Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
oprac. KRO
|

Kolumbijskie kartele narkotykowe i bank w Skierniewicach. Kulisy śledztwa dziennikarzy

Podziel się:

Dziennikarze "Gazety Wyborczej" i "Superwizjera" TVN we wspólnym śledztwie pokazują przepływ przez Polskę pieniędzy pochodzących najprawdopodobniej od kolumbijskich karteli narkotykowych. W procederze biorą udział przedsiębiorcy z Panamy, Izraela oraz bank w Skierniewicach.

Kolumbijskie kartele narkotykowe i bank w Skierniewicach. Kulisy śledztwa dziennikarzy
Bank w Skierniewicach prał pieniądze kartelu narkotykowego? Oto kulisy śledztwa ("Superwizjer" TVN, Adobe Stock, Pawel Kacperek)

Z materiałów opublikowanych wspólnie przez obie redakcje dowiadujemy się, że sygnał o nieprawidłowościach napłynął z Belgii. W sierpniu 2017 r. belgijska ambasada w Polsce przekazała prokuratorze informacje, że do banku w Skierniewicach wpłynęło 400 tys. euro wyłudzone z belgijskiego budżetu.

Dwie firmy Panamczyka w Polsce. Bank w Skierniewicach na pasku

Śledczy postawieni w stan gotowości natychmiast podjęli trop. Okazało się, że pieniądze trafiły do firmy N. Na miejscu jej siedziby w Michałowicach koło Skierniewic była jednak rudera w trakcie remontu. Dziś natomiast na parterze budynku znajduje się restauracja.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Przyszły rok przyniesie cięcia? Oto branże, które najbardziej się ich obawiają

Wspomniana firma N., jak i C., mają wspólnego właściciela – obywatela Panamy i finansistę, który do Polski przybył w 2016 r. Służby zwalczające pranie pieniędzy ujawniły, że na rachunki obu podmiotów wpływały przelewy z całego świata, choć nie prowadziły one żadnych biznesów.

Oficjalnie zajmują się one usługami finansowymi dla giełd kryptowalut. Zdaniem prokuratury jednak jest to tylko przykrywka.

Wspomniane firmy próbowały założyć rachunki w komercyjny bankach, jednak te nie były zainteresowane współpracą. Udało się to dopiero w Skierniewicach. Tamtejszy bank, naciskany przez nadzór finansowy, zawiadomił prokuraturę w momencie, gdy na podmioty kierowane przez Panamczyka parol zagięły służby. Swoje doniesienie złożył też Generalny Inspektor Informacji Finansowej.

Wrocławska prokuratura, która przejęła śledztwo, zablokowała pieniądze na rachunkach obu firm. Z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, iż znajdowały się tam pieniądze z Belgii. Po drugie, z uwagi na fakt, że "podjęto uzasadnione podejrzenie, że w sprawie może dochodzić do wypełnienia znamion czynu zabronionego polegającego na praniu pieniędzy" – wyjaśnił w postanowieniu prokurator z Wrocławia, cytowany przez "Wyborczą" i "Superwizjera".

Przez Izraelczyka do Kolumbii

Z ustaleń śledczych wynika również, że pieniądze odnalezione w Skierniewicach trafiły tam z handlu narkotykami. Zajmować się tym miał Izraelczyk mieszkający i robiący interesy w Panamie.

Dowodami w sprawie są zeznania trzech świadków – jednego ze Stanów Zjednoczonych (na prośbę Polaków przesłuchała go antynarkotykowa agencja DEA) i dwóch z Polski. Z ich relacji wynika, że pieniądze pochodzą z przestępstwa. Izraelczyk ma być powiązany z kartelem narkotykowym z Kolumbii, natomiast Panamczyk przebywający w Polsce miał być "słupem", czyli osobą, na którą zakłada się firmę, by ukryć prawdziwego właściciela.

Jeden z nich wskazał też na osobę z Argentyny, która może wiedzieć więcej o całym procederze, gdyż był znajomym wspomnianego Izraelczyka. Obecnie osoba ta współpracuje z DEA.

Federalna agencja USA przekazała Polsce protokoły przesłuchania mężczyzny, które przeprowadziła w Bogocie w Kolumbii w obecności jego amerykańskiego prawnika. Mieszkaniec Argentyny opisał w nich sposoby szmuglowania narkotyków i pomoc Izraelczyka w przewozie gotówki z handlu narkotykami.

Polacy rozesłali listy gończe

W 2019 r. wrocławska prokuratura rozesłała międzynarodowe listy gończe za Panamczykiem działającym w Polsce oraz Izraelczykiem. Pierwszy został złapany w Grecji w marcu 2019 r. Drugi – w Holandii w październiku 2020 r. Obydwaj trafili do Polski i przez wiele miesięcy przebywali w areszcie. Dziś są już na wolności, lecz nie mogą opuszczać kraju. W poniedziałek 13 listopada we Wrocławiu rozpocznie się ich proces. Nie przyznają się do winy.

Okazuje się jednak, że wspomniany mężczyzna z Argentyny po drodze wycofał swoje zeznania. Dziennikarze "Wyborczej" i "Superwizjera" dotarli do nagrania, w którym przekonuje, że mówił nieprawdę, gdy twierdził, że Izraelczyk był "bezpośrednio lub pośrednio zaangażowany w transakcje narkotykowe".

Nigdy zresztą nie był przesłuchiwany przez polskich śledczych czy funkcjonariuszy. Prokuratura opierała się na jego zeznaniach złożonych przed DEA w Bogocie. Jednak śledczy są zdania, że protokoły przesłuchania mogą być dowodem w polskim procesie karnym. Zapewniają, że są one podparte m.in. innymi dowodami, takimi jak zeznania świadków i opinie biegłych. Były też składane w obecności prawnika przesłuchiwanego.

Nie przyznają się do winy

Sam Izraelczyk w rozmowie z dziennikarzami obu redakcji podkreślił, że nie handlował narkotykami, a o firmach ze Skierniewic nic nie wie. Jeśli zaś chodzi o transport pieniędzy z handlu narkotykami, to namówić go do tego miał mężczyzna z Argentyny. Gdy jednak zorientował się, że mogą one pochodzić z nielegalnego procederu, to natychmiast wypisał się z interesu.

Panamczyk działający w Polsce do zarzutu prania pieniędzy się nie przyznał. Natomiast w trakcie śledztwa zapewnił, że nie zna Izraelczyka. Jednak polscy prokuratorzy znaleźli transakcje sprzedaży apartamentu w Panamie między firmą Panamczyka a Izraelczykiem. Ten drugi zapewnił, że mężczyźni widzieli się wtedy pierwszy i ostatni raz.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl