Prezydent Bronisław Komorowski ocenia zmiany w systemie emerytalnym jako _ krok wstecz _. Ale reformę i tak podpisze. Gdzie w tym wszystkim jakakolwiek logika?
Zawiedli się ci, którzy mieli jeszcze resztki nadziei na zatrzymanie zmian w Otwartych Funduszach Emerytalnych. Ponad połowa naszych oszczędności już na początku roku zniknie w otchłani Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, bo taka jest obecna potrzeba budżetu państwa.
Prezydent Bronisław Komorowski, stojąc na tle panoramy Dubaju, który wczoraj odwiedził, powiedział dziennikarzom, że reformę systemu emerytalnego ocenia jako _ krok wstecz _. Ale stwierdził jednocześnie, że pieniądze z OFE są już wpisane w przyszłoroczny budżet, więc _ każde działanie musi być oceniane z punktu widzenia skutków dla budżetu _.
Mamy zatem bardzo klarowną odpowiedź na pytania o to, jaka będzie przyszłość reformy OFE, a także na którym miejscu politycy stawiają obywateli. Pierwszeństwo mają budżet i doraźny interes polityczny - nawet kosztem zawłaszczenia naszych oszczędności.
Obecnie rozchodzi się o kwotę w wysokości dziewięciu miliardów złotych. Taka suma już została zapisana w dochodach przyszłorocznego budżetu z tytułu reformy, która - przypominam - ciągle nie weszła w życie. To pieniądze, które rząd zaoszczędzi na obsłudze długu oraz dotacjach do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych.
Gdyby nie one, to Donalda Tuska stanąłby przed poważnym problemem - deficytu zwiększać nie wypada. W tym roku rząd zawiesił przecież pierwszy, 50-procentowy próg ostrożnościowy w relacji długu publicznego do PKB. Spotkało się to z bardzo dużą krytyką ze strony ekonomistów. Teraz jednak oficjalnie dług balansuje już na granicy drugiego progu na poziomie 55 procent.
Rząd w ostatnich latach kompletnie nie poradził sobie z tym, by zapanować nad finansami publicznymi. Teraz - skoro nic innego nie przychodzi premierowi do głowy - to sięga po pieniądze przyszłych emerytów. A sam prezydent został postawiony _ pod ścianą _ i już nie wstrzyma się z podpisaniem zmian. Szkoda, że wszystko kosztem przyszłych emerytów i przy pełnej ignorancji dla głosów kilkuset ekonomistów i prawników, krytykujących zmiany.
Czytaj więcej w Money.pl