Prezydent Bronisław Komorowski z okazji Święta Wojska Polskiego podkreślił potrzebę modernizacji armii i budowy polskiej tarczy antyrakietowej. W kwestii tej ostatniej stwierdził, że popełniliśmy błąd, licząc na obietnice amerykańskie i nie biorąc pod uwagę, że nastawienie USA zmieni się wraz z osobą prezydenta. Nie raczył jednak powiedzieć, że takie podobne pretensje mogą wysunąć wobec nas Amerykanie.
Zanim doszło pod koniec 2008 roku do zmiany gospodarza Białego Domu, zmieniła się najpierw władza w Polsce. Jesienią 2007 roku Jarosława Kaczyńskiego na fotelu premiera zastąpił Donald Tusk. I to właśnie jego ekipa, jeszcze na długo przed Barackiem Obamą, zaczęła wyhamowywać negocjacje na temat instalacji elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce. Wystarczy prześledzić ówczesne wypowiedzi szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego. Stanął on w wyraźnej opozycji do swego zastępcy i głównego negocjatora ze strony polskiej Witolda Waszczykowskiego. Ten protegowany Lecha Kaczyńskiego jako
negocjator został odziedziczony w spadku po poprzednikach i konsekwentnie zmierzał do jak najszybszej finalizacji całej sprawy.
Czy Sikorski miał wtedy naprawdę dobre argumenty, żeby negocjacje spowalniać? Czy rzeczywiście mogliśmy wywalczyć coś lepszego niż po prostu obecność amerykańskich żołnierzy w naszym kraju, która każdemu innemu państwu kazałaby dużo ostrożniej myśleć o ewentualnej agresji na Polskę niż w sytuacji, gdy ich tu nie ma? Wątpię. Jestem za to przekonany, że Radosław Sikorski nie chciał, aby tarczę, jako swój sukces, mógł zapisać ktokolwiek związany z PiS, jak choćby właśnie Witold Waszczykowski.
W końcu, zamiast sukcesu w rokowaniach z Amerykanami, jedyne, co uzyskał Sikorski, to usunięcie po kilku miesiącach samego Waszczykowskiego. Z ekipą George'a Busha nie podpisaliśmy żadnego wiążącego dokumentu, a jego następca, demokrata, wolał jak kiedyś Jimy Carter dogadywać się z Rosjanami bez względu na to, czy Polska na tym zyska czy straci.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/204/m241868.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/polska;tarcza;antyrakietowa;komorowski;jest;za,124,0,1138044.html) *Prezydent chce polskiej tarczy antyrakietowej, ale... * Wszyscy pomysł chwalą, ale niepokoi ich jedno. Dlaczego Komorowski mówi o tym w takich okolicznościach? Dziś prezydent Komorowski podkreśla, że niemal pełna i stabilna władza Platformy nad Polską sprzyja realizacji tak dalekosiężnych projektów, jak polska wersja tarczy antyrakietowej. Nic jednak nie trwa wiecznie, także rządy Platformy Obywatelskiej i jego środowiska. Niech prezydent się nie zdziwi, jeśli ekipa, która zastąpi PO, zrezygnuje z projektu, bo będzie zbyt PO-wski, tak jak Donald Tusk i Radosław Sikorski zrobili
wszystko, by osłabić rolę negocjatora związanego z PiS, nie dbając zbytnio o samo powodzenie projektu. Standard zostanie wtedy po prostu podtrzymany i politycy PO nie powinni mieć o to pretensji.
Za to już dziś pretensje możemy mieć do wszystkich polityków, którzy w jakikolwiek sposób odpowiadali dotychczas za polską obronność. Bo choć prezydent w świąteczne dni opisuje stan polskiej armii używając jedynie pięknych, pozytywnie nacechowanych słów, to chyba nie jestem jedynym, który ma wrażenie, że gdyby dziś doszło do jakiegokolwiek większego konfliktu w Europie, to zamiast drugiego Cudu nad Wisłą, mielibyśmy raczej nowe wydanie klęski wrześniowej. I to mimo tej, tak świetnej i dalekowzrocznej zdaniem Bronisława Komorowskiego, 5-letniej modernizacji armii realizowanej przez polityków PO.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Chcą finansować wojsko z polskiego PKB _ Wojsko, które nie potrafi się ochronić przed rakietami, jest wojskiem mało skutecznym _. | |
Armii ubędzie 14 generałów Prezydent Bronisław Komorowski nadał stopnie generalskie i admiralskie dziewięciu oficerom. | |
Projekt za 15 mld zł uratuje polską zbrojeniówkę? W zgodnej opinii ekspertów Polska potrzebuje tarczy antyrakietowej. |
Autor felietonu jest dziennikarzem portalu Money.pl