Piątek - 27 tys. infekcji. Sobota - 27 tys. infekcji. Niedziela - 24 tys. infekcji. W ciągu zaledwie trzech dni weekendu służby poinformowały o 79 tys. potwierdzonych przypadkach koronawirusa. To dokładnie tyle, ile wykryliśmy przez pierwsze 201 dni epidemii. Jeden weekend listopada to dokładnie tyle samo zakażeń, ile pojawiło się w Polsce od 4 marca do 20 września.
Łączna liczba zakażeń w Polsce to już 546 tys. Jednocześnie Ministerstwo Zdrowia potwierdza 7,8 tys. zgonów wywołanych koronawirusem i chorobami współistniejącymi. Pomocy w szpitalach wymaga 20 tys. zakażonych, czyli mniej więcej co 10 zdiagnozowany w ostatnim czasie Polak.
Jak wynika z danych, w tej chwili aktywnych przypadków wirusa (czyli wyłącznie potwierdzonych infekcji pomniejszonych o liczbę zgonów i liczbę osób, które wyzdrowiały) jest mniej więcej 313 tys. Tyle osób jest w tej chwili w izolacji.
A przecież dochodzi do tego jeszcze ponad 400 tys. Polaków, którzy są na przymusowej kwarantannie. Łącznie 700 tys. Polaków jest zamkniętych w domu z powodu izolacji (przechodzą ją osoby z potwierdzonym wynikiem) i kwarantanny (wysyłane są na nią osoby podejrzewane o kontakt z wirusem). Około 2 proc. Polaków w tej chwili wyjść ze swojego mieszkania nie może.
Jeżeli w ciągu tygodnia ogólna liczba wykrytych zakażeń dobije do poziomu 189 tys., to premier Mateusz Morawiecki i minister zdrowia Adam Niedzielski będą decydować o wprowadzeniu całkowitego lockdownu, czyli tzw. "narodowej kwarantanny".
A to oznacza powrót do sytuacji sprzed sześciu miesięcy - zamknięta większość zakładów usługowych, policja i wojsko na ulicach i niemal całkowity zakaz wychodzenia z domu (poza pracą lub niezbędnymi zakupami). Jesienne spacery lub grzybobranie w 2020 roku przejdą wtedy dość szybko do historii. A jak pokazują liczby, jesteśmy o krok o tego stanu.
Czytaj także: Czy warto oskładkować umowy zlecenia? [Opinia]
W ciągu ostatnich 5 dni służby poinformowały o 131 tys. zakażeń (od 4 do 8 listopada). Jeżeli najbliższe dwa dni przyniosą po 29 tys. zakażeń, to kwestia kwarantanny będzie się rozstrzygać jeszcze w tej połowie tygodnia. A przecież warto przypomnieć, że sam minister zdrowia Adam Niedzielski spodziewa się dni, gdy liczba wykrytych infekcji przekroczy 30 tys.
Jeżeli tempo wzrostu zakażeń z ostatnich 5 dniu utrzyma się w tym tygodniu, to poziomy bezpieczeństwa przekroczymy już za około 3 dni. Nadzieją dla wszystkich jest poniedziałek. Zwykle przynosi znaczny spadek liczby wykrytych infekcji, gdyż są to wyniki testów zleconych w niedzielę. A tych - jak pokazują wszystkie dotychczasowe poniedziałki - bywało mniej.
To jednak nie jest efekt zwalniającej epidemii. To efekt mniejszej liczby testów, które są zlecane w niedzielę. Dostęp do lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej jest wtedy trudniejszy, a więc mniej Polaków trafia na badania. Zazwyczaj pracuje wtedy też mniej diagnostów, więc i raportowanych wyników jest mniej. Na ścieżkę wzrostu zwykle wraca się we wtorek.
Czytaj także: Sprytny dom bez rachunków i pozwolenia na budowę. "Minimalizm to kierunek, w którym powinniśmy iść"
Na bazie modelu Interdyscyplinarnego Centrum Modelowania Matematycznego i Komputerowego Uniwersytetu Warszawskiego szacowaliśmy, że lockdown stanie się pewny pomiędzy 15 a 20 listopada.
To już 15 listopada - według modelu ICM - przekroczymy pierwszy próg bezpieczeństwa, który wskazał premier Mateusz Morawiecki. A właśnie z prognoz ICM korzysta między innymi rząd, a cała ekipa ekspertów jest elementem zespołu ds. monitorowania i prognozowania epidemii COVID-19 powołanego przez Ministra Zdrowia.
A to by oznaczało, że dzieli nas od lockdownu zaledwie 7 dni. I szacunki w programie "Money. To się liczy" potwierdzał minister zdrowia Adam Niedzielski. Wskazywał, że na rządowych biurkach leżą niemal identyczne daty.
Każdy kolejny dzień pokazuje jednak, że pesymistyczne szacunki (zakładały szybkie rozprzestrzenianie się wirusa) zespołu ICM są nad wyraz optymistyczne. Ostatnie dni przynoszą o wiele więcej zakażeń niż wynikałoby to z modelu matematycznego stworzonego pod koniec października.
Mówiąc wprost: ostatni tydzień jest o wiele gorszy niż można było się spodziewać. To oznacza, że kolejna aktualizacja modelu będzie oznaczać zakażenia przekraczające 30 tys. dziennie. O ile, oczywiście, wprowadzone obostrzenia nie podziałają. I jednocześnie, o ile decyzja o lockdownie nie zapadnie wcześniej.
Przykład? ICM szacował, że piątek i sobota przyniosą po około 22 - 24 tys. infekcji. Tymczasem oba dni przyniosły po 27 tys. zakażeń. W niedzielę rzeczywista i szacowana liczba przypadków niemal się pokrywały (różnica wyniosła kilkaset przypadków). A to oznacza, że czas dzielący nas od lockdownu dramatycznie się skrócił. Teoretyczny licznik kwarantanny narodowej po prostu przyśpieszył.
I premier, i minister zdrowia o zamknięciu gospodarki i Polaków będą musieli najwyraźniej myśleć o wiele szybciej.