Artykuł jest częścią zimowej edycji cyklu Wirtualnej Polski "Jedziemy w Polskę". Wszystkie reportaże publikowane w ramach akcji są dostępne na jedziemywpolske.wp.pl.
Na Warmii i Mazurach łatwo jest gdzieś nie dojechać. To jeden z najpopularniejszych regionów turystycznych w naszym kraju, ale przede wszystkich dla tych, którzy są w stanie sami tu dojechać. Bez samochodu trudno poruszać się między ulubionymi przez turystów miejscowościami.
Politycy lubią przerzucać się oskarżeniami o "zwijanie państwa", a tak naprawdę od trzech dekad, niezależnie od tego, kto rządzi, wykluczenie komunikacyjne wciąż jest idealnym przykładem wywieszania białej flagi przez wszystkich rządzących.
To, co zniknęło, bardzo rzadko wraca. Choć każdy kolejny rząd obiecuje zmianę trendu, niestety połączenia łatwiej zlikwidować, niż je przywrócić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kolej uciekła z Mazur
Do 2009 r. można było dojechać z Olsztyna do Mrągowa i Mikołajek bezpośrednim połączeniem kolejowym. Pociąg po drodze zatrzymywał się m.in. w Czerwonce i Sorkwitach. W tej chwili jedyną opcją dojazdu są busy należące do prywatnego biznesu.
Pamiętam, że kiedyś do Mikołajek bezpośrednio z Olsztyna były na pewno dwa pociągi dziennie. Wtedy jeszcze jeździły dość długo, ale tak wyglądała podróż koleją. Turyści bardzo chwalili widoki – wspomina pochodząca z Mikołajek i mieszkająca od wielu lat w Olsztynie Dominika.
Dodaje, że choć połączenia z Mrągowa są dość częste, to rozkłady różnych przewoźników nie są ze sobą zgrane. Czasami na kolejne połączenie trzeba czekać zdecydowanie za długo.
Na spotkanie o wykluczeniu komunikacyjnym tylko taksówką
O tym, jak wygląda podróżowanie po regionie, mogłem przekonać się kilka lat temu na własnej skórze. Prowadziłem wówczas w Mrągowie i Mikołajkach panele dyskusyjne na temat... wykluczenia komunikacyjnego. Do Mrągowa dojechałem bez większych problemów, ale już na samo spotkanie w Mikołajkach musiałem dojechać taksówką. Jako mieszkaniec pobliskiego Olsztyna miałem większe problemy z dojazdem niż goście z Warszawy czy nawet Belgii.
Postanowiłem sprawdzić, czy coś się w tej kwestii zmieniło.
Szybki wypad do "serca Mazur" zaczynam w Olsztynie, na dworcu autobusowym, który nie przystoi stolicy województwa. Podróżni korzystający z autobusów skazani są na warunki poniżej standardów, na jakie wydawałoby się, można liczyć w mieście tej rangi. Stanowiska autobusowe wyglądają znacznie gorzej niż nawet w latach 90. XX w.
Przed remontem części kolejowej Olsztyn Główny był zintegrowanym dworcem kolejowym i autobusowym. W tej chwili podróżni czekający na połączenia nie mają dostępu do budynku. W razie niepogody można się co najwyżej schować przed deszczem pod zadaszeniem. Do tego zero toalet czy kas. Olsztyński dworzec autobusowy wygląda jak zapuszczony duży przystanek.
Trudno uświadczyć tam jakiejkolwiek obsługi, a jedyny mały sklepik w obrębie kompleksu ogrzewany jest stojącym na zewnątrz generatorem prądu, który "współgra" z odgłosami trwającej obok przebudowy dworca kolejowego.
Sprawdzam rozkład autobusów, do połączenia mam około 10 minut. Jedno jest pewne, autobus na pewno ma być, bo przy stanowisku nr 8 kłębią się ludzie.
