*Konfiskują mi pensję, egzekucja może trwać do końca życia - poskarżył się mediom Jan Rokita, niedoszły premier z Krakowa. Wyrzucony z fotela pasażer Lufthansy, zastanawia się czy wracać do kraju, gdzie komornik zamierza zlicytować mu komputer i meble. Tym razem nie krzyczy _ Ratujcie, Niemcy mnie biją! _ - tylko grozi, że będzie pracować na czarno. Albo że nie wróci do nas. Poważnie się nad tym zastanawia, bo _ ten wyrok skazuje go na wykluczenie społeczne _. *
Fakt, sytuacja Jana Rokity nie jest do pozazdroszczenia. Jak ujawniła RMF FM komornik zamierza ściągnąć z niego niemal 350 tysięcy złotych. Ten, zdaniem byłego posła, bezlitośnie _ zabiera mu pensję i pozostawia bez środków na życie _. Tylko patrzeć, jak nieczuły urzędnik wedrze się do mieszkania i zajmie komputer oraz księgozbiór byłego posła. Całe szczęście, że Jan Rokita przebywa teraz we włoskiej Perugi. Tam macki polskich egzekutorów nie sięgają.
Te wszystkie przykrości to skutek przegranej sprawy sądowej z byłym komendantem głównym policji Konradem Kornatowskim. Siedem lat temu Rokita nazwał go _ wyjątkowo nikczemnym prokuratorem, który hańbi polską policję _. Polityk w sądzie przegrał, teraz musi zapłacić zadośćuczynienie i opublikować przeprosiny w mediach. Podobnie jak z Lufthansą- która kojarzy mu się nie tylko z władczą stewardesą upychającą płaszcze i kapelusze po lukach, ale także grzywną - Jan Rokita nie chce ustępować i płacić. Kreśli inne scenariusze.
I nic dziwnego, bo mógł ostatnimi czasy odnieść nawet wrażenie, że my Polacy stajemy się bardziej skrupulatni niż Niemcy. Kochamy porządek, szanujemy przepisy. Przynajmniej niektórzy z nas, w pewnych sytuacjach. Nie kupujesz biletu - kara. Nie płacisz składki - wylatujesz. Dlatego były poseł jest byłym członkiem Platformy Obywatelskiej. To nic, że wcześniej nikomu nie przeszkadzało, że przez lata ignorował płacenie składek na partię. Żeby było sprawiedliwie, razem z Rokitą z małopolskiej PO wykreślonych zostało kilkaset osób. Jest porządek? Jest. Także tzw. poznawczy ład się zrobił. Bo teraz polityk, który kiedyś tworzył kierownictwo ugrupowania, może sobie je krytykować do woli. Nie będzie zgrzytu i kakafonii, że legitymację ma, a mówi lub krzyczy przeciwko.
Obecnie Jan Maria Rokita zastanawia się nad tym, czy wróci do kraju. Bo przecież za taki dług mogą go ścigać do końca życia. No chyba, że władza się zmieni. Władza może tak, ale prawo nie.
Czytaj więcej w Money.pl src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1439387125&de=1470952800&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=GBPPLN&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&fr=1&w=605&h=284&cm=0&lp=1&rl=1"/>
Autorka felietonu jest dziennikarką portalu Money.pl