Rząd chwali się, że poprzez przyjęty właśnie projekt ustawy polska kolej otwiera się na graczy z zagranicy, konkretniej innych krajów Unii Europejskiej. Prawda jest taka, że jak dotąd kolej wcale nie była zamknięta na te firmy. Pokazuje to przykład czeskiego Leo Expressu, który coraz śmielej wjeżdża na polskie tory i dostaje na to zgodę od Urzędu Transportu Kolejowego.
Niemniej takie informacje zawsze są bardzo dobre dla pasażerów. Ci mogą liczyć na znaczne obniżki opłat za przejazdy. Na trasach, gdzie konkurencja istnieje to średnio 40 proc. mniej na bilecie, na co zwraca uwagę w rozmowie z money.pl Adrian Furgalski, ekspert rynku transportowego w zespole doradców gospodarczych TOR.
- Polski rynek kolejowy nie był zamknięty. Nie można mówić, że przewoźnicy z zagranicy będą mogli wjechać do Polski, bo oni już mogą to robić. Urząd Transportu Kolejowego zachowywał się bardzo uczciwe, wydając pozwolenia na działanie w naszym kraju czeskiego przewoźnika. Przyjęty przez rząd projekt ustawy nie otwiera żadnego rynku i nie oznacza, że od razu do Polski wejdą przewoźnicy z Niemiec, Francji czy innych krajów - podkreśla Furgalski.
Jak pisaliśmy na łamach money.pl na początku stycznia, czeski prywatny przewoźnik kolejowy Leo Express uzyskał od Urzędu Transportu Kolejowego zgodę na uruchomienie czterech par pociągów dziennie z Terespola przez Warszawę i Katowice do Pragi. To jednak nie koniec, czeka też na pozwolenie na obsługę połączeń między Krakowem a Warszawą.
Jak na tę informację zareagowało PKP Intercity? Zaczęło obawiać się o swój wynik finansowy. Gdy tylko Leo Express złożył wniosek o dostęp do trasy do Terespola, nasz narodowy przewoźnik przesłał opinię do Urzędu Transportu Kolejowego, w której pisał o ryzyku "zaburzenia równowagi ekonomicznej na liniach kolejowych, na których planowane jest uruchomienie czterech dodatkowych par pociągów dziennie".
- PKP nie powinno upatrywać zagrożenia wśród konkurencyjnych przewoźników, a wśród transportu drogowego i starać się przekonać do siebie większą liczbę podróżnych - twierdzi Adrian Furgalski. Co więcej, jak dodaje ekspert, Polska jest jednym z nielicznych krajów UE, które dokładają ogromne sumy do pasażerskich przejazdów kolejowych, dużo powyżej unijnej średniej.
- Trzeba się nad tym zastanowić, czy dalej dorzucać pieniądze do choćby takich tras, jak Warszawa - Kraków, które zarabiają na siebie - podkreśla Furgalski Dodaje też, że PKP nie ma się czego obawiać, ponieważ umowa z resortem infrastruktury dotycząca dopłat dla polskiego przewoźnika do 2030 r. będzie realizowana, więc PKP Intercity i tak jest w uprzywilejowanej sytuacji.
Podkreślmy raz jeszcze, najważniejsza z punktu widzenia pasażerów jest rosnąca konkurencyjność, choć to, by na naszych torach pojawili się zagraniczni przewoźnicy tak naprawdę wymaga lat.
Patrząc na jedną z najbardziej popularnych tras: Warszawa - Kraków, obecnie za przejazd w czasie 2,5 godz. za bilet trzeba zapłacić 139 zł, a w przypadku Pendolino już 150 zł. Przyjmując zasadę, że dzięki zwiększeniu konkurencyjności płacilibyśmy 40 proc. mniej, cena spadłaby do ok. 85 zł.
Co zmieni ustawa?
Rząd podkreśla, że przepisy, które muszą przejść teraz proces legislacyjny, nie tylko otworzą polski rynek kolejowy na innych graczy z Unii Europejskiej. Zmian jest więcej.
W wydanym przez KPRM komunikacie czytamy, że ustawa wzmocni niezależność i bezstronność zarządcy infrastruktury kolejowej, poprzez m.in. ograniczenie możliwości wywierania na niego wpływu przez innych uczestników rynku kolejowego, w szczególności przez przewoźników kolejowych (np. Intercity, Cargo) lub podmioty sprawujące kontrolę nad tymi przewoźnikami.
Do tego zapewni przejrzystość przepływów finansowych i rozliczeń między zarządcami infrastruktury i przewoźnikami kolejowymi. Tu zaproponowano m.in. zakaz wzajemnego udzielania pożyczek między zarządcą a przewoźnikiem kolejowym, a także nałożenie obowiązku prowadzenia przez zarządcę szczegółowej dokumentacji dotyczącej współpracy handlowej i powiązań kapitałowych z innymi podmiotami wchodzącymi w skład tego przedsiębiorstwa.
Poprawić ma się też efektywność i przejrzystość zasad udostępniania infrastruktury. Dzięki możliwości prowadzenia negocjacji dotyczących opłat za dostęp do torów. Mają się także wzmocnić uprawnienia prezesa Urzędu Transportu Kolejowego.
Projekt ustawy jest rządowym projektem, więc czeka go jeszcze sejmowa debata, skierowanie do sejmowej komisji, później głosowania w Sejmie i Senacie, a na końcu podpis prezydenta. Po tym wszystkim ustawa wejdzie w życie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl