Gdyby Kasa Rolniczych Ubezpieczeń Społecznych zatrudniła detektywa, to mniej osób oszukiwałoby tę instytucję. Teraz jest to stosunkowo proste, co pokazuje najnowszy raport Najwyższej Izby Kontroli. Wynika z niego, że urzędnicy sami nie radzą sobie ze sprawdzaniem, czy ubezpieczeni czasem nie podszywają się pod rolników. A farmerem chciałby dziś zostać każdy, kto musi opłacać wysokie składki na ZUS.
Przedsiębiorcy czerwienieją ze złości, gdy słyszą o ubezpieczeniach rolników. Nic dziwnego. Najdrobniejszy biznesmen_ _musi wyłożyć na przyszłą emeryturę i świadczenia zdrowotne przeszło tysiąc złotych miesięcznie. Prowadząc gospodarstwo rolne płaciłby prawie dziesięć razy mniej, około 120 złotych.
Wizja niskich składek podsuwa niektórym obywatelom najróżniejsze pomysły. Może by tak poudawać rolnika i zapłacić mniej? Wydaje się to absurdalne, ale jest jak najbardziej możliwe i praktykowane. Doskonale obrazuje to przytoczony raport. Izba sprawdziła losowo 238 osób, które są ubezpieczone w rolniczej kasie. - _ Jedna czwarta z nich nie prowadziła działalności rolniczej, czyli nie miała prawa do ubezpieczenia w KRUS - _ podkreśla Paweł Biedziak, rzecznik prasowy NIK.
Kontrolerzy odkryli, że z biegiem lat liczba takich przypadków rosła. Jak to możliwe, że nikt o tym nie wiedział? Proste. Urzędnicy KRUS tylko sporadycznie weryfikowali, czy ubezpieczeni faktycznie prowadzą działalność rolniczą i sadzą kartofle, czy zamiast tego na swoim hektarze hodują parę świnek morskich. Lenistwu sprzyjała ustawa, która pozwala na domniemanie, że skoro masz użytki rolne, to jesteś rolnikiem pełną gębą. A to wystarczy, by dołączyć do rodziny KRUS.
Dlatego urzędnicy, jeśli już przeprowadzali wizytacje gospodarstw, robili to głównie wtedy, gdy musieli wyciągnąć od kogoś zaległe składki. I nie ma w tym nic złego. To się nawet chwali, wszak zależą od tego przyszłe emerytury około 1,5 mln osób, które kasa ubezpiecza. Jest jeszcze druga sprawa - sam system musi być szczelny, trzeba go jakoś utrzymać i wykarmić rzeszę urzędników, którą zatrudnia.
A trzeba przyznać, że o swoich pracowników kasa zawsze potrafiła zadbać. W raporcie NIK czytamy, że w ciągu trzech lat ich przeciętne wynagrodzenie wzrosło o przeszło 34 procent, do 3661 złotych. Pieniądze szły również na nowoczesne siedziby. Przykładowo dla dziewięciu pracowników w Żarach kupiono lokal za 2,1 mln zł. Wcześniej wynajmowano im biuro, płacąc rocznie około 40 tys. zł. Ale KRUS sobie nie żałuje. Bo i po co? Przecież koszty zakupu zrównoważą koszty najmu już po 50 latach. Gorzej, jak do tego czasu rolnicza kasa - przez niegospodarność - będzie tylko mglistym wspomnieniem.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
NIK ujawnia skalę przekrętów z emeryturami Z kontroli wynika, że urzędnicy tylko sporadycznie weryfikują, czy ubezpieczeni faktycznie prowadzą działalność rolniczą. | |
KRUS czekają zmiany Ludowcy nie obronili rolników. Popracują do 67 roku życia, chyba że... | |
Polska straci miliony? "Potrzebny kompromis" Ministrowie doszli do wniosku, że jeśli ten harmonogram zostanie dotrzymany i do końca tego roku przyjęte zostaną akty prawne konieczne do wdrożenia reformy, to przyszły rok będzie okresem przejściowym. |
Autor felietonu jest dziennikarzem Money.pl.