Fundusze emerytalne muszą się pozbyć do trzeciego lutego akcji wartych miliard złotych, albo tak zaniżyć ich cenę, aby zmieścić się w określonym przez rząd limicie. W związku z reformą OFE muszą do kasy państwa przekazać tyle aktywów, że nie wystarczy im obligacji i bonów Skarbu Państwa oraz obligacji Banku Gospodarstwa Krajowego.
Mają zatem dwa wyjścia - sprzedać akcje warte miliard złotych lub grać pod zniżkę ich wartości, aby na przełomie stycznia i lutego mogły wykazać się, że oddały państwu 51,5 procent naszych oszczędności.
Odnoszę wrażenie, że cokolwiek zrobią, to wszyscy na tym stracimy. Oczywistym jest, że tracą inwestorzy giełdowi oraz właściciele jednostek akcyjnych funduszy inwestycyjnych, bo zaniżanie kursu dużych spółek - a głównie takie posiadają OFE - powoduje, że cała giełda dołuje. Jeśli nawet fundusze tego nie robią, to sama świadomość, że na rynek trafia oferta sprzedaży milionów akcji wartych miliard złotych powoduje, że przezorni gracze wycofują się z rynku, aby przeczekać dołek, który z każdym tygodniem będzie się pogłębiał.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/140/m198028.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/raporty/artykul/z;gieldy;wkrotce;zniknie;miliard;zlotych;przez;ofe,21,0,1443861.html) *Z giełdy wkrótce zniknie miliard złotych. Przez OFE * Fundusze emerytalne mają za dużo akcji. Muszą je sprzedać, żeby zgodnie z założeniami reformy zasilić ZUS. Kto nie ma oszczędności na parkiecie, ten też traci. Bowiem OFE zamiast koncentrować się na pomnażaniu naszych przyszłych emerytur, zostały zmuszone do zdołowania giełdy, a tym samym do pogorszenia swoich - czyli naszych - wyników.
Paradoksalnie, choć ucierpimy na tym my, przyszli emeryci, to idealnie wpisuje się w linię polityki rządu. Im gorsze wyniki będą miały OFE, tym Donald Tusk będzie bardziej zadowolony. Będzie mógł przedstawić kolejną prezentację, jak mało zarabiają dla nas złodziejskie fundusze, a jaka świetlana przyszłość czeka nas dzięki ZUS-owi.
Takiej retoryce nie sposób się oprzeć, zatem mniej osób złoży deklarację o pozostaniu w OFE. A im mniej pozostanie, tym więcej pieniędzy trafi do budżetu i będą środki na przedwyborcze rozdawnictwo. Wybory tuż tuż, a coraz mniej osób nabiera się na obietnice. Trzeba im coś wymiernego dać jeszcze przed wyborami.
Im dłużej myślę o reformie OFE, tym bardziej zaczynam cenić Donalda Tuska i jego podwładnych. Od początkowego oburzenia, przechodzę w zachwyt. Jeśli jeszcze wygra kolejne wybory, to jak nic trzeba go będzie ochrzcić współczesnym Machiavellim. Wykiwać kilkadziesiąt milionów ludzi w taki sposób, żeby nie tylko nie mieli pretensji, ale pozwolili rządzić i się kiwać przez kolejne cztery lata, to jest naprawdę coś.
Czytaj więcej w Money.pl
Autor felietonu jest zastępcą redaktora naczelnego Money.pl