Blisko 200 tys. polskich dzieci już od stycznia będzie dostawać wyższe świadczenie rodzinne. Taki bonus czeka jednak tylko tych, u których przynajmniej jeden z rodziców mieszka i pracuje w Niemczech. Powód? Niemieckie "500+", czyli "Kindergeld" znów rośnie. I to rekordowo.
Już w tym miesiącu pierwszy, wyższy przelew. I wtedy spora grupa Niemców oraz Polaków wraz z rodzinami (i wszystkich osób legalnie mieszkających i pracujących za naszą zachodnią granicą) zobaczy na koncie o kilkanaście euro więcej na każde dziecko.
Na każde pierwsze i drugie dziecko niemiecka Familienkasse - czyli Niemiecki Urząd Rodzinny - wypłacać będzie w tym roku po 219 euro w ramach "Kindergeld". To w przeliczeniu blisko 990 zł.
Na każde trzecie dziecko w rodzinie świadczenie wynosi już 225 euro. Z kolei na czwarte i każde kolejne jest to po 250 euro (czyli w przeliczeniu ponad 1,1 tys. zł). I tak rodzina z dwójką dzieci dostanie co miesiąc 438 euro, a rodzina z piątką dzieci aż 1163 euro.
W 2021 roku na jedno dziecko przypadnie po około 180 euro więcej w ciągu dwunastu miesięcy. To w przeliczeniu około 800 zł podwyżki. Może być więcej, gdy rodzina jest liczniejsza. Może być mniej, gdy rodzina korzysta też z pieniędzy w Polsce. Podwyżka jest jednak faktem.
Niemcy rok w rok na zasiłek rodzinny "Kindergeld" wydają blisko 35 mld euro. To w przeliczeniu 158 mld zł, czyli równowartość czterech lat działania "Rodziny 500+".
Wsparcie dla rodzin warte tysiące
Nasi zachodni sąsiedzi od lat są w europejskiej czołówce krajów wspierających rodziny. Statystyczna rodzina państwa Müller (odpowiednik naszych Kowalskich) może uzyskać około 5 tys. euro każdego roku na ulgach i świadczeniach rodzinnych. Od podatków można odliczyć koszty utrzymania, koszty edukacji dzieci, a do tego jest spora ulga dla rodzin.
Nie jest tajemnicą, że tysiące Polaków mieszkających i pracujących za granicą też z części świadczeń korzysta. Najwięcej - z zasiłku na dzieci, czyli właśnie "Kindergeld".
Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego Niemcy to właśnie drugi ulubiony kraj wyjazdowy Polaków. Przebywa tam około 800 tys. naszych rodaków. Więcej jest tylko w Wielkiej Brytanii - i to nieznacznie.
Czytaj także: Najpierw podatek cukrowy, teraz akcyza. Zaskakująca propozycja Ministerstwa Sprawiedliwości
Z kolei z danych niemieckiego ministerstwa finansów wynika, że ze świadczenia korzysta około 200 tys. polskich dzieci. Jeszcze kilka lat temu było to niewiele ponad 100 tys. Spora część pieniędzy wędruje zresztą przez granicę, bo dziecko wcale nie musi mieszkać w Niemczech, by otrzymywać świadczenie. Wystarczy, że robi to jeden z rodziców i jednocześnie tam pracuje.
Tegoroczna podwyżka "Kindergeld" jest jedną z największych w ostatnich latach. Zwykle świadczenie albo się nie zmieniało, albo rosło o kilka euro. Jeszcze w grudniu świadczenie warte było 204 euro, w styczniu jest to już o 15 euro więcej. I choć waloryzacja "Kindergeld" nie odbywa się co roku, to warto zauważyć, że w ogóle jest. Od kiedy świadczenie istnieje, jego wartość została podniesiona trzykrotnie.
Kindergeld w obecnej formule - czyli zasiłku rodzinnego wypłacanego na każde dziecko - istnieje od 1975 roku. Wtedy Niemcy wypłacali po 50 marek niemieckich dla młodego członka rodziny, czyli równowartość dzisiejszych 67 euro. W 2002 roku, gdy nasi sąsiedzi zaczęli używać euro, było to już 154 euro na każde pierwsze, drugie i trzecie dziecko.
