- Ile pracuję dziennie? To zależy. Czasami jest to 8, czasami 7,5 godziny. Tylko, że do tego muszę jeszcze doliczyć przerwę. Tu szef czasem daje nam pół godziny, ale czasem wydłuża się do godziny. Nie liczę jednak soboty, bo wtedy też pracuję kilka godzin - mówi Dominik, który pracuje w małej, rodzinnej firmie na Podlasiu.
W jego zakładzie stolarskim są jednak tacy, którzy wyrabiają po 10-12 godzin dziennie. Szef płaci im za godzinę pracy, a nie stałą stawkę. Im więc zależy, żeby zarobić więcej.
- Jak jest zlecenie, to nie ma zmiłuj. Pracuje się i jeszcze więcej, byle tylko zdążyć na czas - dodaje.
Według jego wyliczeń średnio wyrabia ok. 50 godzin w tygodniu i ok. 200-210 w miesiącu. To i tak zdecydowanie więcej niż wynika z kodeksu pracy. Ten mówi, że norma dobowa to 8, a tygodniowa 40 godzin.
Tyle teoria. Według unijnego urzędu statystycznego Polacy należą do jednych z najbardziej zapracowanych narodów. Choć kodeks mówi, że norma to 40 godzin, to średnio pracujemy po 41,1 godzin w tygodniu. Więcej czasu w pracy spędzają jedynie Brytyjczycy (42,3 godzin). W przypadku Cypru, Austrii czy Grecji różnice między nami są już niewielkie i wynoszą ułamki godziny.
Nic więc dziwnego, że tak zapracowani Polacy mówią: "dość". Z badania Ariadna wykonanego na zlecenie money.pl wynika, że aż 55 proc. z nas jest za skróceniem czasu pracy z 8 do 7 godzin dziennie. Zdecydowanie na tak jest co czwarty z nas. Nieco większy odsetek zwolenników krótszego dnia w pracy jest wśród mężczyzn. To akurat nic zaskakującego – według Eurostatu to mężczyźni pracują dłużej od kobiet.
Ile osób jest przeciwnych? Według ankietowanych takiego rozwiązania nie popiera jedynie 28 proc. Sporo osób, bo aż 17 proc. jest niezdecydowanych.
- Aktualnie trwają dyskusje i rozważania dotyczące skrócenia norm czasu pracy i wprowadzenia krótszego, 7-godzinnego dnia pracy – mówi radczyni prawna Natalia Sznajder-Brońska z Kancelaria AXELO Prawo i Podatki dla Biznesu.
Skrócenie czasu w pracy w swoich obietnicach wyborczych miała partia Razem. W zeszłym roku PSL złożył z kolei w sejmie propozycję, by 7 godzin pracowali rodzice dzieci do 15. roku życia. Pomysł przepadł.
Problem w tym, że skrócenie doby pracowniczej to rewolucja w całej gospodarce. - Ucięcie tej jednej godziny w ciągu dnia., to ogromny wzrost kosztów pracy. Ta jedna godzina daje 30 dni urlopu płatnego w skali roku. Za ten czas będzie płacił pracodawca – mówiła w programie Money. To się liczy Joanna Torbe, ekspert BBD ds. rynku pracy. – Polacy pracują najwięcej w Europie, ale pod względem jakości pracy jesteśmy czwarci od końca – dodawała.
Natalia Sznajder-Brońska tłumaczy, że zmiana czasu pracy nie oznacza obligatoryjnego obcięcia pensji. Pracownik zarabiający minimalną krajową nadal by ją dostawał, choć pracował by mniej. Co z tymi, którzy dostają więcej?
- Nie można wykluczyć, iż pracodawcy i tak dokonywaliby obniżek pensji, przynajmniej w początkowym okresie, jednak mimo to zobowiązani byliby do zachowywania pewnych granic i zapewnienia co najmniej płacy minimalnej na dotychczas obowiązujących zasadach - wyjaśnia.
Według niej zmiana czasu pracy nie może opierać się tylko na opinii samych pracowników. Trudno bowiem stwierdzić, czy w ten sposób uda się zadbać o wzrost produktywności, wydajność czy nawet zadowolenie z pracy.
- Do rozważania i rozwiązania nadal pozostają bowiem problemy takie jak sposób organizacji pracy, w tym zapewnienie właściwego zagospodarowania czasu pracy, deficyt pracowników na rynku pracy, obniżenie liczby osób w wieku produkcyjnym, potrzeba zapewnienia większej elastyczności godzin pracy. To bowiem te kwestie mają znaczenie kluczowe - wyjaśnia ekspertka Kancelarii AXELO Prawo i Podatki dla Biznesu.
Tego typu rozwiązania nie są jednak niczym odkrywczym. W Irlandii tydzień pracy liczy 39 godzin, we Włoszech 38, w Danii 37. To sprawia, że pracownicy kończą pracę np. w piątek wcześniej niż w inne dni. Pełny siedmiogodzinny dzień pracy obowiązuje natomiast we Francji. Tam każdy w tydzień wyrabia 35 godzin.
Trzeba jednak pamiętać o specyfice naszej gospodarki. Polska jest jedną wielką montownią - samochodów, maszyn, pralek, itp. Tu trudno o większą produktowność przy skróceniu czasu pracy. Co innego w branżach kreatywnych. Przedsiębiorcy nad Wisłą nie patrząc na zmiany w prawie pracy już takie rozwiązania stosują. W firmie Social Tiger dzienna norma to nie 8, nie 7, a jedynie 6 godzin. Praca zaczyna się o 10, a kończy o 16.
- Decyzję o wprowadzeniu sześciogodzinnego dnia pracy podjąłem ze względu na to, że w branży reklamowej i tak jest często konieczność robienia nadgodzin – mówił założyciel firmy Franciszek Georgiew w rozmowie z serwisem PulsHR.
Kto chce więc 7-godzinnego dnia pracy i tak musi przygotować się na nadgodzinny. To zupełnie jak u Dominika - niby kodeks mówi 8 godzin, a rzeczywistość wskazuje na 9. Rachunek na koniec i tak musi się zgadzać.
Masz newsa? Wyślij na #dziejesie!