Nie od dziś wiadomo, że Polak potrafi. W tym przypadku mowa o tym, jak zarobić, a się nie napracować. A zarobić można niemało, bo chodzi o dietę poselską. Otóż doskonałym przykładem są dwaj europosłowie z kraju nad Wisłą - href="http://www.money.pl/gospodarka/politycy/kurski,jacek,polityk,194.html">Jacek Kurski i href="http://www.money.pl/gospodarka/politycy/ziobro,zbigniew,polityk,470.html">Zbigniew Ziobro, którzy brylują w rankingu europejskiej organizacji Vote Watch Europe. Jak widać, nazwa partii z której się wywodzą zobowiązuje, bo solidarnie postanowili zająć zaszczytne miejsce w zestawieniu tych, którzy wpisują się na listę obecności, ale głosować już nie zamierzają.
Wspomniana organizacja przygląda się głosowaniom w Parlamencie Europejskim. Sprawdzane jest to, jak często posłowie głosują, nad jakimi projektami i czy z reguły są na _ tak _, czy też na _ nie _ jeśli chodzi o ważne kwestie dla całej wspólnoty.
W grudniu Vote Watch Europe przedstawiła najnowszy raport. Można w nim zobaczyć tabelkę z nazwiskami wszystkich europosłów, którzy najczęściej zapisywali się na listę obecnych, ale później nie brali udziału w głosowaniu. Nasi przedstawiciele znaleźli się w zaszczytnym TOP10. Zbigniew Ziobro na piątym miejscu, a Jacek Kurski na dziesiątym. Co prawda, dwa pierwsze miejsca przypadły odpowiednio Jerzemu Buzkowi i Martinowi Schulzowi, ale ze względu na to, że są to były i aktualny przewodniczący Parlamentu Europejskiego, z reguły nie głosują. Można więc założyć, że tak naprawdę Zbigniewa Ziobro wyprzedził tylko Holender i Francuz.
Zastanawiające jest, na co więc nasi europosłowie poświęcają czas, skoro głosowań unikają jak ognia? Jacek Kurski zajmuje się na przykład codziennym ćwierkaniem na Twitterze. Chociażby na temat _ kolesia, który niedawno napruty jak kuter dostał w limo od policji _. Z kolei Zbigniew Ziobro po raz kolejny stara się zaprowadzić ład w naszym kraju.
Trudno się jednak dziwić, że zgrany duet stara się jak najwięcej wycisnąć z brukselskiej kasy. Życie w naszym kraju łatwe nie jest i zmusza do kombinowania. Tylko jak tutaj pogodzić codzienne obowiązki w Brukseli z brylowaniem w polskich mediach? Proponuję, aby posłowie przyjrzeli się zaletom wynalazku o nazwie podpis elektroniczny i przekonali do takiego głosowania pozostałych europosłów. Wtedy będą mogli niczym mistrz bilokacji David Copperfield, znaleźć się w dwóch miejscach w jednym czasie.
Autor felietonu jest dziennikarzem Money.pl
Czytaj więcej w Money.pl