Palikot będzie ministrem. Taki ma układ z Tuskiem

Cokolwiek by nie mówić o kolacji PO-PSL, to na razie trudno stwierdzić, że w sprawie Amber Gold Waldemar Pawlak próbuje za wszelką cenę osłaniać Platformę. Wydaje się wręcz, że po tym, jak Donald Tusk zachował się wobec Ludowców przy okazji afery taśmowej, lider PSL jest daleki od wyciągania ręki do koalicjanta. Nie jest nawet pewne czy Ludowcy nie poprą wniosków opozycji o komisję śledczą w tej sprawie. Choć nawet gdyby tak zrobili, to wiele wskazuje na to, że komisja i tak by nie powstała.

Jest bowiem w parlamencie jeszcze jedna partia, która dotychczas nie ośmieliła się postępować wbrew woli rządu, w istotnych dla niego sprawach. To Ruch Palikota, który ubezpieczał Platformę choćby przy podwyższaniu wieku emerytalnego, pełniąc rolę gwaranta przegłosowania odpowiedniej ustawy.

Teraz z kolei, gdy może dojść do powołania komisji śledczej, która obnażałaby niekompetencje różnych organów państwowych, a więc i nadzorującego je rządu, Janusz Palikot zdaje się mówić: do diabła z komisją, mam lepszą propozycję. I oto były poseł Platformy chce utworzenia nowego rządu swojej byłej partii, tyle że już bez udziału PSL. Czy Donald Tusk mógł sobie wyobrazić lepszy temat zastępczy, w sytuacji, gdy przy aferze Amber Gold co i rusz słychać nazwisko jego syna?

Palikot od ubiegłorocznych wyborów pozostaje wiernym giermkiem Donalda Tuska i jeśli tylko trzeba, wzmaga szum medialny swoimi, często oderwanymi od rzeczywistości, propozycjami i pomysłami. Oczywiście, nieraz musi też powiedzieć coś cierpkiego o rządzie i samym premierze. Za tymi słowami nie idą jednak żadne czyny.

Trudno w tym momencie nie zastanowić się, czy niektórzy politycy PiS i SLD nie mieli racji, gdy nieraz mówili, że partia Palikota powstała w gabinecie Donalda Tuska. Jeśli tak było, to nie sądzę, żeby Palikot nie wynegocjował przy tej okazji sowitej nagrody, za kilkuletnie zgrywanie opozycjonisty. Jeśli tak, to co najmniej ministerialna posada już na niego czeka.

Autor jest dziennikarzem Money.pl