W czwartek po południu wcześniejszymi wyborami oraz utratą stanowisk dla koalicjantów zagroził szef klubu PiS Ryszard Terlecki. Swoje słowa potwierdził w piątek podczas konferencji prasowej w Sejmie. W piątek rano w rozmowie z RMF polityczną bombę spuścił z kolei również Marek Suski.
Jeden z czołowych polityków PiS powiedział wprost, że po nocnym głosowaniu nad "ustawą futerkową" koalicja w praktyce przestała istnieć. I o Porozumieniu Jarosława Gowina oraz Solidarnej Polsce mówił już jako "byłych koalicjantach".
W Polsat News z kolei Piotr Muller przyznał, że jednym z rozpatrywanych obecnie scenariuszy jest rząd mniejszościowy, pozbawiony właśnie kilkudziesięciu posłów partii koalicyjnych.
Zapalnikiem było wspomniane głosowanie, w którym PiS-owi sprzeciwili się niemal wszyscy politycy Solidarnej Polski, a wielu członków Porozumienia wstrzymało się od głosu.
Będą zmiany w rządzie?
Gdyby deklaracje szefostwa PiS okazały się prawdziwe, to czeka nas prawdziwa rewolucja w rządzie. I to prawdopodobnie znacznie większa niż zapowiadana od kilku miesięcy rekonstrukcja.
Na początek weźmy ministrów. Porozumienie ma ich obecnie dwóch. I o ile posada Wojciecha Murdzka w resorcie nauki i szkolnictwa wyższego i tak nie była zbyt mocna, to już ewentualna dymisja wicepremier Jadwigi Emilewicz byłaby sporym zaskoczeniem.
Warto jednak podkreślić, że akurat minister rozwoju wyłamała się i zagłosowała za przepisami forsowanymi przez Jarosława Kaczyńskiego. Nie tak jak jej koledzy z Porozumienia, którzy w większości wstrzymali się od głosu.
Zdecydowanie przeciwni byli natomiast Zbigniew Ziobro i Michał Woś, którzy w rządzie reprezentują Solidarną Polskę. Oni również mogą się pożegnać ze stanowiskami, gdyby rzeczywiście w koalicji doszło do przesilenia.
Na koniec jeszcze Jan Krzysztof Ardanowski. On co prawda nie jest członkiem żadnego z koalicjantów, ale również w nocnym głosowaniu był przeciwko ustawie futrzarskiej.
Wiceministrowie na cenzurowanym
W bardzo licznym rządzie Zjednoczonej Prawicy nie brakuje również przedstawicieli koalicjantów wśród wiceministrów.
Największe tornado może przejść przez resort sprawiedliwości. Prezesowi oprócz Zbigniewa Ziobry sprzeciwili się podczas głosowania również wiceministrowie - Michał Wójcik, Marcin Warchoł i Sebastian Kaleta. Z kolei Marcin Romanowski, który co prawda posłem nie jest i nie głosował, też jest mocno kojarzony ze Zbigniewem Ziobrą i stanowisko może stracić niejako "przy okazji".
Co dalej? Stanowiska mogą stracić inni przedstawiciele Solidarnej Polski - wiceminister klimatu Jacek Ozdoba czy Janusz Kowalski z resortu aktywów państwowych.
Ten ostatni już po głosowaniu i wypowiedziach Suskiego i Terleckiego był gościem programu "Tłit" w Wirtualnej Polsce. - Od rana normalnie pracuję - tak odpowiedział na pytanie o swoją ewentualną dymisję.
Wiceministrem obrony narodowej przy takim scenariuszu przestałby być Marcin Ociepa z Porozumienia, podobnie jak jego partyjni koledzy Andrzej Gut-Mostowy (resort rozwoju) i Jacek Żalek (resort funduszy i polityki regionalnej).
Kolejni politycy na cenzurowanym to Wojciech Maksymowicz z resortu nauki czy Iwona Michałek z ministerstwa rodziny. Oboje są obecnie członkami Porozumienia.
Próbowaliśmy się skontaktować z kilkoma z wymienionych wiceministrów. Ich telefony jednak milczą, a na przesyłane wiadomości nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
Rekonstrukcja może się więc okazać znacznie szersza niż wydawało się jeszcze kilka tygodni temu. Jak powiedział szef klubu PiS Ryszard Terlecki, więcej będzie wiadomo po poniedziałkowym spotkaniu prezydium partii.
Nie da się jednak wykluczyć scenariusza, w którym liderzy Zjednoczonej Prawicy znajdą wspólny język i po weekendzie zdołają zakopać topór wojenny. Wtedy wymienieni ministrowie będą mogli w większości spać spokojnie.