Guru ekonomii dla jednych, doktryner dla drugich, sprawca wszelkiego zła dla trzecich został zaproszony przez Bronisława Komorowskiego na rozmowę w sprawie reformy OFE. Panowie sobie porozmawiali. W tym samym czasie prezydenccy ministrowie rozmawiali z innymi ekonomistami oraz prawnikami na ten sam temat.
Co mówili goście pałacu prezydenckiego - wiadomo. Tylko nie wiadomo w jakim celu. Przecież prezydent musi podpisać ustawę sankcjonującą likwidację OFE. Nie ma znaczenia, jakie ma zdanie na jej temat. Sądząc po wyważonych wypowiedziach, nie jest jej czołowym orędownikiem. Jednak podpisać musi i basta.
Nie ma tu znaczenia, czy jego zdaniem to dobre prawo. Znaczenie ma to, że bez poparcia PO nie będzie urzędował przez drugą kadencję. Jestem przekonany, że prezydent byłby znacznie bardziej asertywny, gdyby taką ustawę dostał do podpisu w szóstym lub późniejszym roku swojego urzędowania.
Tak jak Aleksander Kwaśniewski przez pierwszą kadencję był człowiekiem SLD, a _ prezydentem wszystkich Polaków _ był przez kolejne pięć lat. Wtedy dopiero mógł się postawić kolegom. Ten sam los dzieli Komorowski. Podobnie jak Kwaśniewski ma dużą szansę na reelekcję. Zadowolonych z jego urzędowania jest bowiem zdecydowana większość Polaków. Ufa mu - według badania CBOS - 63 procent badanych.
Natomiast z sondażu Estymatora dla _ Newsweeka _ wynika, że wybory mógłby wygrać już w pierwszej turze. Nawet jeśli nie, to druga jest już z całą pewnością jego. Jednak tylko pod warunkiem, że będzie miał za sobą sprawną machinę partyjną, która zorganizuje mu kampanię. Jeśli teraz od tej machiny się odwróci, to wszystko może się zmienić.
Komfort daje tylko druga - i jednocześnie ostatnia - kadencja. Wtedy można pracować na siebie, nie na partię. Można kierować się swoimi przekonaniami lub zgrabnie budować własny, osobisty wizerunek, aby móc po odejściu z urzędu brać większe honoraria za wykłady i prelekcje.
Tak więc wizyty, pogadanki, apele, listy w sprawie OFE nie mają najmniejszego sensu i ekonomiści z prawnikami mogą sobie odpuścić. Prezydent jest zakładnikiem systemu wyborczego i demokracji opartej na majątku partii i sile ich struktur.
Autor felietonu jest zastępcą redaktora naczelnego Money.pl
Czytaj więcej w Money.pl