Lewica nie ustaje w walce o świeckie państwo. To niechybny znak, że kampania wyborcza za chwilę nabierze rumieńców. Nic przecież nie wzbudza takich emocji, jak pieniądze, które Kościół dostaje od państwa.
Politycy SLD zażądali wczoraj, by NIK zajęła się rzekomym finansowaniem Caritas przez państwową spółkę Polskie Sieci Energetyczne. Święte oburzenie, którym zapałali lewicowi posłowie w zasadzie nie dziwi, ale staje się bardziej zrozumiałe, gdy uwzględnić sugestie, jakoby firma należąca do skarbu państwa zdominowana była przez ludzi PSL. A takie padły wczoraj z ust Dariusza Jońskiego, rzecznika Sojuszu.
Patrząc na notowania poparcia partii widać, że lewica czyni wszystko, bo zniechęcić wyborców o świeckim światopoglądzie do obecnie rządzących i odebrać im sondażowe punkty. W tym celu wykorzystuje strategię zohydzania rządzącej koalicji przez wytykanie jej koneksji z Kościołem. Bo casus energetycznej spółki, to nie jedyny w ostatnich dniach przykład z tej _ parafii _.
W ubiegłym tygodniu Twój Ruch i SLD wytknęły ministrowi kultury, że marnotrawi publiczne pieniądze na wspieranie muzeum papieża i prymasa powstające pod dachem Świątyni Opatrzności Bożej. Stosowne donosy trafiły do CBA i samego prokuratora generalnego, a szef resortu - Bogdan Zdrojewski został nawet przez oburzonych lewicowców ochrzczony _ ministrem kultu _.
Możemy więc w nadchodzących miesiącach spodziewać się kolejnych przykładów nieprawidłowości w relacjach państwa z duchownymi, które czujni działacze partii z lewej strony będą wynajdywać to tu, to tam. W kraju takim jak Polska, gdzie przez ostatnie prawie trzy dekady Kościół żył w stosunkowo dobrej komitywie z władzami także tymi o komunistycznym rodowodzie - nie będzie to szczególnie trudne. NIK i organa wymiaru sprawiedliwości będą miały co robić, a lewica przystroi się w piórka obrońców świeckiego państwa przed zakusami kleru.
Ile z tych spraw okaże się faktycznymi nadużyciami w gospodarowaniu publicznymi pieniędzmi - to już zupełnie inna para kaloszy. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można przyjąć, że zanim kontrolerzy i prokuratorzy prześwietlą doniesienia, będzie już po wyborach i polityków będzie elektryzować co innego niż darowizny na rzecz Caritasu i księdza proboszcza.
Czytaj więcej w Money.pl
Autor jest dziennikarzem w Money.pl