O informacjach nadawanych z głośników możemy tylko pomarzyć, bo jak już wspominałem, w Olsztynie mamy atrapę dworca autobusowego. Ostatecznie kierowca spóźnia się o ok. 10 minut.
Oczywiście podróż kilkunastoletnim autobusem przez remontowane i wciąż czekające na remont drogi nie jest najprzyjemniejszym doświadczeniem. Ale muszę to przyznać – kiedyś było znacznie gorzej. Przynajmniej kierowcy nie palą już papierosów w trakcie jazdy, z czym spotkałem się wielokrotnie, nawet po wprowadzaniu zakazu palenia w miejscach publicznych.
Z Warpun do Wrocławia
Po godzinie wysiadam w centrum Mrągowa. Chcę porozmawiać z ludźmi czekającymi na swoje autobusy. Na jednym z przystanków spotykam młode osoby. Kobieta i mężczyzna stoją obstawieni dużymi bagażami.
Jedziemy do Wrocławia – mówi Wiktoria, która na Dolnym Śląsku studiuje na ASP.
Obydwoje pochodzą z Warpun, wioski położonej kilkanaście kilometrów od Mrągowa. Wyjazd z rodzinnej miejscowości poza godzinami szkolnymi jest praktycznie niemożliwy.
Do Mrągowa przywożą nas rodzice – przyznaje Wiktoria.
Oboje podkreślają, że Mazury to region, w którym bez auta i prawa jazdy jest naprawdę ciężko. Szczególnie latem. – Bez tego trzeba kombinować – mówi Wiktoria.
Na innym przystanku stoi Robert, który wraca akurat ze szkoły do Mikołajek. Mówi, że 30 minut czekania na autobus to norma. Bywają dni, gdy czeka się dłużej. Większe spóźnienia głównie mają miejsce zimą, kiedy pogoda zaskoczy drogowców. Mimo wszystko Robert chciałby zostać na Mazurach.
Pani Maria zamieniła Wielkopolskę na Sorkwity
Na kolejnym przystanku czeka pani Maria. Jak się okazuje, zamieniła Kalisz na położone kilkanaście kilometrów od Mrągowa Sorkwity.
Wie pan, w Kaliszu mieliśmy podmiejskie autobusy. Można było jeździć, gdzie się chciało, nawet do Ostrowa – 25 km. A tu mamy 11 km i muszę za każdym razem płacić cały bilet, bo nie mamy ulgowych – mówi seniorka pochodząca z Wielkopolski.
Kobieta zauważa jadący autobus, zerkam na rozkład i godzinę, oczywiście lekkie spóźnienie, choć to tak naprawdę drogi przystanek w Mrągowie.
"Jakość połączeń? Cztery na dziesięć"
Około 50-letni Paweł z Olsztyna czeka na autobus powrotny z Mrągowa. Mężczyzna wpadł w odwiedziny do znajomych. Pytam, jak ocenia jakość komunikacji podmiejskiej.
W jakiej skali? Od jednego do dziesięciu? No to w takim razie cztery. Jest poniżej średniej – mówi Paweł.
Głównym problemem, zdaniem mężczyzny, jest częstotliwość kursowania autobusów.
Są wsie niedaleko Mrągowa, gdzie kursują tylko dwa autobusy dziennie. Ludzie muszą z tym sobie radzić — mówi olsztynianin i dodaje, że jeszcze kilkanaście lat temu do Mrągowa jeździł pociągiem.
Pociąg ma wrócić na mazurskie tory
Na wjeździe do Mrągowa, widzę pracujących przy torach robotników. W 2023 r. władze samorządowe i centralne ogłosiły, że planowane jest przywrócenie zawieszonej w 2009 r. trasy z Olsztyna do Mrągowa i Mikołajek.
Pracujący przy torach robotnicy dają nadzieję, że może na zapowiedziach się nie skończy i kolej wróci do serca Mazur.
Michał Krawiel, dziennikarz WP Finanse i money.pl