Największym, choć spodziewanym wydarzeniem wczorajszej rekonstrukcji rządu było podziękowanie za współpracę ministrowi finansów. Wizerunkowo to powinien być świetny ruch.
Dlaczego wymiana Jacka Rostowskiego na Mateusza Szczurka wyjdzie Donaldowi Tuskowi na dobre? Nie chodzi wcale o to, że żegnamy ministra, który w przyszłym rokuspodziewał się _ tylko _ 2,5 procent wzrostu PKB, a jego następca jest większym optymistą i jeszcze kilka dni temu w Money.pl zapowiadał wynik powyżej 3 procent. Nawet nie o różnicę wieku obu panów chodzi, a o to, że Jacek Rostowski może - na co zapewne liczy premier - bagaż żalów, pretensji i gniewu Polaków na politykę rządu zabrać ze sobą.
To Jacek Rostowski kojarzy się przecież z przykręcaniem śruby i zaciskaniem pasa przez ostatnie lata. To jego twarz firmuje podwyżkę VAT, likwidację ulg w PIT, podniesienie wieku emerytalnego czy wreszcie rewolucję emerytalną. Najtrudniejsze decyzje zostały już podjęte, ich konsekwencje, które ponosić będziemy jeszcze przez wiele lat, a może i pokoleń, będą się jednoznacznie kojarzyć. _ On jest temu winien! _- można śmiało zacytować w przypadku Rostowskiego znaną przyśpiewkę.
Mateusz Szczurek, nowy minister finansów ma więc wyczyszczone przedpole i - jeśli potwierdzą się prognozy o odżywającej gospodarce - będzie mógł się skupić na odcinaniu kuponów. Jeśli jeszcze poda za kilka miesięcy informację o planach obniżenia stawek VAT - to on będzie formalną twarzą końca kryzysu. Do tego młodszą i przystojniejszą. O poprzedniku ludzie pewnie za jakiś czas zapomną. Jeśli wystarczą im na to dwa lata - korzyść dla rządu i jego politycznego zaplecza przed kolejnymi wyborami będzie ogromna.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/143/m289679.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/rekonstrukcja;rzadu;nowy;minister;finansow;to;wielka;niewiadoma,178,0,1425330.html) *Nowy minister finansów to człowiek zagadka. Nawet dla ekonomistów * Mateusz Szczurek to wysokiej klasy specjalista, ale brak mu doświadczenia i zaplecza politycznego. Dziękując ministrowi Rostowskiemu za współpracę, premier naraził go też na nieco inne skojarzenia - z takim co to (tu wyraz niepoprawny dziś politycznie) zrobił swoje i może odejść. W charakterze kozła ofiarnego za całe zło, jakie musieliśmy znosić w czasie kryzysu.
Pretensje i ataki opozycji zapewne nie będą na nim robić wrażenia w rodzinnym Londynie. Tam - i w innych krajach pewnie również - będzie bardziej pamiętany jako najlepszy szef resortu finansów na świecie w 2009 roku i czołowy w Europie specjalista od radzenia sobie z kryzysem. I raczej od tego będzie odcinał kupony, a nie od łatki najgorszego w historii ministra finansów, jaką przypinają mu sami Polacy. Niedługo zapewne usłyszymy, o lukratywnej i eksponowanej posadzie, jaką Jacek Rostowski obejmie w znaczącej, europejskiej instytucji. Co zostanie przedstawione jako wielki sukces Polski. Bo,
że ex-minister osiądzie na spokojnej emeryturze, jest raczej mało prawdopodobne. Nawet, jeśli to emerytura brytyjska, a nie z ZUS.
Czytaj więcej w Money.pl
autor jest redaktorem Money.pl