Gdy przed kilkoma laty za Oceanem wybuchł kryzys finansowy, o dużych bankach ratowanych z pieniędzy publicznych zwykło się mówić, że _ są zbyt duże, by upaść _. W Polsce rząd najprawdopodobniej będzie wyciągał z otchłani _ budowlankę _. Czyżby Donald Tusk miał wyrzuty sumienia po inwestycjach związanych z Euro 2012?
Powoli zaczyna sprawdzać się scenariusz, o którym zdarzyło mi się napisać pod koniec maja. Przygnieciona kontraktami z pieniędzy publicznych branża budowlana jest w ogromnych tarapatach, a upadający giganci ciągną za sobą mniejsze firmy, w tym także z innych branż.
Tylko ostatnich kilka dni przyniosło między innymi informacje o tym, że teoretycznie bezpieczne fundusze inwestycyjne utopiły pieniądze w obligacjach spółek budowlanych, a jeden z nich musiał nawet czasowo zawiesić wypłaty dla klientów. Z kolei duży broker był zmuszony szukać pieniędzy sprzedając swoje udziały w jednym z banków, a powiązana z nim firma doradztwa finansowego złożyła wczoraj w sądzie wniosek o upadłość. Niestety istnieje ryzyko, że to nie koniec złych doniesień, co oznacza, że wszyscy, którzy mają jakiekolwiek oszczędności, zaczną teraz wnikliwie sprawdzać, w co konkretnie inwestuje ich fundusz. Wyraźnie widać więc, że na rynku panuje bardzo duży niepokój.
Obecnie nie milkną też głosy, że duże spółki budowlane, jak chociażby Polimex-Mostostal czy PBG zwrócą się do Agencji Rozwoju Przemysłu z wnioskami o pomoc. A to oznacza już spory kłopot wizerunkowy dla Donalda Tuska. Dlaczego?
Warto najpierw w skrócie przypomnieć, skąd wziął się kryzys w branży budowlanej. Przed kilkoma laty, gdy okazało się, że będziemy organizować Euro 2012, firmy rzuciły się na kontrakty infrastrukturalne, realizowane z pieniędzy publicznych. Ogromna konkurencja w przetargach spowodowała, że proponowane ceny szły mocno w dół - jak obrazowo określił to w rozmowie ze mną prezes dużej spółki giełdowej - trwało _ rżnięcie marż _. I kto chciał, to w tym _ rżnięciu _ uczestniczył. Do tego koszty surowców, nie tylko na globalnym, ale również na lokalnych rynkach, poszły mocno w górę.
Tym sposobem w kłopoty wpadły nie tylko duże, _ zadłużone po uszy _ firmy, ale także setki ich podwykonawców. Stadiony i autostrady w niespotykanym dotychczas tempie jednak powstały. I gdy już kibice wyjechali, będzie trzeba zmierzyć się problemami tych, którzy wszystko budowali, i tych, na których się to odbije.
Wróćmy do Donalda Tuska. Moim zdaniem obecna sytuacja w całej okazałości obnażyła to, jak bardzo nieprzygotowany był rząd do realizacji tak gigantycznego projektu w tak krótkim czasie. Teraz zapłacą za to przedsiębiorcy, inwestorzy i tysiące ludzi, którzy po prostu stracą pracę. A Donald Tusk musi jakoś ratować swój wizerunek. Tylko jak?
Zapewne mocno zastanawia się nad tym, czy ratować branżę budowlaną z publicznych pieniędzy. Już przecież powstaje specjalna ustawa dla podwykonawców, w grę wchodzi również zaangażowanie w ratowanie dużych firm, choć - jak zaznaczył premier - ciężar przedsięwzięcia będą musiały wziąć na siebie również banki, które kredytowały projekty. To w sumie żadna nowość, bo bankom z pewnością nie zależy na upadłościach firm. Moje bardzo duże wątpliwości budzi już jednak sama mowa o tym, że rząd może angażować jakiekolwiek publiczne pieniądze w ratowanie przedsiębiorstw.
Oczywiście, można podnieść argumenty dotyczące kluczowego znaczenia dla gospodarki, rynku pracy itd. Tylko w gruncie rzeczy, w czym jedne firmy są lepsze od innych? Takich, które również zmagają się ze skutkami spowolnienia i też bankrutują, bo np. nie radzą sobie z zatorami płatniczymi. Albo takich, których szefowie w okresie boomu zamiast wydawać, to oszczędzali i teraz _ śpią na gotówce _.
Jakoś nie widać, by poza zapowiedziami ktokolwiek ułatwiał im działalność biznesową w Polsce - chciał to co prawda robić Janusz Palikot, ale to było zanim mentalnie odleciał w inną czasoprzestrzeń i zajął się walką o zdjęcie krzyża z Sejmu.
Nie chodzi mi o z pewnością bardzo medialną pomoc dla kilku firm, które zatrudniają tysiące ludzi, tylko ułatwienia dla tysięcy firm, które zatrudniają po kilka czy kilkadziesiąt osób. O tym, że nie jest dobrze, można się przekonać czytając chociażby co roku _ Czarną Listę Barier Lewiatana _ lub zaglądając do raportów Banku Światowego, który pod względem warunków dla biznesu klasyfikuje nas za takimi potęgami gospodarczymi jak Tonga i Samoa.
Rząd Donalda Tuska przyzwyczaił nas już do tego, że wiele rzeczy jest robionych _ pod publikę _. Dzięki temu wiemy już, że jesteśmy _ zieloną wyspą _, rząd interesował się przedsiębiorcami, którzy _ zapakowali się _ w opcje walutowe - bo źli bankierzy ich do tego namówili - a nawet kredytobiorcami, którzy nie spodziewali się, że złoty może się osłabić. Szkoda tylko, że wszystko zwykle jest robione dopiero w momencie, gdy zaczyna zagrażać wizerunkowi rządu, a nikt nie myśli poważnie o tym, by budować trwały wzrost gospodarczy.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Kolejne banki wypowiedziały umowy spółce PBG Nordea Bank Polska, BZ WBK, Raiffeisen Bank Polska i HSBC Bank Polska wypowiedziały umowy kredytowe firmie budowlanej PBG oraz spółkom z grupy PBG, poinformowała spółka. | |
Fundusze chcą wykupu obligacji PBG Fundusze PKO TFI i KBC TFI żądają natychmiastowego wykupu obligacji PBG wraz z odsetkami, przy czym PKO TFI wezwało do wykupu obligacji o łącznej wartości nominalnej 40 mln zł plus odsetki. | |
Tusk zmienia zdanie. Powalczy o reelekcję Premier jest w tej chwili naturalnym liderem - mówi wiceszefowa klubu PO Małgorzata Kidawa-Błońska. |
Autor komentarza jest dziennikarzem Money.pl