Poniższy wykres pokazuje, jak wartość świadczenia zmieniała się z biegiem lat.
A jak wynika z analizy money.pl, zmiana wartości świadczenia w ostatniej dekadzie w sporej części pokrywa się z rosnącymi w Niemczech cenami. W ciągu ostatnich dziesięciu lat Niemcy podnieśli wartość świadczenia o blisko 20 proc. - z 184 euro w 2010. Tymczasem od 2010 do 2019 roku (pełnych danych za 2020 rok jeszcze nie ma) ceny urosły o około 16 proc.
500+ bez zmian
Takiego szczęścia nie mają za to Polacy. Ceny rosną w ostatnich miesiącach wyjątkowo mocno. A 500 zł to nie to samo co niemal cztery lata temu.
Sztandarowy projekt PiS już w swojej nazwie zawiera stałą kwotę - na dziecko idzie z budżetu państwa co miesiąc 500 zł. Miesiąc w miesiąc miliony polskich rodzin dostają przelew na właśnie taką kwotę lub jej wielokrotność w przypadku większej liczby dzieci. Jest jednak pewne "ale".
Przy wzroście cen towarów przelewane pieniądze będą z miesiąca na miesiąc, z kwartału na kwartał coraz mniej warte. I o tym powinni wiedzieć wszyscy rodzice. Z biegiem lat do koszyka włożą po prostu mniej.
Czytaj także: Punkt szczepień w pracy? Pracodawca ma do tego prawo
Innymi słowy: 500 zł w kwietniu 2016 roku, kiedy program startował, pozwalało na zrobienie zdecydowanie większych zakupów (rozumianych i jako produkty spożywcze, i jako usługi, i jako opłacanie energii itp.) niż teraz.
Dlaczego tak się dzieje? Siłę nabywczą pieniędzy przelewanych co miesiąc na konta rodziców prawie czterech milionów dzieci zżera od ubiegłego roku inflacja. W tej chwili sztandarowy pomysł PiS mógłby mieć nazwę "Rodzina 454+", bo na takie średnie zakupy pozwala świadczenie. Oczywiście porównując koszyki z 2016 i 2020 roku.
Jak mówił w rozmowie z money.pl wiceminister Stanisław Szwed, od dyskusji o ewentualnej waloryzacji świadczenia ucieczki nie będzie. Nie znaczy to jednak, że to temat na ten moment. - Gdy gospodarka będzie na normalnych obrotach, będzie się można zastanowić, jak tymi środkami dysponować i co zmieniać - mówi. I nie pozostawia złudzeń. O los programu był pytany m.in. w programie "Money. To się liczy".
I identyczną odpowiedź z ust przedstawicieli Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej można usłyszeć za każdym razem - planów brak, na dyskusję przyjdzie czas.
Fakt jest jednak taki, że rząd mógłby wysokość świadczenia zmienić niemal bez problemu (pod kątem prawnym, a nie finansowym). Zgodnie z przepisami, Rada Ministrów może w każdym momencie - w drodze rozporządzenia - zwiększyć wysokość kwoty wypłacanej rodzicom.
Pełna waloryzacja nie będzie jednak tania. Gdyby rząd premiera Mateusza Morawieckiego chciał przywrócić świadczeniu 500+ wartość 500 zł, musiałby wydać ponad 4 mld zł. Gdyby "500+" miałoby się zmienić w "525+", to z budżetu musiałoby powędrować o blisko 2 mld zł więcej w ciągu roku.
Jak wynika z szacunków money.pl, przy obecnym tempie zmian cen za dziesięć lat 500 zł będzie warte mniej niż 400 zł z kwietnia 2016 r. Za 18 lat będzie to tylko 326 zł. Oczywiście im dłuższą perspektywę założymy, tym program 500+ będzie mniej wart.
W charakterze ciekawostki można potraktować fakt, że w roku 2263 program będzie wart mniej niż złotówkę z czasów startu. To jednak jedynie zabawa statystyką i założenie, że przez najbliższe 250 lat nie pojawi się deflacja, czyli spadki cen. I oczywiście, że taki czas przetrwa program PiS.