Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Amber Gold, czyli złoty biznes w krainie fantazji

0
Podziel się:

- Ten wabik musiał być skuteczny - przekonuje Jan Płaskoń.

Amber Gold, czyli złoty biznes w krainie fantazji

Marcin Plichta, właściciel istniejącego jeszcze Amber Gold oraz upadłych już linii lotniczych OLT Express, chce dobrze, ale źli ludzie mu przeszkadzają. Wkroczył na ścieżkę biznesu, będąc zaledwie 18-latkiem. Gdy rówieśnicy spędzali czas w pubach, on miał już sieć punktów inkasujących należności za telefony, energię itd. Pobierał znacznie niższe opłaty niż np. Poczta Polska, a seniorom oferował specjalne zniżki, więc wabik musiał być skuteczny.

Interes prosperował do czasu, gdy rozeźleni klienci zawiadomili organy ścigania, że wpłacane przez nich w Multikasie kwoty przestały docierać do końcowych odbiorców. W 2008 r. biznesmen, używający wówczas nazwiska Stefański, został skazany na rok i 10 miesięcy w zawieszeniu na dwa lata. Ponieważ błyskiem uregulował należności, już w połowie następnego roku powrócił do branży. Założył z żoną Grupę Kapitałową Ex, która po sześciu miesiącach przekształciła się w Amber Gold.

Nie należy dociekać, jak to możliwe, aby osoba z prawomocnym wyrokiem za oszustwa finansowe mogła nadal działać w finansach. W państwie zagmatwanego prawa wszystko się może zdarzyć. Trzeba natomiast przyznać, że Marcin Plichta ma niepoślednią wyobraźnię i duże poczucie humoru. Umieszczając w nazwie spółki bursztyn obok złota, musiał przecież wiedzieć, że amber oznacza również świat fantasy z powieści Roberta Zelaznego.

Komisja Nadzoru Finasowego już w 2009 r. zwróciła uwagę na prawdopodobieństwo uprawiania przez Amber Gold fantastyki finansowej. Spółka została umieszczona na czarnej liście, a do gdańskiej prokuratury wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przez nią przestępstwa. Sprzedając klientom lokaty w sztabach złota firma Plichty gwarantowała zysk sięgający nawet 16,5 proc. rocznie, przy czym umowy depozytowe były skonstruowane wedle zasady: diabeł tkwi w szczegółach.

W przekładzie na język praktyki sprowadza się ona do tego, że zysk nie w każdej sytuacji musi być wypłacony, a klient, który chce odzyskać pieniądze bez procentów, musi uzbroić się w cierpliwość. Warunki umowy określają czas tej operacji na 45 dni. W niesprzyjających okolicznościach może być jeszcze gorzej. Na przykład wtedy, gdy źli ludzie zawezmą się na Amber Gold.

Marcin Plichta był przez długi czas postacią_ incognito _. Nie udzielał wywiadów ani nie pozwalał się sfotografować. Internet puchł od komentarzy, że sprytny młodzieniec buduje finansową piramidę. Podobną do tej, za którą Bernard Madoff został w USA skazany na 150 lat więzienia.

Raptem prezes przemówił i to jak! Kiedy pierwsi klienci podnieśli larum, nie mogąc się doprosić o swoją kasę, Plichta ujawnił spisek rządu oraz służb specjalnych, u którego podłoża miało lec uruchomienie przez niego tanich linii lotniczych, ponieważ zagrażały PLL LOT.

Do ubiegłego tygodnia wydawało się, że OLT Express splajtował, bo biznes został źle skalkulowany. Taką wersję przedstawił rzecznik firmy, przepraszając 150 tys. niedoszłych pasażerów, którzy kupili już bilety. I zapewniając, że loty czarterowe będą nadal realizowane. Po czym wszystkie samoloty odfrunęły, a biura podróży pozostały z klientami na rozgrzanych zamorskich plażach.

Teraz Plichta ujawnia tajną notatkę ABW o zorganizowanej przeciw niemu akcji „Ikar”. Logicznie rzecz biorąc, agenci musieli uniemożliwić właścicielowi Amber Gold regulowanie faktur za paliwo lotnicze i za korzystanie z lotnisk. Gdyby zaległości nie rosły w lawinowym tempie. OLT Express nie roztrzaskałby się z hukiem.

Rzeczniczka ABW oświadcza, że notatka jest prymitywną fałszywką i zawiadamia prokuraturę. Nie musiała oświadczać. Na papierku przekazanym mediom stoi jak byk, że sporządzono go w jednym egzemplarzu dla szefa agencji. Gdyby Plichta miał dojście do sejfu gen. Krzysztofa Bondaryka, nie musiałby się obawiać złych ludzi.

Atmosfera gęstnieje, więc prezes Plichta zapowiada konferencję prasową, ale po kilku godzinach odwołuje ją z powodów technicznych. Z takich samych enigmatycznych przyczyn klienci Amber Gold nie mogą dostać swoich pieniędzy. Prezes twierdzi, że firma jest w pełni wypłacalna, lecz źli ludzie z KNF i ABW doprowadzili do blokady kont bankowych.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przewidzieć jak się ten serial zakończy. Deficytowe linie lotnicze musiały być przez ponad trzy miesiące z jakiegoś źródła finansowane Towarzysząca ich otwarciu gigantyczna kampania reklamowa również. Skoro już przed plajtą pracownicy OLT Express nie otrzymywali pensji, źródełko musiało wyschnąć szybciej niż prezes Plichta zakładał.

Fantastyczny serial mógł się w ogóle nie zacząć. Wystarczyło, aby zawiadomiona w 2009 r. prokuratura nie uprawiała spychologii, umarzając oraz wznawiając na przemian postępowanie. Czyli drepcząc przez trzy lata w miejscu. Wystarczyło, aby klienci, zamiast nawiną chciwością, wykazali się odrobiną racjonalnej przezorności.

Marcin Plichta ujawnił, że Amber Gold ma ich 50 tysięcy. W 40-milionowym kraju to niby niewiele, ale do zrobienia szybkiego biznesu w sam raz.

Czytaj więcej na ten temat w Money.pl
ABW wszczyna postępowanie wobec Amber Gold Prezes Amber Gold, Marcin Plichta, oskarża KNF i ABW o zmowę w celu zniszczenia jego firmy.
Koniec OLT Express. Co czeka Amber Gold? Klienci Amber Gold - właściciela linii OLT Express - mogli powierzyć firmie nawet miliard złotych. Czy ich pieniądze są bezpieczne?
Amber Gold na cenzurowanym. Prześwietla go UOKiK _ Jeśli okaże się to prawdą, to nasza lokata będzie niezabezpieczona niczym _ - uważa rzeczniczka UOKiK, Małgorzata Cieloch.
dziś w money
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)