Gwałtowny napływ migrantów do Wielkiej Brytanii nastąpił po 2004 roku, kiedy do Unii Europejskiej przystąpiło 10 państw, głównie z Europy centralnej. Wielka Brytania była jednym z niewielu państw, które nie stawiało żadnych ograniczeń chętnym do przyjazdu. Kto chciał, wsiadał do autokaru w Bratysławie, Wilnie czy Warszawie i jechał szukać szczęścia gdzieś w Zjednoczonym Królestwie.
Odkąd Wielka Brytania opuściła UE, zmieniły się zasady pobytu. Część imigrantów wróciła do swoich krajów po tym, jak nie spełnili warunków koniecznych dla uzyskania statusu umożliwiającego dalsze życie w Wielkiej Brytanii. Ilu od początku zeszłego roku zatrzasnęło za sobą drzwi w wynajmowanych mieszkaniach w Cardiff, Leeds czy Liverpoolu – jeszcze nie wiadomo. Na dokładne obliczenia przyjdzie czas, gdy pandemia się skończy. Wtedy bowiem okaże się, ilu z tych, którzy wyjechali, ma zamiar wrócić.
Madeleine Sumption, dyrektor Obserwatorium Migracji na Uniwersytecie Oksfordzkim zwróciła uwagę w rozmowie z dziennikarzami "Financial Times", że prawdopodobnie wyjechało między 100 a 300 tys. osób.
"To tak, jakby większość mieszkańców Cardiff nagle zdecydowała się opuścić Wielką Brytanię i nikt nie jest pewien, kiedy, ani czy wróci" – podsumowuje "FT".
Na początku roku pisaliśmy, że eksperci cytowani przez "Rzeczpospolitą" oceniali, że w skali kraju liczba cudzoziemców zmniejszyła się w 2020 r. o około jedną szóstą. Według szacunków wyjechał co piąty Polak. Liczba mieszkańców samego Londynu spadła o 700 tys.
Jeśli chodzi o Polaków, to wyjeżdżających podzielimy na dwie kategorie. Pierwsza to ta, która nie sprowadziła rodziny, a druga to ci, którzy odnieśli sukces i korzystając z doświadczenia, chcą teraz odnieść sukces w Polsce.
Tony Blair nie żałuje decyzji
O masowych wyjazdach "FT" rozmawiał z Tonym Blairem, byłym brytyjskim premierem. To właśnie jego rząd Partii Pracy podjął decyzję o otwarciu rynku pracy i nieskrępowanym wjeździe dla wszystkich chętnych (spośród krajów "starej Unii" na podobny krok zdecydowały się w 2004 r. jeszcze tylko Irlandia i Szwecja)
- Prowadziliśmy politykę otwartego rynku pracy, ponieważ w tamtym czasie nasza gospodarka kwitła i potrzebowaliśmy siły roboczej – przyznał Blair. Przyznał, że jego rząd nie doszacował, ile osób przyjedzie. Zaznaczył, że gdyby wiedział, jak wiele osób sciągnie do Wielkiej Brytanii, zaostrzyłby pewne warunki, jakie Zjednoczone Królestwo miało im do zaoferowania. Ograniczyłby na przykład dostęp do zasiłków (w praktyce otrzymywał je każdy chętny, kto tylko wykazał, że mieszka na terenie Wielkiej Brytanii) lub zobowiązał do wyjazdu tych, którzy w określonym czasie nie znaleźli pracy.
Pomimo tych niedociągnięć, były premier broni decyzji o otwarciu granic dla obywateli "nowych państw".