Polska gospodarka najgorsze ma już za sobą - tego typu opinie dominowały wczoraj po publikacji danych obrazujących sprzedaż detaliczną w Polsce. Czy jednak nie jest jeszcze zbyt wcześnie, żeby odtrąbić sukces?
Wzrost sprzedaży detalicznej w styczniu o 3,1 procent w porównaniu do tego samego miesiąca ubiegłego roku, rzeczywiście, można uznać za pozytywne zaskoczenie. Po grudniowym spadku o 2,5 procent, tym razem ekonomiści oczekiwali wzrostu o około 0,9 procent. Liczby wyglądają więc obiecująco, ale nie oznacza to, że kłopoty już za nami.
Warto bowiem zwrócić uwagę na szczegółowe informacje, które kryją się za ogólnym komunikatem na temat wzrostu sprzedaży. To na przykład kilkunastoprocentowy wzrost między innymi w dyskontach i marketach - miejscach, gdzie jest taniej. Z kolei skok w sprzedaży aut można tłumaczyć promocjami związanymi z wyprzedażą rocznika 2012. Grudzień przyniósł gwałtowny spadek w tej kategorii, co oznacza, że klienci po prostu wstrzymywali się zakupem samochodu do nowego roku, by wydać na niego mniej. W styczniu znów mieliśmy za to do czynienia ze spadkiem sprzedaży książek czy prasy, bez których konsumenci w kryzysie mogą się obejść.
Można więc powiedzieć, że choć kupujemy, to ciągle kurczowo trzymamy się założenia: _ im taniej, tym lepiej _ (o którym w czasach prosperity trochę zapominamy). Rezygnujemy też z kupowania tego, co mniej potrzebne. A to już nie jest przejaw powrotu do szybkiego rozwoju gospodarczego. Dane, które powinny w tym kontekście zwrócić naszą większą uwagę, to chociażby spadające realne wynagrodzenia czy rosnący wskaźnik bezrobocia.
Czytaj więcej [ ( http://static1.money.pl/i/h/239/m113391.jpg ) ] (http://www.money.pl/gospodarka/wiadomosci/artykul/biedniejemy;te;dane;to;potwierdzaja,86,0,1218134.html) *Biedniejemy, te dane to potwierdzają * GUS podał wysokość przeciętnego wynagrodzenia. Wzrosło, ale... Według wczorajszych danych, bezrobocie ukształtowało się na poziomie 14,2 procent. Przy tej okazji warto zwrócić uwagę na to, że statystyka rządzi się swoimi prawami. Jest przecież wiele regionów, gdzie bezrobocie na takim poziomie zostałoby uznane za spory sukces, bo obecnie jest nawet o 10 punktów procentowych wyższe od średniej krajowej. Podobnie zresztą wiele osób może tylko pomarzyć o wynagrodzeniu na poziomie średniej krajowej w wysokości 3.680 złotych. Większości z nas spowolnienie ciągle daje się we znaki.
Dlatego, po publikacji wczorajszych danych, nie ma się co oszukiwać, że najgorsze w gospodarce już za nami. Jest zdecydowanie zbyt wcześnie, by tak stwierdzić i stawianie jakichkolwiek optymistycznych prognoz byłoby w tej chwili bardzo ryzykowne, podobnie jak mówienie, że druga połowa roku przyniesie ożywienie.
Konsumenci w tym roku raczej nie pomogą polskiemu PKB, tak jak to było na początku globalnego kryzysu. Można spodziewać, że zmiana nastąpi dopiero, gdy będziemy świadkami znacznej poprawy sytuacji na rynku pracy. Dopóki zatrudnienie nie będzie pewniejsze, sprzedaż może będzie i rosła, ale bardzo powoli.
Na prawdziwy szał zakupów Polacy pozwolą sobie dopiero wtedy, gdy przedsiębiorcy zaczną odważniej wydawać zgromadzony, rekordowy kapitał na tworzenie miejsc pracy. Bo jak na razie to oni są prymusami oszczędzania. Gdy ich nastawienie się zmieni, Kowalski pokaże w sklepach na co go stać.
Czytaj więcej w Money.pl src="http://www.money.pl/u/money_chart/graphchart_ns.php?ds=1467097200&de=1467126060&sdx=0&i=&ty=1&ug=1&s%5B0%5D=WIG20&colors%5B0%5D=%230082ff&fg=1&fr=1&w=600&h=300&cm=0&lp=1&rl=1"/>