Sankcje, sankcje, sankcje - _ krzyczą _ coraz częściej nagłówki serwisów informacyjnych. Skupiając uwagę jedynie na tytułach można odnieść wrażenie, że Unia Europejska i Stany Zjednoczone uderzają w Rosję, niczym serie wystrzeliwane z karabinu maszynowego. Zapoznanie się z treścią wiadomości rozwiewa jednak wątpliwości. UE i USA faktycznie strzelają, ale jak dotąd z karabinów na wodę.
_ Czarna lista _, na której znajdują się osoby współodpowiedzialne za to, co Władimir Putin robi na Ukrainie się powiększa. Po tym, jak przed kilkoma dniami Unia Europejska wprowadziła sankcje wizowe i finansowe wobec 21 osób z Krymu i Rosji, wczoraj _ dorzuciła _ do niej kolejnych kilkanaście nazwisk. Unijni politycy znów nie popisali się jednak kreatywnością, bo kara jest taka sama, jak poprzednio. W grę wchodzą więc zakazy wizowe i zamrożenie kont.
Krok dalej poszły natomiast Stany Zjednoczone. Nie tylko uderzyły personalnie w 20 osób, w tym z najbliższego otoczenia prezydenta Rosji, które miały związek z wydarzeniami na Krymie. Zapowiedziały również sankcje wobec banku, który wspiera finansowo rosyjskich przywódców. Chodzi o spółkę Rossija, której aktywa są szacowane na kwotę około 10 miliardów dolarów. Jak się później okazało, firmy Mastercard i Visa wycofały się z obsługi również kilku innych rosyjskich banków.
Co pewien czas pojawiają się także groźby, mogących mieć znacznie większy wpływ niż chwilowa zawierucha na rosyjskiej giełdzie, sankcji gospodarczych. Problem polega jednak na tym, że zazwyczaj pozostają one jedynie groźbami. Wygląda więc na to, że Zachód albo żadnego asa w rękawie nie ma, albo po prostu boi się go użyć, bo nie jest w stanie określić, czy Putin blefuje.
Delikatnie rzecz ujmując, dotychczasowe_ kary _ wobec Rosji nie są dla niej specjalnie dotkliwe. Nie ma co się temu jednak dziwić. Nie od dzisiaj przecież wiadomo, że jeśli w grę wchodzą dziesiątki miliardów dolarów czy euro to bardziej niż etyka liczy się rachunek ekonomiczny, a relacje gospodarcze z Rosją - krótko mówiąc - dla Unii Europejskiej są dzisiaj po prostu najbardziej opłacalne.
Wydaje się zatem, że jedynym państwem, które może na Rosję nałożyć znacznie poważniejsze sankcje jest... sama Rosja. Jeśli jej działania nie skończą się na aneksji Krymu, a Władimir Putin ujawni kolejne imperialistyczne zapędy, przysłowiowe lanie wody przez unijnych i amerykańskich dyplomatów może się zakończyć. Znacznie ważniejsze niż własne interesy jest bowiem własne bezpieczeństwo.
autor felietonu jest dziennikarzem i analitykiem Money.pl
Czytaj więcej w Money.pl