To atrakcyjna grupa zawodowa. Biegle posługuje się uniwersalnym językiem (angielskim), pracuje w określonych językach programowania, z dowolnego miejsca na świecie, jest wysoce pożądana i opłacana. Wypchnięci z własnego kraju, szukają alternatyw, a Polska i kraje ościenne, także Ukraina i Litwa, robią wiele, by ich przejąć. I, na szczęście, Polska w tych wysiłkach jest najskuteczniejsza.
Tylko w ciągu paru miesięcy działania z całego programu skrojonego pod ten konkretny cel - Poland Business Harbour, wydaliśmy ponad 10,8 tys. wiz. Oznacza to, że wyjęliśmy z Białorusi ok. 7 proc. tamtejszych specjalistów. Ukraina i Litwa nie mają takiej siły rażenia.
- Polityka białoruska dała sygnał do rozejrzenia się poza strefę komfortu. Dzięki zdarzeniom z poprzedniego roku, jak i tym ostatnim, świadomość “lepszego” i spokojniejszego życia, oddalonego o zaledwie kilkaset kilometrów, rozbudziła apetyt na zmianę i zadbanie o lepsze jutro. Dla swoich rodzin i własnej ścieżki kariery takiego specjalisty - mówi Dmitrij Żatuchin, pochodzący z Ukrainy, od wielu lat działający w Polsce prezes firmy programistycznej DO OK.
- Z powodu sytuacji na Ukrainie i Białorusi, trwa swoisty drenaż mózgów. Wielu specjalistów szuka możliwości rozwoju poza granicami tych krajów - mówi Tomasz Kucharski, prezes SoftwarePlant. - Białoruś jest poniekąd ewenementem, to bardzo dojrzały rynek, potężny sektor IT - dodaje.
Białoruska Dolina Krzemowa
Jego kolebka - miński Park Wysokich Technologii - był podjętą przed laty próbą dopalenia rodzącego się sektora IT. Za projekt odpowiadał sam Łukaszenka. Jak czytamy w raporcie Centrum Polityk Publicznych, przychylne spojrzenie dyktatora ma dość ironiczne źródło - w kraju było tak źle, że łapano się każdej możliwości, wcześniej sam Łukaszenka nie wierzył za bardzo w siłę i znacznie sektora IT, nie uważał go za kluczowy.
Co odbija mu się teraz czkawką, bo to właśnie społeczność skupiona wokół IT i internetu jest symbolem oporu przeciw władzy. A władza odpłaca pięknym za nadobne, ucinając wiele z dotychczasowych przywilejów.
Białoruś odpowiada Europie. Konflikt obejmuje niebo
Sam Park oferował szereg ulg, dopłat, jest zwolniony np. z VAT i CIT, choć w zeszłym roku cofnięto te ulgi wielu rezydentom. Skala jego rozwoju zaskoczyła wszystkich, dzikie, dwu i trzycyfrowe wzrosty w różnych kategoriach to norma w ostatnich latach. Sektor IT stanowi blisko 7 proc. tamtejszego PKB.
Do tego ogromny potencjał eksportowy, tylko w 2019 r. wartość eksportu przebiła 2,1 mld dol.
- 90 proc. rozwiązań idzie na eksport, ulepsza gospodarki krajów UE, USA czy Kanady. Patrząc na raporty branżowe za 2020 r., to polskie firmy są ciut z tyłu. Ale wierzę, że dzięki większej różnorodności i integracji z białoruskimi talentami, szybko to przegonimy - mówi Dmitrij Żatuchin.
Choć większość tych wysiłków to outsourcing dla zagranicznych firm, pojawiły się także rodzime przedsiębiorstwa - notowana na giełdzie w Nowym Jorku EPAM Systems, jedna z pierwszych firm w Parku. Jej kapitalizacja rynkowa przekracza 27 mld dol. Dla porównania nasz CD Projekt to na teraz ok. 23-24 mld, ale złotych.
