- Niestety dochodzą do nas informacje, że wielu pracowników z tej branży ucieka z kraju, zatrudniając się choćby przy sprzątaniu akademików w Anglii, inni zajęli się naprawą samochodów czy kopią studnie - opowiada Sylwia Aliaj z Polskiej Izby Techniki Estradowej.
Branża koncertowa jest zamrożona od kilku miesięcy i wciąż nie wiadomo, kiedy duże wydarzenia będą mogły wrócić. - Artyści jeszcze mają jakieś dochody, na przykład tantiemy. Jednak cała armia ludzi nagle straciła źródło dochodów - opowiada money.pl Michał Turnau, menedżer artystów. - Sami artyści to, można powiedzieć, taka wizytówka branży. Za nimi stoi właśnie ta cała armia ludzi - dodaje.
Ta "armia ludzi" to technicy, dźwiękowcy, specjaliści od oświetlenia, menedżerowie, kierowcy czy ochroniarze. Trudno jednoznacznie stwierdzić, ile osób straciło źródło dochodów przez zamrożenie koncertów. Na pewno jednak mowa tu o tysiącach, a prawdopodobnie nawet dziesiątkach tysięcy osób.
- Przy mniejszej imprezie plenerowej na ok. 10 tys. ludzi pracuje ok. 15-20 techników przy scenie, świetle, dźwięku. Przy większych te liczby można tylko mnożyć. Wszystko zależy od kreacji imprezy - mówi Sylwia Aliaj. A zdarza się, że przy wielkim wydarzeniu pracuje i ponad sto osób.
Specjaliści od techniki czy dźwięku są w stosunkowo dobrej sytuacji - w końcu mogą poszukać nowego zajęcia, wyjechać za granicę. Natomiast właściciele firm mówią wprost - nasza sytuacja jest naprawdę dramatyczna.
Piotr Zajkiewicz, przedsiębiorca z branży i wiceprezes PITE mówi, że większość firm notuje spadki przychodów o 100 proc. - Są może takie firmy, którym dochody spadły o 92 proc. Mogą mówić o dużym szczęściu, bo cokolwiek zarabiają - opowiada.
Tak dramatyczne spadki przychodów oznaczają, że firmy nie są w stanie spłacać rat leasingowych, a profesjonalny sprzęt kosztuje często wiele milionów złotych. - To gigantyczne koszty, średnia wartość leasingu dla firmy z branży to niemal pół miliona złotych. Koszty stałe dla przeciętnej firmy to tymczasem ok. 60 tys. zł miesięcznie - dodaje Piotr Zajkiewicz.
Jak opowiada, żeby zorganizować na przykład niedużą imprezę dożynkową, trzeba użyć sprzętu za od 0,5 do 1,5 mln zł. Przy dużej imprezie miejskiej wykorzystywany jest zwykle sprzęt za ok. 5 mln zł. A wielka impreza plenerowa? - Tu trzeba mieć sprzęt za dziesiątki milionów - mówi wiceprezes PITE.
- Po rozmrożeniu większość firm może upaść, jeśli nic się nie zmieni. A my chcemy pracować. Każdy z nas chętnie pojechałby na drugi koniec Polski, jeśli tylko byłaby taka możliwość - dodaje.
- Byliśmy pierwsi, których wyłączono z działalności i wygląda na to, że będziemy ostatni, którym pozwoli się wrócić do pracy. Pytanie, czy będzie komu wracać? - dodaje Zbigniew Gondek, właściciel Agencji Koncertowej.
"Chcemy rozmrożenia. Albo chociaż kalendarza"
Branża nie rozumie, czemu nie może być "ostrożnie rozmrażana", skoro inne sektory gospodarki mogą wracać do pracy. - Dlaczego spotkania polityczne, procesje kościelne odbywają się tak licznie, a muzyczne "masowe" imprezy plenerowe już nie mogą? Tutaj przecież brak sprawiedliwości i logiki - uważa Sylwia Aliaj.
Branża też nie rozumie, czemu na stadiony mogą wracać kibice, a koncerty są możliwe tylko dla 150 osób. - Takiego minikoncertu zupełnie nie opłaca się organizować - słyszymy w branży.
- Trudno jest zorganizować koncert i wymagać od ludzi, żeby zachowywali wymagany dystans, jest na nich duża energia. Mówię o koncertach, jakie graliśmy do tej pory. Podejmowane są pierwsze próby, zobaczymy, jak to się sprawdzi. Marta Nizio z Agencji Artystycznej Bashsesh.
Nizio dodaje, że sytuacja jej firmy jeszcze jednak najgorsza nie jest. - Oczywiście odnotowaliśmy ogromne straty, byliśmy jednak od dawna przygotowani na różne scenariusze i dywersyfikowaliśmy przychody - opowiada.
Jakie są więc żądania branży? Niewiele osób mówi o natychmiastowym zniesieniu zakazów. - Jeśli mielibyśmy jednak jakiś kalendarz "rozmrażania", to moglibyśmy mówić o jakiś perspektywach. Teraz niestety nie możemy. Państwo też mogłoby przejąć raty leasingowe na czas "zamrożenia" branży. To rozwiązanie podobne to tego, które zaproponowano branży transportowej - proponuje wiceprezes PITE.
- Chciałabym wiedzieć, kiedy i na jakich zasadach moglibyśmy organizować koncerty i wydarzenia dla określonej liczby uczestników – oczywiście na podstawie precyzyjnych wytycznych, a nie zaleceń czy sugestii - dodaje Marta Nizio z Agencji Artystycznej Bashsesh.
Dodaje, że w branży pracują pasjonaci, a właściciele firm często sami noszą głośniki czy wieszają lampy. Jednak jak mówi, samą pasją trudno spłacić raty za drogi sprzęt. Zajkiewicz wraca uwagę, że problemy branży są też problemami banków. Bo nawet jak przejmą od firm profesjonalny sprzęt do nagłośnienia, to nie będą miały z nim co zrobić. - Może się skończyć na tym, że zalegną w magazynach. A firmy nie będą miały jak pracować, nawet już po odmrożeniu - uważa Piotr Zajkiewicz.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Masz newsa, zdjęcie, filmik? Wyślij go nam na #dziejesie