Jeśli ktoś oferuje ci coś za darmo, oznacza to, że towarem jesteś ty - to powiedzenie często pojawia się w kontekście Google'a, który zarabia miliony oferując swoje usługi bezpłatnie. Trudno spotkać kogoś, kto nie korzystałby z tej wyszukiwarki, nie miał adresu gmail, czy albumu zdjęć Picasa lub innej z licznych darmowych usług.
Jednak w nieodległej przyszłości Google będzie tylko symbolem inwigilacji klientów. W śledzeniu i analizowaniu naszych poczynań najprawdopodobniej mistrzami będą instytucje finansowe. I to za naszą zgodą i być może dla naszej korzyści.
T-Mobile i Alior Bank ogłosili właśnie, że zaczynają ściśle współpracować. Bombardowani jesteśmy reklamami Plus Banku (dawniej Invest-Banku), które kuszą korzyściami dla klientów Polkomtela, Cyfrowego Polsatu i jednocześnie banku.
Niewiele wiadomo, jakie wspólne plany ma Orange z mBankiem. Na razie instytucje ogłosiły tylko, że będą współpracować, ale jaki będzie tego efekt - musimy poczekać.
Model, że klient ma od jednego dostawcy telefon, internet i telewizję nie jest oczywiście nowy. Nowością jest dokooptowanie do tego banku. Po co? Pierwszy efekt takiej współpracy jest oczywisty - powiększenie bazy potencjalnych klientów. Bank dostanie numery telefonów klientów telekomu i będzie namawiał na założenie konta i kupna różnych usług finansowych kusząc prawdziwymi lub złudnymi korzyściami z posiadania i konta, i telefonu, i internetu oraz telewizji we współpracujących ze sobą instytucjach. Natomiast telekom otrzyma dane klientów banku, aby namawiać ich do zmiany operatora.
To korzyść, na pierwszy rzut, do szybkiego skonsumowania. Prawdziwe delicje będą później, gdy klient będzie miał już konto, ubezpieczenie, telefon, internet i telewizję od de facto jednego dostawcy. Ten dostawca będzie wiedział o kliencie wszystko. Ta wiedza przyda mu się do oferowania kolejnych usług skrojonych na miarę, a także być może do handlowania precyzyjnymi, rozbudowanymi bazami danych klientów.
Ustawa o ochronie danych osobowych niewiele tu przeszkodzi, bowiem większość klientów dobrowolnie zgodzi się na wszystko, w zamian za trzy miesiące HBO za darmo, albo za 10-procentowy upust w abonamencie telefonicznym.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/217/m306137.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/mariaze;bankow;z;telekomami;rewolucja;za;10;zlotych,177,0,1529009.html) *Mariaże banków z telekomami. Rewolucja za 10 złotych? * Operatorzy komórkowi i banki obiecują oszczędności. Sprawdź, jak jest naprawdę... Rośnie popularność big data - przetwarzania ogromnych ilości danych (liczonych w terbajtach czy nawet petabajtach) za pomocą specjalistycznego oprogramowania - i coraz więcej firm inwestuje w takie technologie. Między innymi właśnie po to, aby wyciągnąć sensowne wnioski z danych, które różne instytucje posiadają. A w przypadku połączonych sił banków i telekomów, jest co przetwarzać: wiedzą, gdzie i za ile robimy zakupy, gdzie się znajdujemy, co oglądamy w telewizji i po co korzystamy z internetu.
Big data to wszystko przetworzy i wypluje informację, że klient X powinien płacić wyższą składkę na ubezpieczenie na życie, ponieważ często robi zakupy w monopolowym, bywa w nocnych klubach, a jeśli nie pije i nie baluje, to siedzi przed telewizorem. Nie ma karnetu na basen ani w żadnym klubie fitness. W internecie uprawia hazard - nie zagląda na strony z przepisami na zdrowe posiłki. Poza tym notorycznie przekracza dopuszczalną prędkość jeżdżąc samochodem (czy na pewno, gdy rano wsiada za kółko jest całkiem trzeźwy?). Składki na OC i AC też należy mu podnieść.
To nie science fiction - to wszystko różne instytucje o nas już wiedzą. Na razie jednak są to różne, niewspółpracujące ze sobą firmy, które dopiero uczą się przetwarzania takich danych, a przede wszystkim wyciągania z nich wniosków.
Pierwszy krok został poczyniony - banki i telekomy zacieśniają współpracę. Skoro są banki, to są firmy ubezpieczeniowe, które należą do tej samej grupy kapitałowej bądź ściśle współpracują. Banki również mają, bądź pośredniczą w zakupie różnych produktów oszczędnościowych i inwestycyjnych, mają biura maklerskie, itp. Tak więc ich wiedza nie ogranicza się tylko do tego, gdzie zapłaciliśmy kartą i ile wypłaciliśmy z bankomatu.
Czy nadchodząca era totalnej inwigilacji to przerażająca przyszłość? Bardzo trudno prorokować. Dla wielu może się skończyć całkiem miłym zaskoczeniem. Zadzwoni telefon i konsultant o miłym głosie poinformuje nas, że nasza składka na OC i AC zostaje obniżona o połowę, bo ostatni raz mandat zapłaciliśmy ponad pięć lat temu, jeździmy zgodnie z przepisami i często w internecie szukamy porad, jak bezpiecznie zachowywać się na drodze, a nie listy punktów, gdzie najczęściej _ suszą _.
Przy okazji zostaniemy poinformowani, że możemy liczyć na dobrze oprocentowany kredyt na nowe auto, którego zakup powinniśmy rozważyć, bo w ostatnim roku u mechanika zostawiliśmy tyle pieniędzy, że prawie wystarczyłoby na raty.
Może jednak będzie wręcz przeciwnie - jak w starym dowcipie o Systemie, który wszystko wie. To nie my będziemy decydować, jaką pizzę zjemy, tylko właśnie big data. I wtedy co nam po tańszym OC, jeśli będziemy totalnie ubezwłasnowolnieni?
Dla tych, co nie znają kawału o złowrogim Systemie (długi, ale warto): src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1459494278&de=1467385260&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=JSW&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&fr=1&w=600&h=300&cm=0&lp=1&rl=1"/>
Autor komentarza jest zastępcą redaktora naczelnego Money.pl.
Czytaj więcej w Money.pl