Koniec roku tradycyjnie znaczony jest batalią o finanse NFZ. Nie inaczej jest w teraz - skarga prezesa Funduszu do sądu administracyjnego na ministra zdrowia już gotowa. Czy Bartosz Arłukowicz wreszcie wyjdzie z ukrycia i odpowie na zarzuty?
Minister zdrowia to ostatnimi czasy wzór skromności. Na pierwszy plan wysuwa zastępców, którzy swoimi twarzami i nazwiskami firmują kolejne, ministerialne projekty, sam zaś prawie się nie odzywa. Może dlatego, że w sumie nie ma się czym chwalić?
Szumnie zapowiadane w marcu zmiany, w związku z tragiczną śmiercią 2,5-letniej dziewczynki, która zmarła, bo dyspozytor odmówił wysłania karetki, dotyczącenowych zasad pracy dyspozytorów pogotowia ratunkowego, ujrzały światło dziennie dopiero kilka dni temu. Nie ma się zatem z czym afiszować.
Podobnie plany ustawowego zmuszenia szpitali do wykupywania dodatkowych ubezpieczeń od zdarzeń medycznych, które mogłyby pokrywać ewentualne koszty sporów sądowych między szpitalem a pokrzywdzonymi pacjentami, którym zoperowano nie tą nogę czy zarażono gronkowcem. Te też spełzły na niczym. Ministerstwo się z nich wycofało, choć miały obowiązywać od 2014 roku, a Bartosz Arłukowicz chwalił się nimi nie dalej jak rok temu. Niepowodzenia jednak osobiście nie obwieścił.
Podobnie z najświeższą awanturą o plan finansowy NFZ za 2013 rok. Sprawa dotyczy niemal miliarda złotych, które Fundusz domaga się za leczenie osób nieubezpieczonych, a których ministerstwo nie chce dać, bo nie ma, i samo dokonuje zmian w budżecie instytucji. Prezes Funduszu na ministerstwo złożył skargę, a minister nic. Milczy jak zaklęty.
Jego zastępcy, którzy ostatnio znacznie częściej niż szef pojawiają się w mediach, nie umieli dziś przedstawić spójnego stanowiska resortu w tej sprawie. Przed sejmową komisją zdrowia tłumaczył się Sławomir Neumann, najaktywniejszy pracownik ministerstwa w ostatnich czasach. Czy to także on za Arłukowicza pójdzie do sądu?
Co się dzieje z Bartoszem Arłukowiczem? Przez ostatnie dwa lata jakby zbladł i struchlał. Bycie ministrem zdrowia chyba mu na zdrowie nie wychodzi. Kiedyś wytykał premierowi miałkość światopoglądową i brylował na komisji sejmowej w związku z aferą hazardową. Dziś gwiazda zeszłorocznej afery refundacyjnej chowa się po kątach i woli za dużo nie odzywać. Powinien chyba zasiadać w rządowym gabinecie cieni, bo tylko tyle z niego zostało.
Przez długi czas mówiło się o nim, jako o najgorszym ministrze Donalda Tuska. Skończyło się to pół roku temu, gdy zniknął z mediów. Jego strategia ma zatem sens: przecież przy rekonstrukcji rządu nie odpadł! Chyba doskonale wie, kiedy trzeba się schować w okopach, by przetrwać wojnę.
Autorka jest dziennikarką portalu Money.pl
Czytaj więcej w Money.pl
- Zmiany w OFE. Graś nie rozumie premiera
- Rekonstrukcja rządu. Sześć nowych twarzy
- Ci ministrowie odejdą z rządu? Tusk wezwał ich na dywanik
- Rząd Tuska chwali się prawnymi bublami Autor felietonu jest dziennikarzem portalu Money.pl