Rocznica 10-lecia Polski w Unii Europejskiej była okazją do spektakularnych podsumowań, analiz, wyliczeń i prognoz. Wszystkie je biją jednak na głowę wyliczenia Głównego Urzędu Statystycznego: bezrobocie spadnie do 3 procent. Już za pięć lat!
Z całej serii mniej lub bardziej obrazowych zestawień, objaśniających jak Polska spożytkowała miliardy euro, które przez ostatnie 10 lat płynęły szerokim strumieniem z Brukseli najbardziej obrazowe było chyba takie, że za takie pieniądze moglibyśmy co tydzień kupować dwa Dreamlinery, albo codziennie budować 300 orlików.
Z przeciwnej strony barykady najbardziej obrazowy był argument porównujący 2 miliony nowych emigrantów od chwili przystąpienia do UE ze spadkiem bezrobocia w Polsce w tym samym czasie o 800 tysięcy osób. Czyli wniosek: gdyby nie wyjazdy za chlebem, skala bezrobocia w Polsce byłaby dwa razy większa, niż teraz.
Wczoraj w Polskim Radiu Artur Satora, rzecznik Głównego Urzędu Statystycznego w kwestii bezrobocia poszedł jeszcze dalej, choć w nieco innym kierunku. Potwierdził pojawiające się od kilku tygodni wyliczenia, według których problem bezrobocia w Polsce do 2020 roku w zasadzie przestanie istnieć. Z rynku pracy - według szacunków GUS - zniknie w tym czasie około 2 milionów Polaków. To niewiele mniej, niż dzisiejsza liczba bezrobotnych. Przejdą na emerytury, albo wyjadą za granicę, gdzie kryzys powinien być już tylko wspomnieniem.
Wizja 3-procentowego bezrobocia, jakkolwiek dziś niewiarygodna, powinna być wodą na młyn entuzjastów. Okazuje się jednak, że jest wręcz przeciwnie. Bo konkluzje i wnioski, jakie wyciąga z niej przedstawiciel GUS optymistyczne wcale nie są: za sześć lat zabraknie rąk do pracy, firmy będą miały nie lada problem ze znalezieniem wartościowych pracowników i będziemy musieli ich sprowadzać ich z Ukrainy i Białorusi. A to - skoro prognoza zakłada dalsze, masowe wyjazdy za pracą i znikomą skalę powrotów - oznaczać może tylko tyle, że bezrobocie może i spadnie, ale ci, którzy w kraju zostaną, na zarobki porównywalne z tymi z zachodniej Europie, nie powinni specjalnie liczyć.
autor felietonu jest redaktorem Money.pl
Czytaj więcej w Money.pl