Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Dwóch posłów boi się kolejnego Smoleńska

0
Podziel się:

O tym, co wiąże raport NIK i walkę z wściekłymi rekinami pisze Jan Płaskoń.

Dwóch posłów boi się kolejnego Smoleńska

Ogłoszenie raportu NIK o bezpieczeństwie lotów najważniejszych osób w państwie zbiegło się przypadkowo z dalszym ciągiem historii Jana Lisewskiego, który przy pomocy kozika pokonał na Morzu Czerwonym stado żarłocznych rekinów, a mimo to nie został narodowym bohaterem. Na tym przypadki się kończą. Dalej jest już tylko logika i spójność. Przegrywające zawsze z arcypolską zasadą: startujemy, a potem jakoś to będzie.

Ustalenia Najwyższej Izby Kontroli zbliżyły krotochwilnie PO oraz PiS. Szef Kancelarii Premiera Tomasz Arabski zarzucił inspektorom nierzetelność przy ocenie przygotowań do lotu, który 10 kwietnia zakończył się tragicznie pod Smoleńskiem. Joachim Brudziński oburzył się natomiast, że kontrola objęła okres 2005-2010 (przez pierwsze dwa lata rządziło przecież Prawo i Sprawiedliwość).

Według diagnozy NIK, organizacja lotniczych przewozów VIP stwarzała notoryczne zagrożenie dla zdrowia i życia pasażerów. TU–154 z prezydentem Lechem Kaczyńskim (a trzy dni wcześniej z premierem Tuskiem) nie powinien był w ogóle wystartować z Warszawy. Nie tylko z powodu fatalnej pogody. Rosyjskie lotnisko nie spełniało elementarnych kryteriów, wymaganych przy lądowaniu takich maszyn.

Procedury graniczyły z sobiepaństwem, a w okresie rządów Jarosława Kaczyńskiego ograniczono jeszcze szkolenia pilotów obsługujących rządowe samoloty. I tak już zostało. Gdyby inspektorzy zbadali wcześniejsze lata, ocena byłaby zapewne równie porażająca. Zmiana ustrojowa w 1989 r. nie objęła bowiem prapolskiej zasady _ jakoś to będzie _.

Komentując raport NIK, Ryszard KaliszKalisz i Ludwik Dorn - byli ministrowie spraw wewnętrznych - zgodnie uznali, że Smoleńsk może powtórzyć się w każdej chwili. Bo władza nie wyciągnęła żadnych wniosków. Jeśli to prawda, trzeba przyznać, że w kwestii bezpieczeństwa najlepiej wychodzą nam narodowe żałoby. I jeszcze zewnętrzni wrogowie.

Za Smoleńsk odpowiada Moskwa. Za Jana Lisewskiego mogła stanąć pod pręgierzem Arabia Saudyjska, gdyby nie uratowała naszego rodaka, który chciał u jej wybrzeży sławić uroki Gdańska. Zapomniał co prawda o wizie i zawiadomieniu arabskich straży, że będzie płynął stylem na wariata, ale to są drobiazgi. Gdy go w końcu po dwóch dobach odnaleźli, powiedział mediom co o nich myśli. Należało się muzułmanom za opieszałość! Śpią na petrodolarach, a na poszukiwania wysłali tylko kilkanaście łodzi i zaledwie dwa śmigłowce.

Po szczęśliwym powrocie do domu zawzięła się na pana Jana firma, z której wypożyczył GPS. Ujawniła publicznie, że wziął urządzenie dzień przed wyjazdem i nie miał zielonego pojęcia jak je obsługiwać. Zepsuł przy tym weekend właścicielowi firmy. Zamiast wysyłać SOS do Arabów, wszczynał notorycznie alarm w jego komórce.

Lisewski ostrzegł, że pójdzie do sądu, jeśli szkalowanie nie ustanie, bo wyprawę przygotował należycie. Z terytorium Polski czuwał nad jej przebiegiem szwagier, a wiadomo, że każdy Polak ze szwagrem nie takie rzeczy robili.

W krytycznej sytuacji chciał się nawet dokładnie zapoznać z instrukcją obsługi GPS. Trudno jednak czytać na otwartym morzu. Kolebiąc się na tratwie z latawca i walcząc przy pomocy kozika z 11 wściekłymi rekinami.

Czytaj więcej o raporcie NIK o Smoleńsku
NIK atakuje Sikorskiego, minister się broni MSZ nie zgadza się ze stwierdzeniem z raportu NIK ws. lotów VIP.
Politykowi PiS nie przeszło to przez głowę W najnowszym raporcie, Najwyższa Izba Kontroli stwierdza, że , nie były zorganizowane tak, by gwarantowały należyty poziom bezpieczeństwa.
Są zarzuty za Smoleńsk. Generał odwołany Chodzi o uchybienia podczas przygotowań do lotu z 10 kwietnia 2010 roku.
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)