Trwa ładowanie...
Notowania
Przejdź na
Jan Płaskoń
|

Zlikwidujmy Ministerstwo Edukacji Narodowej

0
Podziel się:

- Nie trzeba się zbytnio bać zapowiedzi szefa rządu - pisze Jan Płaskoń.

Zlikwidujmy Ministerstwo Edukacji Narodowej

Na dobry początek nowego roku w szkołach premier Tusk obiecał, że za trzy lata wszyscy uczniowie będą mieli bezpłatny dostęp do e-podręczników. Nie trzeba się zbytnio bać zapowiedzi szefa rządu.

W przyszłym roku mieliśmy się znaleźć w strefie euro i też wyszło jak zawsze, czyli skończyło się na przedwyborczej propagandzie, zwanej teraz marketingiem politycznym. Szef Platformy nie jest w opowiadaniu bajek odosobniony. Jarosław Kaczyński, by nie sięgać daleko, wysyłał emerytów na tanie wczasy pod palmami. To oczywiście wina Tuska, że stało się dokładnie na odwrót. Ale przecież nic straconego. Wystarczy dać ponownie Kaczyńskiemu władzę, żeby znów posmakować gruszek z wierzby. Kto odważny, niech spróbuje.

A jednak wydawcy podręczników papierowych przestraszyli się i zapowiadają nawet akcję protestacyjną. Bo obietnica premiera, jeśli traktować ją serio, oznacza dla nich perspektywę totalnego krachu. Spokojnie, mości panowie! Do używania bezpłatnych e-podręczników trzeba jeszcze dość drogich tabletów. Jeśli rząd – bez względu na to który rząd – weźmie się za operację usprzętowienia dziatwy szkolnej, jeszcze długo nic z tego nie będzie.

Dwa lata temu ówczesne MSWiA kupiło za 13 mln zł ponad 6,5 tys. komputerów, które miały być wykorzystane do obsługi dowodów osobistych w gminach. Stacje zalegają w magazynach i nikt nie wie, kiedy system ruszy. Zalegają niezupełnie, bo czasem są odkurzane. Przynajmniej sprzątaczki zarobią trochę grosza. Jeszcze z rok, może dwa i okaże się, że komputery można już tylko utylizować. Tak właśnie wygląda w praktyce syndrom rządowych obietnic.

Aczkolwiek problem upodręcznikowienia (autentyczne określenie z żargonu biurokratów) przybiera coraz bardziej dramatyczne rozmiary. Nie chodzi tylko o to, że rodzice muszą wydawać na książki niebotyczne kwoty. Jak wynika z unijnych badań, 15% polskich nastolatków nie potrafi czytać ze zrozumieniem. To namacalny efekt nieustannego reformowania systemu oświaty w ostatnich dwu dekadach. Także ciągłego modyfikowania podręczników, dostosowywanych rokrocznie do zmian tzw. podstawy programowej.

Między dyrygentami polskiej edukacji a wydawcami książek istnieje coś w rodzaju powiązań mafijnych. Gdyby resort przestał w końcu modyfikować, dzieci mogłyby korzystać z książek po starszych braciach, rozwinąłby się rynek wtórny. Wtedy jednak wydawcom urwałby się gwałtownie biznes. I dopiero by protestowali.

Prawdziwie optymistyczną obietnicą, jaką mógł złożyć premier na inauguracji roku szkolnego, byłaby zapowiedź likwidacji Ministerstwa Edukacji Narodowej. Żeby nauczyciele mogli wreszcie bez stresów uczyć, a dzieci, żeby nauczyły się rozumieć to, co czytają. Mało pocieszająca jest wiadomość, że w Europie Zachodniej odsetek wyprodukowanych przez szkoły kalek umysłowych sięga aż 20%. Oni wyprzedzają nas zdecydowanie pod względem cyfryzacji podręczników. Czyli zastępowania procesów myślowych przez wolną od wytężania mózgu kulturę obrazkową. Ale my do nich dobijemy. Już w 2015 roku, jeśli Donald Tusk tym razem się nie pomyli.

Posiadanie społeczeństwa, w którym co piąty obywatel jest idiotą, to marzenie każdego polityka. Gwarancja skutecznego manipulowania jedną piątą narodu bez zbytniego wysiłku – jakaż to piękna perspektywa dla każdej politycznej partii.

Czytaj więcej w Money.pl
Rząd ma duży kłopot z kluczową reformą W tym roku do szkół może pójść jeszcze mniej sześciolatków niż w roku ubiegłym.
PiS zadba o wydatki Polaków. Mają pomysł - Koniec z szaleństwem podręcznikowym. To patologia - mówi szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
SLD pokazał dekalog. Chcą zlikwidować... Likwidację gimnazjów, rozwój szkolnictwa zawodowego, zajęcia pozalekcyjne i wyrównawcze proponuje w swoim dekalogu edukacyjnym Sojusz Lewicy Demokratycznej.
dziś w money
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)