziennego opiekuna jest fakt, że możemy oswajać rodziców z opieką wczesnodziecięcą, pokazywać, jak ważną rolę w życiu małego dziecka ma kontakt z rówieśnikami, rozwój umiejętności językowych, poznawczych. Jestem przekonana, że jeżeli chodzi o standardy i cały system żłobkowy, to w tej kadencji wprowadzimy jakościową zmianę. Zarówno jeżeli chodzi o dostęp, standardy, jak i świadomość rodziców.
Chcieliśmy zapytać o system świadczeń. Na początku roku 500 plus wzrosło do 800 plus, do tego doszło "babciowe". Jakub Sawulski, główny ekonomista Instrat, w rozmowie z money.pl przekonuje, że bolączką polskich transferów jest ich bezwarunkowość: takie same sumy trafiają do rodzin bogatych i biednych. A ich duże koszty powodują niechęć do waloryzacji. Dane z 2023 r. pokazują, że skrajne ubóstwo jest najwyższe od lat.
Od momentu gdy rozpoczęłam pracę w resorcie, zaczęłam się temu bardzo dokładnie przyglądać w kontekście świadczeń rodzinnych. Jeśli chodzi np. o świadczenie rodzicielskie (tzw. kosiniakowe - przyp. red.) analizujemy, czy mogłoby ono ulec pełnej automatyzacji, tym bardziej że obecnie koszty jego obsługi są na poziomie nawet 4,5 proc., a pełna automatyzacja doprowadziłaby do tego, że mielibyśmy to na poziomie 0,2-0,4 proc. Mamy też całą grupę zasiłków rodzinnych wpłacanych dla osób spełniających kryteria dochodowe.
Okazuje się, że 80 proc. beneficjentów tych świadczeń korzysta też ze świadczeń pomocy społecznej. Czyli ta grupa idzie w dwa miejsca po pieniądze i jest weryfikowana przez dwa inne systemy weryfikacji. Kosztogenne systemy, powiedzmy to wprost. Czy w takim razie ten system jest dobrze skrojony? Zaczęliśmy się tutaj zastanawiać, zadawać pytania, których nikt tu w resorcie nie zadawał od lat. Powstaje pytanie, czy te świadczenia nie powinny być w pewnym stopniu scalone. Ważne jest także, żeby te różne formy pomocy były lepiej skoordynowane i trafiły do tych najbardziej potrzebujących. Dlatego obecnie analizujemy i w najbliższym czasie zaproponujemy konkretne zmiany do dyskusji eksperckich i społecznych.
To byłaby duża reforma?
Tak, duża zmiana, która byłaby odpowiednio konsultowana. Jestem przekonana, że pracownicy pomocy społecznej mają doświadczenie, aby odpowiednio ukierunkować tę pomoc. Jeżeli zmiana miałaby być przeprowadzana, to oczywiście nie tylko przesunięte zostaną zadania, ale i środki. W 2023 r. wydatki na "becikowe" i inne świadczenia rodzinne wyniosły 2,3 mld zł. Chciałabym ten system uprościć, skonsolidować i scyfryzować tak, aby zaoszczędzone pieniądze przeznaczyć na podwyższenie wynagrodzeń i poziomu świadczeń.
Dla mnie najważniejsze jest, żeby te pieniądze były kierowane do osób, które rzeczywiście tego potrzebują. Zakładamy, że podstawą wsparcia rodzin z dziećmi w Polsce jest świadczenie wychowawcze 800 plus i cały system pozostałych świadczeń musi się do niego odnosić.
Kiedy może być gotowa koncepcja?
Jesteśmy na końcówce analiz. Jeśli pokażą, że to słuszna koncepcja, to będę przedstawiać ją kierownictwu i do niej przekonywać. Jestem przekonana, że takie zmiany trzeba wprowadzać zdecydowanie, konsekwentnie i szybko, tak żeby pod koniec kadencji zobaczyć ich efekty, czyli żeby weszły w życie w 2026 r., ale żeby był odpowiednio długi czas na przeprowadzenie całej transformacji.
Rozmawiali Grzegorz Osiecki i Tomasz Żółciak, dziennikarze money.pl