Świętowane hucznie obchody 25-lecia pierwszych wolnych wyborów w Polsce przyniosły ze sobą kilka ważkich pytań. Obok tych o kondycję fizyczną Baracka Obamy i stan zdrowia Jarosława Kaczyńskiego pojawiło się trzecie, równie frapujące - czy 4. czerwca nie powinien być dniem ustawowo wolnym od pracy?
To pomysł z gatunku tych, które cieszą wszystkich pracujących od 8 do 16 bądź od 9 do 17 obywateli, i przyprawiają o ból głowy pracodawców i ekonomistów. Jeden dzień przerwy w produkcji i handlu to od 4 do 5 mln złotych strat dla gospodarki! - grzmią specjaliści od Excela i przekonują, że na kolejne święto zwyczajnie nas nie stać.
Na liście najbardziej pracowitych państw świata plasujemy się mniej więcej w połowie stawki. W tym roku Polacy mogą się cieszyć trzynastoma dniami świątecznymi, z których dwa - 3. maja i 1. listopada - przypadają w sobotę, a jeden - Zielone Świątki, które właśnie mamy za sobą - w niedzielę. Tylko za wczorajsze święto nie odbierzemy więc dodatkowego dnia urlopu.
Z Dziennika Urzędowego Unii Europejskiej można się natomiast dowiedzieć, że w 2014 roku najwięcej dni wolnych z tytułu przeróżnych świąt będą mieli Belgowie - aż dwadzieścia trzy. Na drugiej stronie skali są Hiszpanie, z marnymi ośmioma dniami wolnego. Niewiele lepiej jest w Holandii i Portugalii - dziewięć dni świątecznych, na Węgrzech - dziesięć i w powszechnie uważanej za leniwą Grecji - dwanaście. Podobnie jak Polacy wypoczywać będą w tym roku Bułgarzy, Łotysze odbiorą dzień wolnego więcej, a Słowacy i Cypryjczycy mają nad nami dwa dni przewagi. Można więc pokusić się o stwierdzenie, że najbardziej zrelaksowani nie jesteśmy, ale nie mamy na co narzekać.
Warto też zwrócić uwagę na ubiegłoroczny raport amerykańskiego think tanku Center for Economic and Policy Research, który zestawia liczbę dni świątecznych w najbardziej rozwiniętych państwach świata z przysługującą ich obywatelom ustawową liczbą dni urlopu. Dane te należy analizować z zastrzeżeniem, że w niektórych krajach sobota liczona jest jako dzień roboczy. Dodatkowo w wielu przypadkach ostateczny wymiar urlopu zależy od pracodawcy, który może zezwolić pracownikom na więcej niż przewidziana przez ustawodawcę liczba dni wolnych od pracy. Nie zmienia to jednak faktu, że w Niemczech, Szwajcarii, Holandii, Australii, Grecji, Włoszech, Irlandii, Belgii i Nowej Zelandii jest tych dni dwadzieścia.
Na dwadzieścia dwa dni płatnego urlopu mogą liczyć Hiszpanie, Portugalczycy i Austriacy, a Duńczycy, Szwedzi, Norwegowie i Finowie na dwadzieścia pięć. Najlepiej mają Francuzi - trzydzieści dni urlopu i Brytyjczycy - dwadzieścia osiem. Chociaż Polska nie znalazła się w tym zestawieniu, łatwo obliczyć, że z naszymi dwudziestoma sześcioma dniami wolnego znajdujemy się na trzecim miejscu zestawienia! Stawkę zamykają Kanada i Japonia - z 10 dniami płatnego urlopu, oraz Stany Zjednoczone. Tam wszystko zależy od dobrej woli szefa. Ustawodawca nie gwarantuje nawet dnia wolnego.
Mimo tego polskiego _ dobrobytu _ uważam, że dzień taki, jak 4. czerwca, zasługuje na uczczenie przerwą w pracy. By obyło się bez start dla gospodarki, polityczną wolność moglibyśmy świętować kosztem innej, mniej ważkiej dla narodu daty. Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Pracodawców proponuje 11 listopada - bo przypada na brzydką porę roku. Moim skromnym zdaniem w polskim kalendarzu są bardziej niepotrzebne święta, jak choćby 6. stycznia - Trzech Króli. Portugalia na przykład, walcząc z kryzysem gospodarczym, zrezygnowała z dnia wolnego w Boże Ciało. No i powiedzmy sobie szczerze - kto z nas celebruje 15. sierpnia - Święto Wojska Polskiego i Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny?
Czytaj więcej w Money.pl src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1357027200&de=1379949000&sdx=1&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=ENA&colors%5B0%5D=%231f5bac&fg=1&st=1&w=600&h=300&cm=0&lp=1&rl=1"/> Dodaj wykresy do Twojej strony internetowej
Autorka felietonu jest zastępczynią redaktora naczelnego Money.pl