Minister w Kancelarii Premiera był gościem w programie "Jeden na jeden" TVN24. Dziennikarka prowadząca rozmowę zauważyła, że polityk zainwestował oszczędności w obligacje, co można wyczytać z jego oświadczenia majątkowego. Zapytała, ile na tym zarobił.
Znaczna ich część to są obligacje 10-letnie, dlatego jeszcze nic nie zarobiłem. To się dopiero okaże, ile zarobię – odpowiedział Henryk Kowalczyk.
Kowalczyk nie uwierzył Glapińskiemu?
Dziennikarka jednak nie odpuszczała i zwróciła uwagę, że na tzw. obligacjach antyinflacyjnych zarabia się w momencie, gdy inflacja spada z wysokiego pułapu. Dlatego też na pewnym odcinku czasowym ich rentowność może wynieść nawet 19,8 proc.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kupowanie obligacji Skarbu Państwa, to tak może zabrzmi zbyt patetycznie, ale to jest właśnie pożyczanie pieniędzy państwu. To jest najlepsza lokata kapitału, patriotyczna. Zawsze powtarzam, że dług publiczny powinien być lokowany w kraju i najlepiej, jak to obywatele pożyczają pieniądze państwu, tak jak jest w Japonii – stwierdził Henryk Kowalczyk.
Czy zatem minister nie uwierzył prof. Adamowi Glapińskiemu? Dziennikarka przypomniała, że szef Narodowego Banku Polskiego (NBP) pod koniec 2021 r. stwierdził, że inflacja wynika z czynników zewnętrznych i reakcja na szok cenowy podwyżką stóp procentowych byłaby "szkolnym błędem". Ostatecznie Rada Polityki Pieniężnej (RPP) rozpoczęła cykl podwyżek już miesiąc po tej wypowiedzi.
W odpowiedzi polityk stwierdził, że bardzo dobrze się stało, że RPP zwlekała z podwyżką stóp. W jego ocenie dzięki temu Polska ma dziś niemal najmniejsze bezrobocie, a zarazem gospodarka rozwijała się najszybciej w Unii Europejskiej.
Henryk Kowalczyk jest zresztą kolejnym członkiem rządu, który zainwestował w obligacje państwowe w czasie, gdy inflacja zaczęła rosnąć. To samo zrobił Mateusz Morawiecki. W odpowiedzi na narastającą krytykę premier jednak zdradził, że zyski z tego tytułu przeznaczy na cele charytatywne.
Problem ze zbożem wróci?
W ostatnich dniach znów powrócił temat zboża. Rosja zawiesiła tzw. porozumienie zbożowe, które gwarantowało możliwość transportu ukraińskiego zboża przez Morze Czarne. Pojawiły się zatem sugestie, że UE w samach solidarności z Ukrainą może poluzować obostrzenia dotyczące importu zboża z tego kraju.
Mam poczucie, że może tak się stać, że Unia Europejska może zawiesić ograniczenia w ramach solidarności z Ukrainą i chęci pomocy producentom. Może to być punkt zapalny na polskim rynku. W Polsce już trwają żniwa, już mamy nadwyżkę zboża, które było obiecane, że będzie sprzedane – zauważył w programie "Newsroom" Wirtualnej Polski prof. Sławomir Kalinowski z Polskiej Akademii Nauk.
Czy rzeczywiście Polskę znów "zaleje" zboże z Ukrainy? – Mam nadzieję, że nie, dlatego że do 15 września obowiązuje decyzja Komisji Europejskiej (o wstrzymaniu importu – przyp. red.), ale myślę, że od 15 września również powinna być przedłużona. Taką decyzję i taki wniosek podjęły wszystkie kraje przygraniczne. Mam nadzieję, że to zostanie podtrzymane. Polska z tymi krajami to zrobi – odpowiedział były minister rolnictwa.