Platforma Obywatelska przedstawiła swój pomysł na zmiany w Kodeksie Wyborczym. Rządząca partia chce, by każdy Polak mógł głosować korespondencyjnie. Padły przy tej okazji argumenty o powszechności prawa wyborczego i tym, że teraz wielu obywateli nie korzysta z nich w pełni, bo gdy demokracja ma swoje święto - oni są w pracy.
Troska rządzącej partii o to byśmy wszyscy mieli dodatkową możliwość głosowania w wyborach do parlamentu, prezydenckich i samorządowych jest zaiste wzruszająca. Dotychczas listownie poparcie kandydatów aspirujących do ław poselskich mogli wyrazić tylko niepełnosprawni i rodacy mieszkający za granicą. Nie wydaje mi się jednak, żeby umożliwienie głosowania przez pocztę wynikało tylko z troski PO o policjantów na służbie, lekarzy na dyżurach i kasjerki z marketów.
Notowania Platformy w sondażach spadają, zrozumiałe jest więc, że koledzy Donalda Tuska zrobią wiele, by zawczasu zadbać o odpowiednią frekwencję w wyborach. Zwłaszcza tych za dwa lata, kiedy rozstrzygnie się walka o władzę z rosnącym w siłę PiS-em. Politycy partii Jarosława Kaczyńskiego nie omieszkali zresztą od razu wetknąć szpili na tę okoliczność, przypominając, że koncept z listownym wysyłaniem głosów to patent białoruski.
I jeśli się nad tym zastanowić chwilę dłużej, to krytyka opozycji jawi się całkiem rozsądnie. No bo wyobraźmy sobie teraz czysto teoretycznie, że pomysł wchodzi w życie i wszyscy ci, o których tak bardzo troszczy się Platforma, pędzą na pocztę by nadać tam głos do urny. Toż chaos mamy gwarantowany!
Przyjmując w zaokrągleniu, że pracujących Polaków jest około 16 milionów, przyjmijmy dalej, że jeden procent z nich jest w pracy, gdy reszta narodu w wyborczą niedzielę bieży do urn albo i nie. Jeśli owe 160 tys. postanowiłoby wysłać list ze swoim głosem - to nagle kolejki na pocztach w całym kraju wydłużą się. A pomstowanie rozeźlonych petentów na dłuższy czas obsługi to tylko pierwszy z całej serii skutków.
Dodajmy do tego, że statystycznie rzecz biorąc część przesyłek poczta najzwyczajniej w świecie gubi, a część dostarcza z opóźnieniem, czasami nawet wielomiesięcznym. Czy w takiej sytuacji ktoś przy zdrowych zmysłach będzie chciał powierzyć swój głos instytucji, która być może zaprzepaści go w czeluściach swych urzędów i sortowni? Osobiście nie zaryzykowałbym takiej formy głosowania.
Być może jednak w tym właśnie tkwi ukryta intencja makiawelicznego planu Platformy. Bo jeśli niezadowoleni z jej rządów Polacy ruszą do urn i skrzynek pocztowych, to przynajmniej część z tych głosów zniknie. Odium za głosy wysłane listowanie spadnie na pocztę, która wiadomo jaką cieszy się opinią. A gdy przyjdzie wyborczy czas, będzie się liczył nie tylko każdy głos _ za _, ale i ten _ przeciw _.
Czytaj więcej w Money.pl | |
---|---|
Premier spełnił obietnicę, ale dla nas to żadna pociecha Koniec złudzeń - rząd działa teraz wedle zasady: _ Po nas choćby potop _. | |
Balcerowicz nokautuje Rostowskiego Oto najlepsi i najgorsi ministrowie finansów III RP w plebiscycie Money.pl. | |
Rostowski chce oszczędzać na bezrobotnych. Ma rację Co roku na szkolenia i szukanie pracy dla bezrobotnych wydajemy miliardy złotych. Część tych pieniędzy wyrzucana jest w błoto. |
Autor jest dziennikarzem Money.pl