Premier Morawiecki ogłosił w środę, że hotele przy 50 proc. obłożeniu miejsc będą mogły przyjmować gości od 8 maja. Co ważne, restauracje, strefy wellness, SPA i baseny mają być niedostępne dla gości. Słowa premiera ucieszyły jednak przedsiębiorcę.
- To superwiadomość. Jestem teraz na polu i nie oglądałem. Choć jestem zamknięty od miesięcy, nie dostaję nic z tarczy, bo się nie łapię na wymogi. Sytuacja hotelu jest dramatyczna. Koszty ogrzewania przy ostrej zimie, zatrudnienia, kredytów mocno mnie obciążyły. Jest jednak jakaś nadzieja - mówi money.pl Marek Niedośpiał, właściciel dopiero co odrestaurowanego hotelu "Stare Orle Gniazdo" w Szczyrku.
Zapowiada, że uda mu się wystartować 8 maja. - Jestem zwarty i gotowy, jednak bardzo żałuję, że nie można się otworzyć na majówkę. Mam nadzieję, że grupy, które już wcześniej pytały o dostępność, przyjadą. Co do indywidualnych klientów, nie mam pewności - mówi Niedośpiał.
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że dużo zależy od pogody. Klienci sprawdzają z kilkudniowym wyprzedzeniem prognozę i jak pogoda jest kiepska, odwołują rezerwacje.
- Z kolei jak grupa ma zarezerwowane, to przyjadą i tak. Zresztą jestem jak karp bez wody. Cieszę się, że otwierają nas nawet z limitem. Przynajmniej można działać, a nie tylko czekać i płacić - podsumowuje właściciel hotelu ze Szczyrku.
O pogodzie mówi też Tomasz Stanek, właściciel stoku narciarskiego "Relaks", pensjonatu "Przystanek Bavaria", a także szkółki i wypożyczalni sprzętu sportowego w Karpaczu.
- W górach boom jest na majówkę. Tego już jednak nie nadrobimy. Może być trudno, bo okres od końca majówki do końca czerwca jest dla nas z reguły praktycznie martwy turystycznie. Jedyna nadzieja w tym, że ludzie są zmęczeni, więc pewnie będą przyjeżdżać. Mam nadzieję, że również i do nas. Choć pogoda może mi tę nadzieję odebrać - mówi Stanek.
- Restaurację dalej będę miał zamkniętą, ale jakoś to sobie odbijemy ogródkami, które już będą otwarte. Od kliku dni widzę w Karapaczu, jak wszyscy je budują, a dziś to ruszy jeszcze bardziej. Ludzie chcą odrobić straty - mówi Tomasz Stanek. Swoje straty po zimie nazywa dramatycznymi.
- Ledwo wiążę koniec z końcem. Zatem dobre i to, co usłyszeliśmy od premiera. Chciałbym jednak do szefa rządu zaapelować. Jako bankowiec na pewno to zrozumie. Rządzący mogliby przekonać banki, by nie żądały od nas przy wnioskach kredytowych wykazywania dochodów. Przecież pożyczkę można zabezpieczyć gruntem, nieruchomościami, a jak ja mam wykazać dochód, jak od ponad roku nie pracuję - pyta retorycznie przedsiębiorca z Karpacza.