Inna firma? Wargaming.net z roznoszącą wrogów na froncie gier mobilnych "World of Tanks" (wycena powyżej miliarda dol.). - Aplikacja MSQRD, przejęta przez Facebook, czy system wspomagający obieg dokumentów, PandaDoc, powstały na Białorusi - uzupełnia Dmitrij Żatuchin.
- Do czasu destabilizacji politycznej, białoruscy programiści mieli zbliżone warunki do polskich firm IT z okresu 2015-18 - mówi Dmitrij Żatuchin. - Zarobki dla programisty to ok. 2 tys. dol., plus pakiety socjalne i benefity, jak kompensacja usług medycznych czy dodatkowe dni wolne, choć to bardziej standard branżowy niż benefit - wylicza Żatuchin. - Osoby w tym sektorze zarabiają 3-4 razy więcej niż statystyczny obywatel. To większa różnica niż w Polsce - wyjaśnia.
Klasa sama w sobie
Dodajmy, że Białoruś, z racji swojej specyfiki, oferuje bardzo nieliczne możliwości rozwoju. Droga inżyniera to jeden z najlepszych sposobów poprawienia sobie bytu w kraju lub znalezienia dobrej pozycji to zarobkowej emigracji do pracy innej niż fizyczna. I może dlatego, kogo by z branży nie zapytać, wychwala tamtejszych specjalistów pod niebiosa.
- Zaangażowani, ambitni, dokładni. Albo doświadczeni specjaliści w swoich dziedzinach, albo młodzi, którzy szybko się uczą – wylicza Tomasz Kwiatkowski. – Nie uważam, by odstawali od polskich programistów, którzy należą do światowej czołówki, jeśli chodzi o umiejętności - dodaje.
Polska, Ukraina czy Litwa łakomie patrzą na białoruskich specjalistów. Problemem jest brak rąk do pracy. Rynek zaczął produkować masowo niskiej klasy programistów po krótkich, intensywnych kursach, z których wielu weszło na tę ścieżkę, bo skusiły ich bizantyjskie zarobki, a nie zainteresowanie branżą. Zarobki owszem, są bizantyjskie, ale dla specjalistów, którzy mają staż i osiągnięcia. Zarobki młodego adepta lub osoby po kursie do pensji specjalistów mają się tak, jak zarobki wziętych adwokatów do obrońców z urzędu.
Mimo to rynek rozwija się tak szybko, że wciąż mu mało. - Zbyt wolne kształcenie, niedostosowane do obecnych potrzeb programy uniwersyteckie, ogromna konkurencja o aktywnych i doświadczonych specjalistów na rynku - wymienia Dmitrij Żatuchin. Dodaje, że te problemy da się częściowo rozwiązać właśnie dzięki ściąganiu ekspertów m. in. ze Wschodu.
Programista też człowiek
Tylko po co ktoś, kto pracuje w uniwersalnym języku, jest pożądany wszędzie, gdzie by nie pojechał, może liczyć na stabilizację i wysokie pensje, miałby wybrać Polskę?
Paradoksalnie dlatego, że specjaliści IT, wbrew stereotypom, to ludzie i trapią ich ludzkie lęki. Może nieprzesadnie ekstrawertyczni, rozważając z tego czy innego powodu przeprowadzkę, chcą trzymać się tak blisko swojej kulturowej kolebki, jak się tylko da.
- Osoba z Białorusi, która zna lub wiąże przyszłość z programowaniem, coraz częściej spogląda na Polskę jako potencjalne miejsce pracy i życia. Wspólna granica, podobna kultura, czy mniejsza niż w przypadku innych państw bariera językowa, istotnie wpływają na wybór Polski przez naszych sąsiadów - uzupełnia Kowalski.
Wreszcie, nie tylko o kulturę tu chodzi, ale i relację dolara do rodzimej waluty. Mińsk jest, zwłaszcza z perspektywy kosztowej Polaka - wręcz radykalnie tanim miejscem do życia i migrujący specjaliści starają się jak najmniej te koszty życia podbijać.