W czwartek w godzinach popołudniowych gruchnęła informacja o zatrzymaniu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne adwokata Romana Giertycha. Mecenas jednak nie był jedną osobą, na którą parol zagięło CBA. Zatrzymany został również przedsiębiorca Ryszard K.
- Zatrzymania dotyczą grupy osób, które są zamieszane w sprawę wyprowadzenia niemal 92 mln zł z giełdowej spółki deweloperskiej. Wśród zatrzymanych są biznesmen Ryszard K., adwokat Roman G. [Roman Giertych ostatecznie zgodził się na publikowanie nazwiska, Ryszard K. się na to nie zdecydował - red.] oraz byli członkowie zarządu spółki - wyjaśniała Polskiej Agencji Prasowej rzeczniczka Prokuratury Regionalnej w Poznaniu prok. Anna Marszałek.
Ryszard K. majątek zbił na kontraktach państwowych
Swoją karierę Ryszard K. rozpoczął w Niemczech. Jeszcze przed 30. urodzinami wyjechał za chlebem do RFN jako pracownik Centrali Handlu Zagranicznego Polservice. Działo się to w latach 80.
Do kraju wrócił niedługo przed transformacją. Zarobione na Zachodzie 35 tys. dolarów zainwestował w Polsce w niewielką firmę komputerową - Prokom. W kolejnych latach stał się jej właścicielem.
K. nie był informatykiem i nie napisał żadnego programu komputerowego. A jednak nie przeszkadzało mu to zarządzaniu firmą związaną z szybko rozwijającym segmentem informatycznym.
Dla Prokomu okres dynamicznego rozkwitu przypada na rok 1991. Wtedy to właśnie spółka ta wygrała przetarg na obsługę wyborów parlamentarnych. Jak się okazało, pierwsze całkowicie wolne wybory w Polsce były też preludium do szeregu kolejnych kontraktów ze spółkami powiązanymi ze Skarbem Państwa.
W następnych latach firma K. tworzyła systemy: m.in. dla NIK-u, Poczty Polskiej, KGHM-u, Ruchu oraz PZU. Najgłośniejszym zleceniem firmy była budowa sieci komputerowej dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych w 1997 roku.
Marcin Łukasik z money.pl przed rokiem przypominał, że prace dla ZUS-u szły w parze z reformą emerytalną. "Gazeta Wyborcza" natomiast pisała w swoim portalu internetowym, że informatyzacja ZUS-u w momencie reformy o mały włos nie pogrążyła przedsiębiorstwa.
W tamtym czasie przepisy emerytalne zmieniały się bez przerwy, co utrudniało pracę informatykom, którzy po prostu nie nadążali za legislacją. Z tego powodu opóźniało się przekazywanie pieniędzy do OFE, a w ZUS rosła dziura budżetowa. Dlaczego? Ponieważ będący w powijakach system informatyczny nie nadążał z identyfikacją dłużników.
Na celowniku służb
Transformacja informatyczna ZUS-u ostatecznie zakończyła się sukcesem. Zakład w podpisanej z Prokomem umowie w zasadzie uzależnił się od usług spółki K. na wiele lat. ZUS za realizację zlecenia miał zapłacić ok. 3 mld złotych. A umową tą w późniejszych latach zainteresowało się Centralne Biuro Śledcze.
Lata 2007-2008 to szczyt imperium K. W 2007 roku jego majątek był wyceniany na 4,5 mld złotych. Był on piątym najbogatszym Polakiem. Rok później miesięcznik "Forbes" umieścił go 897. miejscu w rankingu Miliarderów Świata (z majątkiem szacowanym na 1,3 mld dolarów).
K., aby uniknąć problemów z politykami, sympatyzował z przedstawicielami wszystkich ugrupowań. Byłych polityków chętnie zapraszał do swoich spółek. Nie uszło to uwadze rządzącym za czasów pierwszych rządów Prawa i Sprawiedliwości (lata 2005-2007).
- Chcemy jasno powiedzieć, że są w Polsce tzw. wielcy biznesmeni, którzy kolekcjonują w swoich spółkach byłych ministrów, byłych posłów. Chcemy powiedzieć takim panom (...), że jeśli liczą na to, że dzięki temu będą oni ponosili z tego korzyści w biznesie, to są w wielkim błędzie - mówił w 2006 roku ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński, cytowany przez "GW".
O ile K. nie storpedowała informatyzacja ZUS-u, o tyle biznesmen nogę powinął na tzw. aferze gruntowej, która wymiotła z ówczesnego rządu Andrzeja Leppera. Ludzie związani z liderem Samoobrony mieli domagać się łapówki w zamian za pomoc w odrolnieniu gruntu. Szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego twierdził, że ostatecznie nie doszło do jej wręczenia, bo doszło do "przecieku" o tym, że śledczy są na tropie. Uczestnikiem spotkania - na którym szef MSW Janusz Kaczmarek miał ostrzec posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza - miał być właśnie Ryszard K.
Ostatecznie śledztwo przeciwko K. i Kaczmarkowi zostało umorzone. Natomiast prokuratura w 2009 roku (za czasów rządów PO-PSL) postawiła w tej sprawie zarzuty Kamińskiemu. Sąd skazał go na trzy lata więzienia, ale przed uprawomocnieniem wyroku polityka ułaskawił Andrzej Duda.
Zmiana biznesów
W 2008 roku Prokom połączył się z Asseco Poland. Polski biznesmen szukał innych możliwości dla biznesu. Kontrolował m.in. fundusz inwestycyjny Prokom Investments, który posiadał m.in. akcje Polnordu (spółki budowlanej) i Biotonu (spółki biotechnologicznej).
Bioton zajmuje się produkcją leków. Na giełdzie debiutował w 2005 roku. W szczytowym okresie była notowana w indeksie WIG20. I ciągle rosła. W latach 2008-2009 przyszło jednak załamanie. W 2013 roku biznesmen sprzedał pakiet Biotonu po 2 grosze za akcje.
W międzyczasie biznesmen postanowił również poszukiwać ropy naftowej w Kazachstanie i w Rosji za sprawą spółki Petrolinvest. Wzbudziło to duży entuzjazm inwestorów.
Na warszawskim parkiecie spółka zadebiutowała w 2007 roku. Pierwsze notowanie przyniosło 72-procentowe przebicie w porównaniu do ceny emisji. Jednak obiecywanych złóż ciągle nie było.
W 2018 roku akcje Petrolinvestu przestały być notowane na GPW. Spółka była zadłużona i zmierzała w prostej linii do bankructwa. "Wyborcza" przypomina, że komornik - poszukujący pieniędzy dla wierzycieli - stwierdził, że koszty egzekucji przewyższyłyby wartość aktywów.
Trzy lata wcześniej natomiast K. zrezygnował z kontroli nad Prokom Investments. Pozostawił firmę tonącą w długach. Spółka nie miała nawet środków na przeprowadzenie upadłości. W kwietniu 2020 roku zmieniła nazwę na Futurion 1 oraz siedzibę. Z Trójmiasta przeniosła się do stolicy.
Na początku 2019 roku media obiegła informacja, że dług K. został wystawiony w internecie.