Z powodu wojny w Ukrainie i blokady portów czarnomorskich Unia Europejska otworzyła rynek dla ukraińskiego zboża, które wcześniej było eksportowane głównie przez ukraińskie porty. Odbiło się to mocno na rynkach kilku unijnych krajów, leżących blisko Ukrainy, nie tylko polskim.
Mimo że porty zostały częściowo odblokowane, to import ukraińskiego zboża do krajów ościennych, należących do UE, nadal był opłacalny - przypominają eksperci OSW. Jak dodają, w krajach Europy Środkowej, które od lat są eksporterami netto zbóż i roślin oleistych, pierwszy raz import z Ukrainy zaczął odgrywać tak istotną rolę na ich własnych rynkach. I odbija się bardzo mocno na miejscowym rolnictwie.
Z tego powodu Polska, Węgry, Rumunia, Bułgaria i Słowacja wystosowały list do szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen, w którym domagają się interwencji w sprawie napływu ukraińskiego zboża do UE. Temat budzi ogromne emocje w Polsce. Przeciwko importowi protestują rolnicy, a minister rolnictwa Henryk Kowalczyk podał się do dymisji. Nowy minister Robert Telus poinformował natomiast niedawno, że Ukraina zaproponowała, by przez pewien czas bardzo mocno ograniczyć, a nawet zatrzymać całkowicie rozładunek ukraińskiego zboża w Polsce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Obraźliwa" pomoc z Brukseli
Jak zwraca uwagę Ośrodek Studiów Wschodnich, kwestia strat ponoszonych w związku z napływem ukraińskiego zboża to obecnie także istotny temat w Rumunii.
Sprawa zaogniła się w połowie marca, kiedy stało się jasne, że Komisja Europejska chce przeznaczyć na wsparcie rumuńskich rolników tylko 10 mln euro (dla porównania - Bułgaria ma dostać 17 mln, a Polska niecałe 30 mln euro). Rumuńscy rolnicy tymczasem szacują swoje straty na 200 mln euro, a proponowaną przez KE pomoc oceniają jako "obraźliwą". Część z nich oficjalnie zadeklarowała, że tych pieniędzy nie weźmie. Zapowiadają też protesty - pierwszy odbył się 7 kwietnia.
"Jak przekonują przedstawiciele stowarzyszeń rolniczych, problemem jest nie tylko niska cena sprowadzanego zboża (zmniejszająca konkurencyjność ich produkcji i zmuszająca ich do obniżek), lecz także fakt, że uruchomienie korytarza tranzytowego przez Rumunię (przede wszystkim do miejscowych portów) doprowadziło do niekontrolowanego - nawet pięciokrotnego - wzrostu kosztów logistyki. Dostępność ciężarówek, wagonów towarowych i barek uległa znacznemu ograniczeniu. W efekcie część rumuńskich rolników nie była w stanie sprzedać swojego zboża" - wskazują eksperci OSW.
Jak podają, z danych Stowarzyszenia Producentów Rolnych z Dobrudży wynika, że od listopada 2022 roku ceny pszenicy spadły o 35 proc. - z 370 do 240 euro za tonę. Według rumuńskich rolników zboże z Ukrainy nie spełnia norm jakościowych (m.in. jest modyfikowane genetycznie) i bywa uprawiane przy użyciu niedopuszczalnych pestycydów.
OSW zwraca uwagę, że temat zboża doprowadził do napięć politycznych w Rumunii. Rzecznik współrządzącej Partii Narodowo-Liberalnej twierdzi, że odpowiedzialność za tę sytuację ponosi minister rolnictwa Petre Daea z koalicyjnej Partii Socjaldemokratycznej.
Również związany z Partią Narodowo-Liberalną prezydent Klaus Iohannis krytykuje ministra, punktując, że "dane przekazane KE przez resort mogły nie być dokładnie przemyślane".
Z drugiej jednak strony zarzuca on Komisji Europejskiej, że ta zachowuje się "ultrabiurokratyczne" - trzyma się formuł księgowych i nie uwzględnia poświęcenia rumuńskich rolników. Także opozycja krytykuje ministerstwo rolnictwa.
Rządzące partie przekonują natomiast, że wkrótce uda się wynegocjować większe wsparcie - dodaje OSW.
Poważny problem ze zbożem ma też Bułgaria
Ośrodek zwraca uwagę, że również w Bułgarii temat ukraińskiego zboża jest istotny, choć był przesłonięty kampanią przed wyborami do parlamentu 2 kwietnia, w której nie przewijał się w narracji głównych partii.
"Rząd tymczasowy i politycy największych ugrupowań (poza prorosyjskim Odrodzeniem) unikają wypowiedzi, które mogłyby zostać uznane za niechętne wobec Ukrainy. Skupiają się natomiast na zabieganiu o większe wsparcie od UE i rozwiązanie tego problemu na poziomie wspólnotowym" - czytamy w opracowaniu OSW.
Na Węgrzech problem importu zboża podnoszą głównie organizacje branżowe, władze z kolei skupiają się na zarzucaniu Komisji Europejskiej nieadekwatnej reakcji na ten kryzys.