Prezes giełdowej spółki Orlen ma pojechać pod koniec maja do Petersburga na Forum Ekonomiczne, na którym pojawi się Władimir Putin. Informacja ta wzbudziła niemałe kontrowersje. No bo jak to - z jednej strony nasi politycy nawołują do sankcji wobec Rosji, a z drugiej menadżer firmy, w której udziały ma skarb państwa będzie na imprezie promującej gospodarkę tego kraju?
Przyjazd do Petersburga odwołali już szefowie dużych amerykańskich firm - m.in. Goldman Sachs Group, Morgan Stanley, Visa, PepsiCo i ConocoPhillips. Można przyjąć, że to rezultat presji Białego Domu, który w ten sposób chce ukarać Moskwę za jej interwencję na Ukrainie. Według amerykańskiej prasy, przedstawiciele administracji Baracka Obamy obdzwaniali w ostatnich dniach prezesów amerykańskich korporacji i zachęcali ich do bojkotu forum w Petersburgu, które nieoficjalnie nazywane jest "rosyjskim Davos".
Czy polskie firmy powinny się zachować podobnie? Niekoniecznie, w końcu prawda jest taka, że Orlen kupuje od Rosjan ropę, z której potem wytwarza paliwa. Prezes spółki Jacek Krawiec mógłby oczywiście nie pojechać do Petersburga, tylko co by to zmieniło? Śmiem twierdzić, że nic. Spółka i tak jest związana kontraktem z Rosnieftem, rosyjskim producentem ropy, do 2016 r. Zerwanie umowy, wartej kilkadziesiąt miliardów złotych raczej nie wchodzi w grę, bo kary mogą być bardzo dotkliwe. Zatem nieobecność prezesa Orlenu na forum może być jedynie gestem. Gestem, który może jedynie pogorszyć relacje biznesowe. Putin na pewno by się nim nie przejął, a znając umiejętności jego służb propagandowych - zapewne zdołałby odwrócić kota ogonem tak, by wygrać ten fakt dla siebie.
Być może bogatszych Amerykanów stać na takie posunięcia, pewnie tym łatwiej, że nie są tak mocno związani biznesowo z Rosją. Choć nie wszystkie firmy zza Oceanu wycofały swój udział, podobnie jak korporacje z Europy Zachodniej. To jak na razie pokazuje, że biznes kieruje się czystym pragmatyzmem. Bo event w mieście Piotra Wielkiego zazwyczaj jest okazją do zawierania umów i to opiewających na grube miliony dolarów.
Sprawa izolacji Rosji jest zresztą na razie bardziej tematem politycznych dysput i deklaracji w krajach Unii Europejskiej, niż faktycznym działaniem. Bo cóż z tego, że ten i ów minister lub premier pohukuje mówiąc o sankcjach wobec Moskwy, skoro przedstawiciele biznesu i tak jeżdżą na wschód? Wystarczy wspomnieć, że mimo napomnień, które Angela Merkel wypowiadała pod adresem Putina w związku z ingerencją na Ukrainie, prezes niemieckiego koncernu Siemens nie miał oporów by osobiście spotkać się z prezydentem Rosji. Nic dziwnego, skoro firma w swoich rosyjskich oddziałach zatrudnia 3 tys. ludzi i ma dwa miliardy euro rocznych obrotów. Wprawdzie do Petersburga szef Siemensa nie przyjedzie, ale skoro wcześniej rozmawiał z gospodarzem Kremla o inwestycjach, to można przyjąć, że jego nieobecność będzie usprawiedliwiona.
Dlatego wszczynanie wrzawy z powodu obecności Jacka Krawca w Petersburgu wydaje się być pozbawione głębszego sensu. Lepiej podejść do tego na chłodno i nie mieszać interesów z polityką. Inni to potrafią, może czas byśmy się też tego nauczyli.
Czytaj więcej w Money.pl
Autor komentarza jest dziennikarzem Money.pl