- Przygotowujemy się do wyjazdu do Luksemburga do siedziby TSUE – zapowiedział w rozmowie z Polską Agencją Prasową przewodniczący organizacji związkowej NSZZ Solidarność Kopalni Węgla Brunatnego Turów Wojciech Ilnicki.
Nie sprecyzował kiedy jednak to się stanie. - To wymaga jednak dużej logistyki i gdy będziemy gotowi, to ogłosimy, kiedy wyjeżdżamy - dodał. Ale zapowiedział też, że związkowcy w razie pogorszenia sytuacji są gotowi na więcej.
- W przypadku pogorszenia się sytuacji lub jakiegokolwiek zagrożenia zablokujemy dojazd części zamiennych i innych towarów do Niemiec. Zrobimy to w dniu kiedy do UE z Polski jedzie najwięcej towaru. Może w końcu Unia poprosi, by kopalnia mogła dalej funkcjonować, aby Polacy mogli taniej płacić za energię, a nie coraz drożej - mówił Ilnicki.
Związkowiec, pytany przez PAP o nastroje wśród załogi kopalni i okolicznych mieszkańców, powiedział, że są one "fatalne".
- Mamy sygnały z miasta, widzieliśmy wywieszki na niektórych sklepach czy barach, że Czechów nie obsługujemy. Boję się, tylko by nie doszło do eskalacji - powiedział.
Według Ilnickiego za konflikt wokół kopalni Turów odpowiedzialny jest premier Republiki Czeskiej Andriej Babisz.
- Doprowadzał on do eskalacji konfliktu z Polską to jest oligarcha, który za wszelką cenę chce wygrać wybory, nie liczy się z niczym. On chce, by mieszkańcy Bogatyni nie mieli ciepłej wody, by Polacy płacili drogo za prąd - mówił Ilnicki.
Trybunał Sprawiedliwości UE postanowił w poniedziałek, że Polska ma płacić Komisji Europejskiej 500 tys. euro dziennie za niewdrożenie środków tymczasowych z maja i niezaprzestanie wydobycia węgla brunatnego w kopalni Turów.
Kara będzie naliczana od dnia doręczenia Polsce postanowienia. Licznik będzie bił do chwili, w której zastosowane zostaną postanowienia trybunału.
Każdy tydzień pozostawania polskiej strony przy swoich racjach będzie kosztować podatników 3,5 mln euro. Każdy kolejny miesiąc to około 15 mln euro strat.
- Jest to absurdalna decyzja, podjęta na kolanie. Polski rząd zawalił negocjacje, ale nie wydaje mi się, by to była przemyślana decyzja TSUE - mówi money.pl Adam Olejnik, przewodniczący Federacji Związków Zawodowych Grupy Kapitałowej PGE, do której należy kopalnia.
Spór Pragi z Warszawą o wodę i zachowanie środowiska naturalnego po czeskiej stronie granicy Worka Żytawskiego, gdzie znajduje się kopalnia Turów, trwa już trzy lata. Nasi sąsiedzi narzekają, że pomimo budowy zapory, która ma powstrzymać odpływ wody z Czech w kierunku kopalni, poziom wód podziemnych po czeskiej stronie granicy nadal spada.