We wtorek wszystko, co będzie działo się przy Wiejskiej będzie tajne przez poufne. Budynek będą musiały opuścić wszystkie postronne osoby. Od dziennikarzy, po głodujących przeciwników farm wiatrowych. W atmosferze tej ścisłej konspiracji zapadnie decyzja w sprawie immunitetu posła Mariusza Kamińskiego.
Nad byłym szefem CBA wisi groźba zarzutów przekroczenia uprawnień, kiedy kierował Biurem. Prokuratura nie może ich postawić posłowi, dopóki chroni go immunitet. Stąd wniosek do Sejmu, o jego uchylenie. A że wniosek rzekomo poufny, to i debata też być taka musi.
Tak przynajmniej twierdzi Kancelaria Sejmu. I dzień 10 czerwca zarządziła _ dzień drzwi zamkniętych _, żeby nikt niepowołany nie podsłuchał argumentów _ za _ i _ przeciw _oddaniu posła PiS w ręce prokuratora. Jego partyjni koledzy głośno zaprotestowali i chcą wpuszczenia kamer na salę, sugerując że bez nich może dojść do sądu kapturowego.
Być może mają rację, ale dość intrygujący wydaje się inny aspekt całego zamieszania. Pojawiły się bowiem domysły, że to sposób pozbycia się z Sejmu nieproszonych i niewygodnych gości. Konkretnie głodujących przeciwników farm wiatrowych. I to w białych rękawiczkach, no bo _ siła wyższa _ i _ państwo wybaczą _.
A o tym, co będzie się działo za zamkniętymi drzwiami podczas roztrząsania win Mariusza Kamińskiego i tak się przecież dowiemy. Historia zna nie tak dawne przypadki konferencji prasowych z bieżącymi relacjami z takich obrad, albo błyskawicznego wycieku stenogramów z tajnych wystąpień. Dlaczego tym razem ma być inaczej?
autor felietonu jest redaktorem Money.pl
Czytaj więcej w Money.pl