Rządzą nami schizofrenicy. W samym środku gospodarczej i demograficznej zawieruchy fundują nam armię obiboków - impotentów.
To nie żarty. Właśnie rusza program leczenia tak zwanych uzależnień niechemicznych. 26 placówek w całym kraju będzie leczyć za darmo seksoholików, pracoholików i zakupoholików. Na terapię zrzucili się - to efekt afery hazardowej - wszyscy płacący podatek od marzeń, czyli grający w Lotto.
Paradoks polega na tym, że za 1,7 miliona z państwowej kasy państwo żwawo piłuje gałąź, na której wszyscy siedzimy. Z jednej strony politycy wszelkich barw partyjnych grzmią o starzejącym się społeczeństwie, reformie emerytalnej i potrzebie wspierania młodych rodziców. Z drugiej - nasze popędy będą temperować i bomba demograficzna rośnie dalej.
Z pracoholików chcą zrobić obiboków, zamiast nosić ich na rękach! A to przecież dzięki nim produkcja polskich firm rośnie w galopującym tempie, które zaskakuje nawet największych optymistów. Zgoda, są badania - i to niemieckie, a nie amerykańskie czy radzieckie - które dowodzą, że pracoholicy nieszczególnie sprawdzają się w sypialniach. Tylko co z tego, skoro leczyć ich będziemy z czerpania radości i z jednej i z drugiej rzeczy na _ P _?
Największy zamach na polską gospodarkę to jednak pomysł na leczenie zakupoholików. To niemal jak sabotaż, skoro wszyscy ekonomiści podkreślają zgodnie, że przed kryzysem ratował nas do tej pory popyt wewnętrzny. Jeśli przestaniemy kupować, stoczymy się po równi pochyłej w stronę Grecji.
A kiedy już przestaniemy wypruwać sobie żyły, by starczyło do pierwszego, nie będziemy się byle czym podniecać i nigdy więcej nie kupimy żadnej bredni, spotkamy się wszyscy w jednym miejscu. U psychiatry. Na koszt NFZ.
Więcej czytaj w Money.pl | |
---|---|
Gracze Lotto sfinansują leczenie hazardzistów Na Fundusz Rozwiązywania Problemów Hazardowych rocznie może trafiać około 7,5 mln złotych. | |
Rybiński: Zacofanie ratuje nas przed kryzysem | |
Tak groźny jak alkoholizm. Dopada kobiety Badania mówią, że zakupoholizm dosięga już 5 procent społeczeństwa, z czego większość stanowią kobiety. |
Autor felietonu jest redaktorem Money.pl