Młodość musi się wyszumieć. Pozostaje mieć nadzieję, że to ta zasada kieruje buńczucznym zachowaniem Kim Dzong Una. Bo jeśli tak, to znaczy, że dyktator z twarzą dziecka za jakiś czas się uspokoi i da odetchnąć światu. Bo że nie da odetchnąć narodowi, to już pewne.
Kiedy Kim Dzong Un był jeszcze potencjalnym następcą ojca, na całym świecie pojawiały się pytania o to, czy zdobędzie się na jakiekolwiek reformy, kiedy przejmie władzę. Ostatnie wydarzenia pokazują, że na pewno do tego nie dojdzie, bo młodemu tyranowi zależy na demonstracji siły. Robi to z młodzieńczą werwą i idiotyczną miną - puszącego się wyrostka.
Północna Korea jeszcze na długo pozostanie rejonem świata, który w otchłań okrucieństwa i absurdu zepchnęły powojenne spory zwycięzców. Bo że jest to otchłań - nie ma wątpliwości. Świadczą o tym nie tylko relacje byłych więźniów obozów koncentracyjnych, którym udało się uciec i opowiedzieć o orwellowskich warunkach życia panujących w tym państwie. Mówią o tym także dane gospodarcze.
PKB Korei Północnej jest 30 razy mniejsze od Korei Południowej, choć żyje w niej tylko dwa razy mniej ludzi. Roczny produkt krajowy brutto przypadający na głowę Koreańczyka z północy wynosi około 1000 dolarów, gdy kuzyn z południa cieszy się ponad 10 tysiącami dolarów. Jakby tego było mało, na północy 14 procent państwowych wydatków przekazywanych jest na zbrojenia - na południu tylko 3. Znaczna część obywateli znajduje zatrudnienie właśnie w armii reżimu. Jedna piąta mężczyzn w wieku produkcyjnym służy w wojsku.
Ten dramat, bo inaczej tych wyników nie da się nazwać, jest konsekwencją doktryny politycznej Dżucze. Opiera się ona na czterech zasadach. Pierwsza z nich to samodzielność w ideologii, druga - niezależność w polityce, trzecia - samodzielność ekonomiczna, a czwarta - samodzielność obronna. Te ostatnie zasady degradują kraj, pozostając jednocześnie fikcją, bo Koreańczycy żyją tylko dzięki pomocy z Zachodu. W latach 94-98 zmarło 2 miliony osób, czyli 10 procent populacji - znaczna większość z głodu.
W takich warunkach Kim Dzong Un nie ma innego wyjścia, jak dalej rządzić żelazną ręką. Każda oznaka słabości może stać się początkiem jego końca. A na takiego, co poświęci się dla zmian, raczej nie wygląda. Pokój i zjednoczenie Korei to więc rzeczywistość tak niewyobrażalna jak ta, że syn tyrana, gdy już się wyszumi, okaże się Gorbaczowem Półwyspu Koreańskiego.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Rosja ostrzega USA. Są po stronie Korei? Ławrow podkreślił konieczność zrezygnowania przez wszystkie strony z prężenia wojennych muskułów. | |
Kim nie chce wojny, czeka na telefon Obamy Według Rodmana Kim chciałby natomiast porozmawiać z prezydentem USA Barackiem Obamą. | |
Koniec izolacji Korei? Kim Dzong Un otwiera... Korea Północna po objęciu władzy przez jej nowego przywódcę kończy okres całkowitej izolacji gospodarczej od świata i wzorem chińskim próbuje budować wyspy gospodarcze. |
Autor felietonu jest dziennikarzem portalu Money.pl